Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie możemy potwierdzić, że istnieje życie poza Ziemią. Zaprzeczyć też nie

Julia Kalęba
fot. archiwum prywatne
Grzegorz Sęk, astronom z Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach pod Krakowem, opowiada Julii Kalębie czego Ziemianie szukają wciąż w kosmosie.

Wciąż słyszymy o spektakularnych odkryciach w kosmosie. Niedawno znaleźliśmy wodę na Marsie. Czego tam szukamy?
To jest tylko krok do poszukiwania życia. Tak naprawdę nie chcemy znaleźć wody do picia. Szukamy jej jako ewentualnego siedliska mikroorganizmów. Świadomość, że jesteśmy w kosmosie samotni, albo nigdy nie znajdziemy łączności z naszymi potencjalnymi sąsiadami, jest frustrująca.

Dlatego wiele osób wierzy, że takie życie istnieje również poza Ziemią?
Jedni uważają, że życie zostało stworzone i ulokowane na Ziemi specjalnie i nigdzie indziej we wszechświecie nie może już występować. Ale drugie podejście rzeczywiście mówi, że życie jest zdarzeniem przyrodniczym, pojawia się tam, gdzie zaistnieją warunki. Warunki są wszędzie, więc życie jest wszędzie. Tylko że żadna ze stron nie ma argumentów. Nie możemy wciąż potwierdzić tego, że takie życie jest, ani - że go nie ma.

Dlaczego?
Kiedy wchodzi pani do gwarnej knajpy, wszyscy rozmawiają, grają w bilard, a znajomy z końca sali woła: „Hej, Magda!”, to pani go słyszy, bo pani zna ten głos. Ale jeśli zawoła obcy, pani go już nie usłyszy. Istniał projekt, nazywał się SETI, który poszukiwał inteligencji pozaziemskiej, ale był oparty na naiwnym pomyśle. Zakładał on, że jeśli istnieją obce cywilizacje, to emitują i odbierają fale radiowe, tak jak my radiostacje. Czyli w sumie wszechświata, dysponując pewną technologią, potrafilibyśmy wyłapać sygnał, który pochodziłby od obcej cywilizacji. Tylko że nikt nie powiedział, że oni używają fal radiowych, które my znamy i potrafimy przechwycić.

Dlatego nie odczytaliśmy jeszcze żadnych sygnałów, które mogłyby wskazywać na obecność życia poza Ziemią?
Pewnych sygnałów nie. Oczekujemy tych wysłanych celowo, które niosą informację, i które potrafimy odczytać, a jest to ogromne wyzwanie. Kiedyś na falach radiowych odebrano sygnał regularny. Sądzono, że to może pochodzić od istot inteligentnych. Po badaniu okazało się, że to gwiazda wiruje i wydaje takie impulsy co kilkadziesiąt sekund. Fałszywy alarm.

A my dajemy o sobie znać w kosmosie?
Sygnały radiowe są wytwarzane na ziemi od ponad 100 lat. Wypromieniowane zostają chaotycznie i rozchodzą się we wszystkie strony. Pierwsze z nich, które są już bardzo słabe, przebyły 100 lat świetlnych. Ale w tym obszarze jest raptem ponad dwadzieścia gwiazd i żadna z nich nie jest podobna do Słońca. Więc nawet jeśli jakaś obca cywilizacja ma niebywale czułe anteny i potrafi nasze sygnały odebrać oraz wyłowić z tego szumu, to jeszcze jest za wcześnie, bo nie zdążyły one tam dotrzeć. Wysłaliśmy też wiadomość dla obcych, która ma formę dwojaką: rysunku i nagrania fonograficznego - wykonanych naszą techniką, czyli na płycie żłobkowanej.

Nie sądzimy chyba, że jeżeli ten statek za parę tysięcy lat trafi w czyjeś ręce, to ten ktoś będzie miał gramofon i to odtworzy?
Co najwyżej zrozumie, że ktoś coś chciał powiedzieć, ale co chciał powiedzieć, tego się nie dowie.

Ponieważ taka cywilizacja może komunikować się w zupełnie inny sposób?
Oni nie będą wiedzieli, że mamy język modulowany, że w tym języku są słowa, a z nich powstają zdania. To są oczekiwania ponad wszelkie prawdopodobieństwo. Natomiast być może rozpoznają, że to nie jest sygnał przesyłany przez naturę, tylko że ktoś go sztucznie wytworzył, a tego, owszem, można się spodziewać.

Stanisław Lem pisał, że to właśnie nie odległość, ale odmienność może być problemem.
Oczywiście, odmienna mentalność. Możemy mieć inną cywilizację oddaloną o rok świetlny, ale ona nie musi wysyłać sygnałów radiowych. Poza tym, może być zupełnie inaczej skonstruowana.

To znaczy, że nie będą przypominać ludzi?
Nie możemy się ograniczać do takich poszukiwań, ponieważ nie mamy żadnych podstaw do stwierdzeń, że białko jest jedynym budulcem życia we wszechświecie. Wręcz byłoby to dziwne. To nasze, białkowe, jest jedną z wielu opcji. Tylko że my nie umiemy wyobraźnią sięgnąć do innych możliwości, tak mamy już skonstruowany mózg. Lem miał wyobraźnię, którą wybiegał poza takie schematy i opisał wiele świetnych pomysłów.

Szukamy czegoś, o czym nie mamy pojęcia.
Zdecydowanie. Zapuszczamy się na absolutnie nieznane wody. Do tego z wyobraźnią zawężoną do małych zielonych ludzików. Jeśli pani zapyta przeciętnego człowieka kim jest obcy, to odpowie: no, mały zielony ludzik z dużą głową i antenką, i to w zielonej skórze.

Skąd się to wzięło?
Pewien satyryk w latach 30. w Stanach Zjednoczonych na ostatniej stronie pisma namalował stworka i podpisał: przybysz z obcej planety. I wbił nam do głowy, że to ma być mały zielony ludzik, co jest absolutnym fałszem. Mianowicie, ani ludzik, ani mały, ani zielony. Przedstawiamy obcych jako nasze własne karykatury...

Wracając do poszukiwań, kiedy odkryjemy coś więcej?
Wysłaliśmy sondę ze złotą płytką z rysunkami, która za cztery i pół tysiąca lat znajdzie się w pobliżu gwiazdy, wokół której mogą znajdować się planety. Jeśli tam istnieje życie, dostaną to przesłanie. Ale co z tym zrobią, nie wiadomo. Może kiedyś się dowiemy.

Pod warunkiem, że Ziemia będzie wtedy istnieć.
Ziemia tak, cywilizacja nie wiadomo.

Możemy uciec z naszej planety?
Ziemia pozostanie naszym domem. Problem w tym, że nasze słońce za około dwa miliardy lat i zacznie przechodzić cykl przemian. To niewyobrażalnie odległa perspektywa, ale wiemy w jaką stronę to pójdzie. Słońce będzie puchło i stygło. Stanie się znacznie większe i bardziej czerwone. Oceany wyparują, a życie zginie.

Czy jest ratunek?
Trzeba odholować Ziemię na nieco dalszą orbitę. Był pomysł, że aby ją uratować i utrzymać na niej optymalną temperaturę, należy poszerzać jej orbitę. Ale przecież potem słońce i tak wygaśnie, i zamieni się w białego karła. Drugi projekt zakłada, że trzeba przeholować Ziemię do innej, młodszej gwiazdy. To oczywiście czysta fantazja.

A jednak szuka się innych planet - takich, które stwarzają warunki do życia.
Mówimy, że jedna planeta na miliard powinna być podobna do Ziemi. Nigdy nie udowodnimy, że nigdzie we wszechświecie nie ma życia. Tak jak nie udowodniono, że nie ma krasnoludków.

***

Grzegorz Sęk, astronom, pracuje w Młodzieżowym Obserwatorium Astronomicznym w Niepołomicach, które narodziło się w 1964 r. z inicjatywy niepołomickiego miłośnika astronomii, fotografa - Zdzisława Słowika. Doprowadził on do otwarcia przez Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii zamiejskiej Stacji Obserwacyjnej, stanowiącej zalążek instytucji w dzisiejszym kształcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nie możemy potwierdzić, że istnieje życie poza Ziemią. Zaprzeczyć też nie - Gazeta Krakowska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński