Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie lubi tenisa

Grzegorz Drążek, 20 października 2006 r.
Tydzień temu Beata Gniazdowska odebrała nagrodę od prezydenta Stargardu za „szczególne osiągnięcia w pracy dydaktycznej, wychowawczej i organizacyjnej”.
Tydzień temu Beata Gniazdowska odebrała nagrodę od prezydenta Stargardu za „szczególne osiągnięcia w pracy dydaktycznej, wychowawczej i organizacyjnej”. Wioletta Mordasiewicz
Pingpongiści Amatorskiego Towarzystwa Sportowego ze Stargardu we wrześniu nie mieli gdzie trenować. Tuż przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych dyrektor Gimnazjum nr 1, gdzie do tej pory tenisiści stołowi trenowali, poinformowała stargardzki klub, że nie mogą już w sali gimnastycznej tej szkoły prowadzić swoich zajęć.

Przedstawiciele ATS-u, który od 2000 roku jest kontynuatorem sekcji tenisa stołowego Błękitnych Stargard, są rozgoryczeni decyzją Beaty Gniazdowskiej, dyrektor stargardzkiego Gimnazjum nr 1.

Byli u prezydenta

Na oficjalne wypowiedzi do gazety trudno ich jednak namówić, bo obawiają się kłopotów ze strony urzędu miejskiego. ATS jest dotowany przez stargardzki magistrat, pod który podlegają także tutejsze gimnazja.

- Nasi przedstawiciele byli u prezydenta Stargardu w tej sprawie, prosili o to, żeby dalej móc trenować w tej szkole - mówią w rozmowie z "Głosem" osoby z ATS-u. - Na spotkaniu była też Elżbieta Świderska, naczelnik wydziału oświaty w urzędzie miejskim w Stargardzie. Prezydent polecił pani naczelnik, żeby nam pomogła w naszej sprawie. Ale jak pomogła, to widać. Zostaliśmy wyrzuceni z sali.

Przedstawiciele ATS-u mówią o dziwnych okolicznościach, w których dowiedzieli się o tym, że nie będą już trenować w Gimnazjum nr 1.

- Na drugi dzień po spotkaniu z prezydentem Stargardu rozmawialiśmy z dyrektor Gimnazjum nr 1 - mówią. - Powiedziała nam, że jak my poszliśmy do prezydenta, to ona teraz zaproponuje nam jedną godzinę w tygodniu. W poprzednim roku szkolnym mieliśmy treningi cztery razy w tygodniu, propozycja jednego treningu była równoznaczna z informacją, że nie jesteśmy mile widziani w tej szkole.

Sala w soboty?

Pingpongiści ATS-u z dnia na dzień nie mieli gdzie trenować. Jak mówią, pomoc od naczelnik wydziału oświaty też nie nadeszła. Elżbieta Świderska, która szykuje się właśnie do startu z list PiS-u w wyborach na stargardzką radną, zapewnia, że wyciągnęła do tenisistów stołowych pomocną dłoń.

- Szukaliśmy miejsca, w którym mogliby trenować - mówi Elżbieta Świderska. - W Gimnazjum nr 1 już nie mogli, bo w szkole doszła jedna lekcja wychowania fizycznego, a są tam też zajęcia świetlicy "Promyk" i nie było możliwości, żeby wygospodarować czas dla ATS-u. Ale zaproponowałam klubowi, że we wrześniu będą mogli trenować w Gimnazjum nr 4.

Przedstawiciele ATS-u inaczej mówią o tej propozycji.

- Propozycja pani naczelnik była, ale trenowania tylko w soboty - mówią. - A przecież w soboty my gramy ligowe mecze. A jak mamy grać w lidze, kiedy nie mamy gdzie w tygodniu trenować? Nikomu przecież nie trzeba tłumaczyć, że bez treningów niczego się w sporcie nie osiągnie. Dyrektor Gimnazjum nr 4 z własnej inicjatywy próbowała nam pomóc. Przy pomocy starostwa udało nam się znaleźć salę w Zespole Szkół Specjalnych, ale ze względów bezpieczeństwa uczniów nie mogliśmy tam rozstawiać wszystkich stołów do tenisa. Dyrektor Gimnazjum nr 4 pytała w swojej szkole, czy ktoś korzystający z sali zamieni się z nami, ale nikt nie chciał. W tej sytuacji znowu zostaliśmy bez treningów.

Dyrektor nie było

W środę byliśmy w Gimnazjum nr 1. Pokazano nam tam grafik wykorzystania sali gimnastycznej w tym roku szkolnym. Okazało się, że we wtorek o godzinie 19 jako trenujących zaznaczono tam "UM", czyli urząd miejski. W poprzednim roku szkolnym we wtorki wieczorem trenowali pingpongiści ATS-u.

- Ale urząd miejski był na tej sali tylko raz i więcej nie będzie - tłumaczy Elżbieta Świderska. - Nie wiem kto dokładnie był na tej sali, ja na pewno nie.

- Urząd miejski w ogóle nie wynajmował tej sali, od Elżbiety Świderskiej dowiedziałem się, że to ona prywatnie raz ją wynajęła, a dyrektor szkoły błędnie odczytała to, że to urząd miejski - mówi natomiast Zdzisław Rygiel, rzecznik prezydenta miasta.

Przedstawiciele ATS-u po swojemu odbierają całą sprawę. Uważają, że naczelnik wydziału oświaty, która kilka lat temu razem z Beatą Gniazdowską pracowała w tej szkole (była zastępcą dyrektora, a obecna dyrektor nauczycielem języka polskiego), z nieznanych im powodów wcale nie chciała im pomóc.

- Ciekawe czy prezydent Stargardu o całym tym zamieszaniu wiedział? - pytają. - Przecież u nas trenuje ponad 20 osób, z powodzeniem gramy w rozgrywkach ligowych. Ale już nie będziemy prosić o tę salę. Pomogło nam starostwo i dyrektor Zespołu Szkół nr 5, gdzie teraz trenujemy. Nie wiem dlaczego w Gimnazjum nr 1 tak nas potraktowano, przecież w poprzednim roku szkolnym płaciliśmy tam za korzystanie z sali. Za cały rok szkolny 3000 złotych. To 25 procent dotacji, którą otrzymujemy z miasta.

A co na to wszystko dyrektor Gniazdowska? W środę za pośrednictwem swojego sekretariatu umówiła się z "Głosem" na spotkanie w Gimnazjum nr 1 o godzinie 18.45. Nasz reporter przyszedł o wyznaczonej porze, ale dyrektor nie było. Jej telefon komórkowy był wyłączony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński