Przed wakacjami na oddział neurologii szczecińskiego szpitala przy ul. Unii Lubelskiej trafił starszy mężczyzna ze Stargardu. Zmarł na chorobę Creutzfeldta-Jakoba. To ludzka odmiana gąbczastego zwyrodnienia mózgu, czyli choroby szalonych krów.
Statystyki mówią, że śmiertelna choroba zakaźna dotyka jedną osobę na milion. Zabija błyskawicznie. Od jej ujawnienia stargardzianin przeżył zaledwie dwa miesiące. Umarł straszliwą śmiercią. Samotną, bo nikt nie mógł wejść na salę.
- Przez ostatnie tygodnie miał 40 stopni gorączki - mówi żona zmarłego. - Miał założoną sondę i cewnik, nie mógł samodzielnie wykonywać żadnych czynności. Cały organizm był zainfekowany.
Sanepid nie poinformował mieszkańców regionu o niebezpiecznej chorobie.
- Bo nie jest przenoszona drogą kontaktu - mówi zastępca państwowego wojewódzkiego inspektora sanitarnego w Szczecinie Kazimierz Brzeski. - Więc nie informujemy.Źródłem zakażenia chorobą jest głównie spożycie mięsa chorego zwierzęcia, np. mięsa wołowego pochodzącego od krowy chorej na gąbczaste zwyrodnienie mózgu. Żona zmarłego opowiada, że mąż bardzo lubił tatara, potrawę z surowego mięsa.
- Jedliśmy wołowinę - przyznaje kobieta. - Mąż uwielbiał tatara. Ja go nie lubię, ale wszyscy jedliśmy flaki. Gdy lekarz poinformował o rozpoznaniu choroby padł na nas blady strach. Nie chcę poddawać się żadnym badaniom. Nie chcę wiedzieć, bo to i tak nieuleczalna choroba.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?