Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wszyscy będą intelektualistami

Redakcja
Z Janem Osińskim prezesem Wojewódzkiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego rozmawia Marek Rudnicki

Głos: Absolwent zasadniczej szkoły zawodowej, to dziś już jakby przeżytek. Przynajmniej w świetle założeń reformy szkolnictwa.

Jan Osiński: Reforma zakłada skrócenie okresu nauczania do 2-2,5 roku, również zmniejszenie liczby uczniów, którzy będą kończyć te szkoły. Badania krajów wysokocywilizowanych wskazują jednak, że około 20 procent młodych ludzi po nauczaniu podstawowym powinno trafić do szkół, które bezpośrednio przygotowują je do zawodu. Mogę powiedzieć tylko tak - nie można z tej części młodzieży robić na siłę intelektualistów, kazać im kończyć szkoły średnie itd. Tak uczyni się im tylko krzywdę.

- WZDZ nadal prowadzi szkoły zawodowe. Czy znaczy to, że osoba z zawodowym wykształceniem ma szanse na pracę w województwie, gdzie bezrobocie należy do największych w kraju ?

J.O.: Mamy 5 szkół zasadniczych. W Szczecinie o profilu elektromechanik-ślusarz, w Trzebiatowie - stolarz, w Świnoujściu - elektromechanik i elektryk i w Nowogardzie - kucharz. W Nowogardzie jednak w tym roku szkoła kończy już swój żywot. Po prostu nie ma zapotrzebowania na tamtym terenie na kucharzy, a my nie chcemy uprawiać sztuki dla sztuki. To nie ma sensu w obecnych czasach, kiedy rynek pracy jest tak trudny.

- A szanse uczniów z pozostałych kierunków ?

J.O.: Wierzymy, że jeżeli ślusarz, piekarz, blacharz czy inny rzemieślnik przyjmuje naszych uczniów na praktykę, to po ukończeniu szkoły nasz absolwent znajdzie u niego pracę. Może nie wszyscy, ale duża część. Szkoła szuka też sama zatrudnienia dla naszych absolwentów. Odpowiedzialny jest za to dyrektor Tadeusz Możejko i jakoś sobie radzi, choć - szczerze mówiąc - nie bez kłopotów. Z jednej strony duże bezrobocie, z drugiej - brak zakładów państwowych, które kiedyś chętnie przyjmowały nowych pracowników i wreszcie stagnacja gospodarcza, która nie przyczynia się do powstawania nowych warsztatów rzemieślniczych i tworzenia nowych miejsc pracy. Dajemy sobie jednak jakoś radę.

- "Jakoś", to nie brzmi optymistycznie.

J.O.: Do optymizmu nam daleko, bo wolimy dmuchać na zimne. By jednak wybrnąć z tej trudnej sytuacji, wprowadziliśmy kierunki wielozawodowe. I jest to sposób na to, co dzieje się obecnie na rynku pracy. A mianowicie - uczniowie tych kierunków otrzymują tylko wiedzę teoretyczną. Warunkiem przyjęcia do tych klas jest to, że rodzic młodego człowieka sam znajduje zakład pracy, w którym dziecko będzie odbywało praktykę. W jednej klasie znajduje się więc kucharz, cukiernik, kelner, blacharz elektromechanik itd. Taka organizacja powoduje, że młody człowiek podczas nauki terminuje w jednym zakładzie pracy i jeśli się w nim sprawdza, po ukończeniu szkoły ma zapewnione miejsce pracy.

- A co z kolegami z pozostałych kierunków, którzy kończą szkołę w konkretnym zawodzie ?

J.O.: Kształcenie tak jest ukierunkowane, by specjalizacja nie była zbyt wąska, bo to jest tylko szkodzenie młodemu człowiekowi. Z drugiej strony staramy się uczniów przygotować do elastycznego wchodzenia w życie, by po szkole byli przygotowani do otworzenia własnego zakładu. Opieramy się na tym, że w Szczecinie i innych miastach nadal jest zapotrzebowanie na drobne usługi ślusarskie, naprawy sprzętu AGD i RTV, stolarskie itd. Nikt nikomu nie każe od razu otwierać wielkiego warsztatu, bo to jest bardzo kosztowne, a często nierentowne. A usługi nie wymagają drogiego oprzyrządowania. I to jest kolejna próba dostosowania się naszego nauczania do takiego rynku, jaki obecnie mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński