Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma winnych

Anna Starosta, 28 kwietnia 2006 r.
- Ktoś, kto dopuścił się takiego okrucieństwa powinien odpowiedzieć za znęcanie się nad zwierzętami i ich uśmiercenie - mówi z przekonaniem Wacław Nowakowski.
- Ktoś, kto dopuścił się takiego okrucieństwa powinien odpowiedzieć za znęcanie się nad zwierzętami i ich uśmiercenie - mówi z przekonaniem Wacław Nowakowski. Anna Starosta
Z powodu braku niezbitych dowodów i mało wiarygodnych świadków, śledztwo w sprawie podpalenia gołębnika przy ulicy Sosnowej na Warszowie zostanie umorzone. W ogniu zginęło prawie 100 ptaków.

Nie rozumiem tego - rozkłada ręce Wacław Nowakowski, właściciel spalonego gołębnika. - Jak chodzi o zwierzęta, to nikt się nie przejmuje. A przecież te ptaki spalono żywcem! Dorosłe gołębie, razem z pisklakami i jeszcze nie wyklutymi jajkami. To bestialstwo.

Nikt normalny

Policja rozmawiała z okolicznymi mieszkańcami. Nie od wczoraj wiadomo było, że wielu z nich buntuje się przeciwko gołębnikowi, który stał bez pozwolenia.

- Przeszkadzały nam przede wszystkich odchody ptaków, ale przecież żaden normalny człowiek nie zdobyłby się na taki krok! - mówi jedna z mieszkanek. - Zresztą mszczenie się na gołębiach, to nie sposób. Cóż winne są ptaki?! My mieliśmy pretensje do właściciela, że nie przeniósł gołębnika w inne miejsce. To wszystko.

Ci, którzy widzieli płonący gołębnik nie potrafili jednak jednoznacznie zidentyfikować sprawców.

- Dlatego dochodzenie zostało umorzone - mówi nadkom. Dorota Zawłocka, oficer prasowy komendanta świnoujskiej policji. - To jednak nie jest ostateczne. Postępowanie może być na nowo podjęte, jak tylko pojawią się nowe dowody w sprawie.

Policjanci dodają, że o całym tym zdarzeniu dowiedzieli się od pokrzywdzonego za późno.

- Pożar był w nocy, a do nas informacja dotarła następnego dnia rano - mówi Dorota Zawłocka. - Nie mogliśmy na gorąco podjąć pewnych działań, jak na przykład penetracja terenu.

Tylko za podpalenie

Akta sprawy trafiły do prokuratury. Choć brakuje jeszcze podpisu prokuratora, to już wiadomo, że sprawa zostanie umorzona.

Okazuje się, że nawet gdyby udało się złapać przestępców, to odpowiadaliby przed sądem jedynie za uszkodzenie mienia, a nie spalenie ptaków. Groziłaby im kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

- Możemy przypuszczać, że ich celem było zniszczenie tego gołębnika - mówi Włodzimierz Cetner, prokurator rejonowy.

Dlatego zastosowanie wobec sprawców artykułu mówiącego o znęcaniu się nad zwierzętami byłoby niemożliwe. Wacław Nowakowski jest zaskoczony.

- Przecież gdyby chcieli tylko spalić gołębnik, to mogli rozwalić drzwi albo klatkę. Wtedy ptaki odleciałyby - mówi Wacław Nowakowski. - Jestem pewien, że oni dobrze wiedzieli, że w środku są gołębie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński