TVN24
Informację o śmierci byłej wicepremier i minister finansów podał Polsat News. Zyta Gilowska od lat zmagała się z chorobą serca.
SYLWETKA | ZYTA GILOWSKA: BYŁA "SIOSTRA" TUSKA, ŻELAZNA DAMA EKONOMII
Zyta Gilowska urodziła się 7 lipca 1949 w Nowym Mieście Lubawskim. Była ministrem finansów i wicepremierem w rządach Kazimierza Marcinkiewicza oraz Jarosława Kaczyńskiego, a także posłanką na Sejm IV i VI kadencji. Od 2010 do 2013 zasiadała w Radzie Polityki Pieniężnej.
CZYTAJ TEŻ | SYN ZYTY GILOWSKIEJ DORADZA WOJEWODZIE LUBELSKIEMU
Zyta Gilowska była jedną z nielicznych kobiet w polityce, o której nigdy nie odważono się mówić "paprotka". Wielu za to zarzucało jej zbytnią emocjonalność. - Zyta szybciej zrobi, niż pomyśli, w jej działaniu trudno doszukać się racjonalnych przesłanek, bo też kieruje się impulsem, chwilą, emocjami właśnie - opowiadał w czasach, gdy nadal była w Platformie, jeden z polityków tej partii.
Historię Zyta Gilowska ma niebanalną. Uczestniczyła w wydarzeniach marcowych. W marcu 1968 r. usunięto ją z uczelni, ponownie przyjęto na studia pod koniec czerwca. W wolnej Polsce zaangażowała się w politykę samorządową. Rok 2001 jest dla niej przełomowy, bo wtedy wstępuje do ówczesnego Komitetu Wyborców "Platforma Obywatelska". Obok trzech politycznych tenorów: Donalda Tuska, Macieja Płużyńskiego i Andrzeja Olechowskiego, pojawia się siostra - Zyta Gilowska.
W tym samym roku startuje w wyborach parlamentarnych. Zostaje posłanką, a potem wiceszefową Komisji Finansów Publicznych. Doceniają ja też media. Zostaje wybrana na Kobietę Roku 2002 "Twojego Stylu". Ale kiedy jej polityczna kariera nabiera rozpędu, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej wycofuje się w 2005 r. się z partii i życia politycznego po tym, gdy zarzucono jej, że w swoim biurze poselskim w Lublinie zatrudniała synową, a synowi zlecała i płaciła za ekspertyzy prawne. Liderzy PO skierowali sprawę do sądu partyjnego. W wydanym w związku z decyzją o odejściu z partii oświadczeniu Gilowska podkreślała, że władze PO od początku wiedziały o pracy w jej biurze synowej, którą zatrudniła, zanim weszła ona do rodziny.
Zyta Gilowska opuszczona przez swoich kolegów z Platformy Obywatelskiej zostaje na lodzie. Schronienie znajduje niedaleko, bo w PiS. W styczniu 2006 r. premier Kazimierz Marcinkiewicz powołał ją na stanowisko ministra finansów i wicepremiera. Ale i tu Gilowska nie może czuć się bezpiecznie.
23 czerwca 2006 r. rzecznik interesu publicznego Włodzimierz Olszewski złożył w sądzie lustracyjnym wniosek o wszczęcie procesu lustracyjnego Gilowskiej. Olszewski powiedział, że "zebrany materiał wskazywał na możliwość złożenia przez panią Gilowską niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego". Tego samego dnia Marcinkiewicz ją zdymisjonował.
6 września 2006 r. sąd lustracyjny stwierdził, że oświadczenie lustracyjne Zyty Gilowskiej o tym, że nie była agentem SB, jest zgodne z prawdą. Była minister finansów wróciła zaś na swoje stanowisko. Czuje się emocjonalnie związana z PiS albo tak bardzo wciąż przeżywa rozstanie z Platformą, że na konwencji w Oliwie wypowiada takie słowa: "Jestem dumna z tego, że mogę pracować w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ponad 6-proc. wzrost gospodarczy jest zasługą rządu. Taki wzrost gospodarczy znaczy, że ludzie nam ufają, i słusznie, ponieważ nie zawiedliśmy ani obywateli, ani przedsiębiorców".
Stwierdza też, że ze zdziwieniem przyjęła słowa Donalda Tuska, że "przyzwoici ludzie nie powinni pracować z Jarosławem Kaczyńskim". - Zdumiewające słowa. Pomyślałam sobie: "Co cię człowieku napadło?". Przyzwoitości, uczciwości i rzetelności tyle, ile jest w PiS, długo by szukać gdzie indziej. Oprócz tego przywódca jest waleczny, bojowy i nieustępliwy - mówiła Gilowska do zebranych działaczy tej partii.
Nieustępliwa w recenzowaniu Donalda Tuska i Platformy po przegranych przez PiS wyborach zostaje sama. W pierwszym roku rządów PO udziela wywiadu, w którym mówi: - Rząd administruje. A w sprawie kryzysu zachowuje się jak Czerwony Kapturek - beztrosko bieży przez ciemny las - tłumaczyła w rozmowie z "Dziennikiem". Ten wywiad robiony na początku kryzysu gospodarczego odbił się głębokim echem, szczególnie w kręgach Platformy Obywatelskiej. Otwarta krytyka działania Ministerstwa Finansów w ustach szanowanej profesor mocno zabolała wierchuszkę partii Tuska.
Ale to też czas, kiedy Zyta Gilowska, mimo reelekcji do Sejmu, z powodu choroby w 2008 r. rezygnuje z mandatu poselskiego.
Tak tłumaczy swoją decyzję: - Zbyt późno zdecydowałam się na operację wrodzonej wady serca. Więc lekarze nie chcieli się jej podjąć ze względu na podwyższone ryzyko. I gdy wreszcie została przeprowadzona, pojawiły się powikłania. A konkretnie - nastąpiło uszkodzenie serca, mechaniczne, nieodwracalne, ważne dla życia. Nie naprawi się, podobnie jak nie może odrosnąć odcięta noga. Ratunek jest wyłącznie w technice, która dwukrotnie aplikowana operacyjnie dwukrotnie zawiodła do tego stopnia, że pojawiły się dalsze powikłania wywołane również mechanicznie. Istny horror - opowiadała Gilowska.
Pytana w tym samym wywiadzie, czy utrzymuje kontakt z jakimiś politykami, czy do niej dzwonią, mówi, że rzadko. Mówi, że nie ma planów na przyszłość.
Później w 2010 r. Zyta Gilowska zostaje członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Ale zrzeka się po czasie tego stanowiska.
Już wtedy mówiło się, że rezygnacja nastąpiła znów z przyczyn zdrowotnych. Do polityki nie wróciła, choć w 2014 roku media wskazywały ją jako jedną z możliwych kandydatek PiS w wyborach prezydenckich.