Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomorzany: Nie ma winnych śmierci noworodka (film)

Anna Folkman
Anna Folkman
Za trzy dni Zosia skończyłaby roczek. Urodziła się jako wcześniak w 30. tygodniu ciąży.

Niestety, kiedy miała nieco ponad dwa tygodnie zmarła na sepsę w szpitalu na Pomorzanach.

Tego dnia zaniepokojona matka sama zatelefonowała do szpitala. Dopiero po ponad godzinie udało się jej połączyć. Usłyszała, że dziecko jest w krytycznym stanie. Reanimacja trwała długo, ale dziecko zmarło. Rodzice szukali sprawiedliwości i próbowali znaleźć odpowiedź na pytanie, kto jest winien śmierci ich córeczki. Czy zrobiono wszystko, by do tego nie dopuścić? Wszczęto postępowanie.

W lipcu sąd uznał, że personel szpitala jest bez winy. Rodzice od razu złożyli zażalenie. W czwartek za zamkniętymi drzwiami ogłoszono decyzję. Okazało się, że nadal nie dopatrzono się winy personelu szpitala. Poprzednie orzeczenie zostało podtrzymane.

- Uważam, że sprawa była prowadzona zbyt szybko. Nie powołano na przykład biegłych, którzy wydaliby obiektywną opinię. Prokurator przeanalizował artykuły w internecie i przesłuchał personel. Sąd stwierdził, że nie doszło do uchybień. - wymieniał adwokat Joanny Gryc, Patryk Zbroja. - Dziś sąd uznał, że opinia biegłych nic by nie zmieniła. Są za to podstawy, by pociągnąć szpital do odpowiedzialności cywilnej.

Adwokat zapowiedział złożenie pozwu o odszkodowanie. Tylko to mogą zrobić, bo od wydanego właśnie orzeczenia nie można się odwołać. Sąd zapoznał się z argumentacją, która była w zażaleniu podkreślił, że są aspekty do tego, by sprawę kontynuować pod kątem prawa cywilnego.

- Personel szpitala wiedział, że panuje epidemia. Mimo to dopiero po śmierci Zosi zamknięto oddział - dodał adwokat. - Szpital tłumaczy, że nie chciano paniki. Pani Joanna trafiła na kilka dni przed porodem do szpitala. Ciąża była podtrzymywana. Kiedy przyjechała drugi raz, nikt jej nie wysłał do innej placówki. Przyjmowano też innych pacjentów. Żadne pieniądze nie zrekompensują straty matce, ale moje sumienie nie pozwoliłoby na pozostawienie tej sprawy bez jakichkolwiek konsekwencji ze strony szpitala.

Matka zmarłej Zosi nie mogła powstrzymać się od łez.

- Nie mam już siły na to wszystko - mówiła. - Miałam już wszystkie ubranka dla niej, miała tylko przyjechać do domu. Zostałam sama z drugą córką. Moje małżeństwo nie przetrwało tej tragicznej sytuacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto