Przedstawiciele ATS-u, który od 2000 roku jest kontynuatorem sekcji tenisa stołowego Błękitnych Stargard, są rozgoryczeni decyzją Beaty Gniazdowskiej, dyrektor stargardzkiego Gimnazjum nr 1.
Byli u prezydenta
Na oficjalne wypowiedzi do gazety trudno ich jednak namówić, bo obawiają się kłopotów ze strony urzędu miejskiego. ATS jest dotowany przez stargardzki magistrat, pod który podlegają także tutejsze gimnazja.
- Nasi przedstawiciele byli u prezydenta Stargardu w tej sprawie, prosili o to, żeby dalej móc trenować w tej szkole - mówią w rozmowie z "Głosem" osoby z ATS-u. - Na spotkaniu była też Elżbieta Świderska, naczelnik wydziału oświaty w urzędzie miejskim w Stargardzie. Prezydent polecił pani naczelnik, żeby nam pomogła w naszej sprawie. Ale jak pomogła, to widać. Zostaliśmy wyrzuceni z sali.
Przedstawiciele ATS-u mówią o dziwnych okolicznościach, w których dowiedzieli się o tym, że nie będą już trenować w Gimnazjum nr 1.
- Na drugi dzień po spotkaniu z prezydentem Stargardu rozmawialiśmy z dyrektor Gimnazjum nr 1 - mówią. - Powiedziała nam, że jak my poszliśmy do prezydenta, to ona teraz zaproponuje nam jedną godzinę w tygodniu. W poprzednim roku szkolnym mieliśmy treningi cztery razy w tygodniu, propozycja jednego treningu była równoznaczna z informacją, że nie jesteśmy mile widziani w tej szkole.
Sala w soboty?
Pingpongiści ATS-u z dnia na dzień nie mieli gdzie trenować. Jak mówią, pomoc od naczelnik wydziału oświaty też nie nadeszła. Elżbieta Świderska, która szykuje się właśnie do startu z list PiS-u w wyborach na stargardzką radną, zapewnia, że wyciągnęła do tenisistów stołowych pomocną dłoń.
- Szukaliśmy miejsca, w którym mogliby trenować - mówi Elżbieta Świderska. - W Gimnazjum nr 1 już nie mogli, bo w szkole doszła jedna lekcja wychowania fizycznego, a są tam też zajęcia świetlicy "Promyk" i nie było możliwości, żeby wygospodarować czas dla ATS-u. Ale zaproponowałam klubowi, że we wrześniu będą mogli trenować w Gimnazjum nr 4.
Przedstawiciele ATS-u inaczej mówią o tej propozycji.
- Propozycja pani naczelnik była, ale trenowania tylko w soboty - mówią. - A przecież w soboty my gramy ligowe mecze. A jak mamy grać w lidze, kiedy nie mamy gdzie w tygodniu trenować? Nikomu przecież nie trzeba tłumaczyć, że bez treningów niczego się w sporcie nie osiągnie. Dyrektor Gimnazjum nr 4 z własnej inicjatywy próbowała nam pomóc. Przy pomocy starostwa udało nam się znaleźć salę w Zespole Szkół Specjalnych, ale ze względów bezpieczeństwa uczniów nie mogliśmy tam rozstawiać wszystkich stołów do tenisa. Dyrektor Gimnazjum nr 4 pytała w swojej szkole, czy ktoś korzystający z sali zamieni się z nami, ale nikt nie chciał. W tej sytuacji znowu zostaliśmy bez treningów.
Dyrektor nie było
W środę byliśmy w Gimnazjum nr 1. Pokazano nam tam grafik wykorzystania sali gimnastycznej w tym roku szkolnym. Okazało się, że we wtorek o godzinie 19 jako trenujących zaznaczono tam "UM", czyli urząd miejski. W poprzednim roku szkolnym we wtorki wieczorem trenowali pingpongiści ATS-u.
- Ale urząd miejski był na tej sali tylko raz i więcej nie będzie - tłumaczy Elżbieta Świderska. - Nie wiem kto dokładnie był na tej sali, ja na pewno nie.
- Urząd miejski w ogóle nie wynajmował tej sali, od Elżbiety Świderskiej dowiedziałem się, że to ona prywatnie raz ją wynajęła, a dyrektor szkoły błędnie odczytała to, że to urząd miejski - mówi natomiast Zdzisław Rygiel, rzecznik prezydenta miasta.
Przedstawiciele ATS-u po swojemu odbierają całą sprawę. Uważają, że naczelnik wydziału oświaty, która kilka lat temu razem z Beatą Gniazdowską pracowała w tej szkole (była zastępcą dyrektora, a obecna dyrektor nauczycielem języka polskiego), z nieznanych im powodów wcale nie chciała im pomóc.
- Ciekawe czy prezydent Stargardu o całym tym zamieszaniu wiedział? - pytają. - Przecież u nas trenuje ponad 20 osób, z powodzeniem gramy w rozgrywkach ligowych. Ale już nie będziemy prosić o tę salę. Pomogło nam starostwo i dyrektor Zespołu Szkół nr 5, gdzie teraz trenujemy. Nie wiem dlaczego w Gimnazjum nr 1 tak nas potraktowano, przecież w poprzednim roku szkolnym płaciliśmy tam za korzystanie z sali. Za cały rok szkolny 3000 złotych. To 25 procent dotacji, którą otrzymujemy z miasta.
A co na to wszystko dyrektor Gniazdowska? W środę za pośrednictwem swojego sekretariatu umówiła się z "Głosem" na spotkanie w Gimnazjum nr 1 o godzinie 18.45. Nasz reporter przyszedł o wyznaczonej porze, ale dyrektor nie było. Jej telefon komórkowy był wyłączony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?