Pytają rozżaleni, dlaczego nie mogą, skoro w tym samym bloku miasto sprzedało już mieszkania.
- Z rudery przez te wszystkie lata zrobiliśmy bardzo przytulne mieszkanko - opowiada Stanisława Kotela.
- Czy ktoś liczy na to, że szybko umrzemy, bo jesteśmy w podeszłym wieku i zyska po nas świeżo wyremontowany lokal za darmo? - pyta rozżalony Mieczysław Kotela.
W mieszkaniu przy ulicy Fieldorfa mieszkają od czasu, gdy dostali je w latach 60-tych jako służbowe od PKP.
- Były stare piece, które nie funkcjonowały, żeliwna odrapana wanna, podobna umywalka i próchniejące okna - mówi pan Mieczysław. - Mamy nowe okna, nowe ogrzewanie gazowe. W ubiegłym roku zmieniliśmy nawet tynki wykładając na remont ostatnie oszczędności.
- Liczyliśmy na to, że po nas mieszkanie przejmie wnuczka, która dziś mieszka z rodzicami, mężem i dzieckiem w małym dwupokojowym mieszkaniu w wieżowcu - dodaje pani Stanisława. - Dlatego tak dbamy o nie i dopieszczamy. Mamy swoje lata, wiecznie żyć nie będziemy.
Pierwsze podanie o kupno złożyli trzy lata temu. Pozostało bez odpowiedzi. Kolejne rok temu. Przez rok też nikt nie odpowiadał na nie. Dopiero niedawno ZBiLK przysłał im pismo, w którym stwierdza, że "lokal mieszkalny jest wyłączony ze sprzedaży". W piśmie ZBiLK powołuje się na rozporządzenie prezydenta z lutego 2008 r. oraz uchwałę rady z 2004 r.
- To jedni mogą mieć własnościowe mieszkania, a inni nie, bo tak zza biurak zdecydowali urzędnicy? - pytają rozżaleni.
Dzwoniliśmy do ZBiLK-u w tej sprawie.
- Jedyną osobą uprawniona do udzielania odpowiedzi prasie jest pani dyrektor, ale jest chora - usłyszeliśmy. - A rzecznik przebywa na urlopie.
Do sprawy wkrótce wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?