Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą już wracać

Elżbieta Lipińska, 6 lutego 2006 r.
- Dobrze tu jest, ciepło. Rano śniadanie zjemy, potem obiad. Telewizor oglądamy. Do miasta można pojechać. Siostry biegają wokół nas - wyliczają wszystkie zalety nowego życia Maria i Antoni Prostakowie.
- Dobrze tu jest, ciepło. Rano śniadanie zjemy, potem obiad. Telewizor oglądamy. Do miasta można pojechać. Siostry biegają wokół nas - wyliczają wszystkie zalety nowego życia Maria i Antoni Prostakowie. Elżbieta Lipińska
- Nam tu dobrze jest. Opiorą, umyją i dadzą jeść. Już tu zostanę. Nie chciałam iść do domu starców, bo nie wiedziałam, że tak jest dobrze - mówi 76-letnia Maria Prostak.

Ją i jej 72-letniego męża Antoniego odwiedziliśmy w sobotę w Domu Pomocy Społecznej w Dobiegniewie.

O trudnym życiu małżeństwa ze Zdanowa koło Drawna pisaliśmy kilkakrotnie. On od wielu lat mieszkał w samodzielnie wybudowanej lepiance, ona po sąsiedzku w zrujnowanym domu. Nawet w najgorsze mrozy pomieszczenia nie były ogrzewane.

Małżonkowie nie mają dzieci. Hodowali dziewięć kóz, psy i koty, które były ich jedynymi przyjaciółmi. Dwa tygodnie temu po interwencji "Głosu" i TVP 3 Szczecin zostali przewiezieni do noclegowni w Choszcznie, a potem do DPS-u w Dobiegniewie.

Mogli zamarznąć

- Na wieczór przyjechała opieka społeczna i policja z Drawna. Zabrali nas tam, gdzie są te baraki dla bezdomnych w Choszcznie. Rano pojechałem jeszcze nakarmić kozy i potem przywieźli nas tutaj - mówi pan Antoni, który płakał podczas pożegnania ze swoimi zwierzętami.

Teraz zaopiekowała się nimi gmina i rozlokowała w kilku gospodarstwach na terenie powiatu choszczeńskiego. Część z nich przebywa u państwa Stanisławy i Eugeniusza Tukindorfów w Stradzewie koło Choszczna.

- Dostałam telefon z propozycją zaopiekowania się kozami. Na dworze było 25 stopni mrozu, więc nie odmówiłam. Zwierzęta przywieziono nocą, były przemarznięte. Najpierw miały być dwie kozy, ale zgodziłam się przyjąć cztery - opowiada pani Stanisława, która w ciepłym chlewiku ogrzewała je za pomocą gumowego termoforu.

Tej samej nocy jedna z kóz wydała na świat dwa koźlęta.

- Myślałam, że nie uda ich się uratować, ale żyją - cieszy się pani Stanisława.
Teraz jest ich sześć. Utrzymuje je z własnych pieniędzy. Gmina Drawno ma jednak pokryć koszty utrzymania zwierząt.

Wszystko jest już inaczej

- Pojedziemy je odwiedzić, jak już będzie ładnie. Teraz jesteśmy spokojni, bo wiemy, że też mają opiekę - powiedział pan Antoni, któremu pokazaliśmy zdjęcia małych kózek. - W Dobiegniewie chcę zostać do samej śmierci. Na polu mi się nie podobało. Ja już dawno poszedłbym ze Zdanowa, gdyby nie te kozy. Głupi byłem. Nie muszę tak ciężko pracować. Mam chorą rękę i słabo słyszę. Tutaj zawiozą mnie do lekarza. Mogę się rozbierać do spania i kąpać w wannie - dodaje.

- Źle mi tu? Mi kozy niepotrzebne. Chodzę na stołówkę - wtrąca jego zazwyczaj gderliwa żona Maria. Teraz bardzo się wyciszyła.

- Nie kłócimy się już. Jesteśmy teraz razem, a tam na polu tylko nerwy i nerwy były - dodaje mąż.

- Tak się złożyło, że dysponowaliśmy akurat dwoma miejscami i to w pokoju dla małżeństwa, więc mogliśmy natychmiast przyjąć państwa Prostaków. Wyglądali, jak z innej epoki. Pan Antoni był w gumowych butach i w zniszczonym płaszczu. Pani Maria była ubrana po męsku. Oboje nieśli w rękach portrety z młodości. Mówili, że nie chcą tu być, ale szybko zaakceptowali warunki. Nie znali innego życia - wspomina pierwsze spotkanie z nimi Barbara Kucharska dyrektor DPS-u.

Jego pracownicy złożyli wnioski o wydanie małżeństwu nowych dokumentów. Zaległe sprawy w Drawnie, m.in. związane z niezapłaconym czynszem zostaną uregulowane przez gminę, która opłaca za nich pobyt w DPS-ie.

- Jeżeli będą chcieli wrócić, to trzeba będzie zapewnić im inne warunki - mówi burmistrz Ireneusz Rzeźniewski.

Szybko się odnaleźli

Państwo Prostakowie jednak takiej ochoty już nie wyrażają. Szybko odnaleźli tu znajomych ze swoich okolic i zostali zaakceptowani przez współmieszkańców. Razem z nimi spędzają czas przed telewizorem i na zajęciach terapeutycznych. Oboje spacerują.

- Lubimy rysować. Ja nigdy nie chodziłem do szkoły - mówi pan Antoni i pokazuje obrazki powieszone nad ich łóżkami w pokoju obok portretów.

Pani Maria bardzo dba o męża, a on troszczy się o nią.

- Poprosiła, aby zawieźć ją do sklepu, bo postanowiła kupić sobie buty. Przywiozła też kosmetyki dla męża, bo chciała, aby ładnie pachniał - mówi pielęgniarka Beata Czerwińska.

Małżonkowie są 44 lata po ślubie.

- W kościele nawet byliśmy. Mamy tylko ślub cywilny, a ksiądz z Dobiegniewa obiecał udzielić nam kościelnego. Mamy tu, jak w raju - mówi Maria Prostak.

We wtorek o godzinie 21 w "Expressie Reporterów" w TVP 2 można będzie obejrzeć o nich film, który zrealizowała Wiesława Piećko z TV Szczecin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński