Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ufajcie obcym!

Grzegorz Drążek
- Nie wpuszczajcie obcych do mieszkań - apeluje pan Ireneusz. - Dla moich rodziców skończyło się to fatalnie.
- Nie wpuszczajcie obcych do mieszkań - apeluje pan Ireneusz. - Dla moich rodziców skończyło się to fatalnie. fot. Wioletta Mordasiewicz
Starsze małżeństwo ze Stargardu trafiło do szpitala z objawami zatrucia. Zapadli w śpiączkę, po tym jak skosztowali napój od nieznajomego.

Z pozoru wszystko wyglądało niegroźnie. Do mieszkania starszych stargardzian przyszedł mężczyzna. Był zainteresowany kupnem staroci. Wcześniej gospodarz domu spotkał go gdzieś w mieście i rozmawiali o starych grzejnikach. Starszy pan chciał się ich pozbyć. Najprawdopodobniej umówili się na spotkanie.

Nie przeczuwając jego złych zamiarów staruszkowie wpuścili go do mieszkania. Usiedli przy stole, rozmawiali. O przybyciu nieznajomego gościa kobieta poinformowała telefonicznie swojego syna. Powiedziała, że ojciec robi jakieś interesy z nieznanym jej osobnikiem. Nie wzbudziło to jego niepokoju.

Nieznajomy zapytał domowników, czy może się czegoś napić. Gdy usłyszał odpowiedź twierdzącą, zaoferował im własny napój. Nalał go do trzech szklanek. Nie przeczuwając podstępu gospodarz mieszkania wypił prawie wszystko, mniej wypiła jego żona.

Nie minęło dużo czasu, gdy stargardzianin zaczął przysypiać. Kobiecie też zrobiło się niedobrze. Z minuty na minutę stawali się coraz słabsi.
- Jechałem samochodem jak zadzwoniła do mnie mama po raz drugi - opowiada pan Ireneusz. - Powiedziała, żebym jak najszybciej przyjechał, bo z nimi jest coś nie tak. Mówiła, że z tatą jest bardzo źle. Że zasnął i nie można go dobudzić. Pojechałem tam natychmiast.

Gdy pan Ireneusz wbiegł do mieszkania, jego ojciec spał. Nie można go było dobudzić. Matka zdołała tylko powiedzieć, że coś pospadało z mebli i ze ścian. Syn od razu zaczął się domyślać, że ktoś plądrował mieszkanie. Do domu została też wezwana policja i karetka pogotowia. Stargardzianie trafili do szpitala przy ul. Wojska Polskiego.

- Oboje mieli objawy zatrucia lekiem - mówi Janusz Petri, ordynator oddziału wewnętrznego szpitala w Stargardzie. - Zastosowaliśmy normalną procedurę związaną z takimi przypadkami. Kobieta szybciej niż jej mąż doszła do siebie. Była w śpiączce. W poważniejszym stanie był jej mąż. Udało się nam go wybudzić dopiero po dwóch dniach.

Próbki substancji, którą zostało poczęstowane małżeństwo ze Stargardu, zostały poddane badaniom toksykologicznym w Szczecinie.

- To był lek psychotropowy - wyjaśnia Janusz Petri. - Pacjenci musieli na trochę pozostać w szpitalu. Kobieta wróciła do domu po dwóch dniach, mężczyzna leżał u nas 2 dni dłużej. Ich zdrowiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Działanie substancji było dla nich silne, ponieważ to starsze osoby.
Pan Ireneusz, syn poszkodowanych mówi, że jego rodzice dostali tęgą nauczkę. I że na pewno nikomu nie otworzą już drzwi. Bardzo się boją. Mężczyzna, który doprowadził ich do takiego stanu, splądrował mieszkanie. Ukradł między innymi obraz i pieniądze. Stargardzka policja nie chce na ten temat udzielać żadnych informacji. Prokuratura również.

- Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie tego rozboju - mówi Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - Ze względu na dobro śledztwa nie możemy udzielić szczegółowych informacji na ten temat. Potwierdzam, że dwie osoby zostały poszkodowane poprzez doprowadzenie ich do stanu bezbronności.

Wartość strat, jakie ponieśli stargardzianie, wyniosła około 3 tysiące złotych. Przed oddaniem "Głosu Stargardzkiego" do druku policji nie udało się ustalić sprawcy. Nie jest wykluczone, że szuka kolejnych ofiar. Być może ma wspólników.

Policja radzi, żeby nie darzyć pełnym zaufaniem obcych ludzi, którzy pukają do drzwi i oferują rozmaite towary albo chcą coś kupić. Bo otwarcie im drzwi może zakończyć się tragicznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński