Od 14 grudnia 2005 do 9 stycznia 2006 w sklepie spożywczym "MG" na os. Kopernika 9 pracowała młoda dziewczyna, Ilona Wójcik. Na początku wszystko układało się wspaniale, do momentu pogrzebu jej dziadka, 2 stycznia. Kierowniczka sklepu nie chciała dać jej wolnego dnia. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, w której sprzedawczyni miała usłyszeć, że "pracuje bez umowy, nie ma żadnych praw i nic się jej nie należy".
Kuliła się z zimna
Potem, gdy było jej zimno, usłyszała że ma się nie garbić, bo straci pracę. Straciła ją 9 stycznia. Szef zarzucił jej, że nie umie się zgrać z pozostałymi pracownicami (wśród nich jest i matka właściciela i ciocia zwolnionej) i za wolno pracuje.
- Jedynym dokumentem, który pozostał mi po tej pracy, jest skierowanie na badania - twierdzi Ilona Wójcik, która do dziś nie dostała żadnej umowy o pracę. - Od kadrowej usłyszałam, że nie żądałam umowy, dlatego jej nie dostałam. Mimo braku umowy, od pensji został mi odciągnięty pełen podatek.
Złośliwe pomówienia?
W "MG" nikt nie ma poczucia winy.
- Mamy obowiązek w ciągu 7 dni wręczyć umowę - przyznaje Grzegorz Sypniewski, właściciel sklepu "MG". - Praca tej pani nam nie odpowiadała, dlatego nie zawarliśmy umowy. Została jej wysłana umowa zlecenie. Robimy wszystko zgodnie z przepisami. Jesteśmy kontrolowani przez inspekcję pracy, przez Zakłąd Ubezpieczeń Społecznych. Nie mamy bałaganu w papierach. To są złośliwe pomówienia. Jej celem jest teraz zrobienie nam na złość. Jest urażona, że nie chcieliśmy jej zatrudnić. A przecież mamy prawo wyboru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?