Jednym z pierwszych podopiecznych nowo otwartego domu pomocy społecznej w Szczecinie będzie 64-letni Jan C. (dane zmienione). Jego historia pokazuje, jak niedoskonały w Szczecinie jest system pomocy osobom chorym psychicznie.
Wiosną 2007 roku mężczyzna otrzymał decyzję, że ze względu na swoją chorobę powinien trafić do domu pomocy społecznej dla osób z problemami psychicznymi. Ale miejsca nie było. Dwa lata później zdesperowany mężczyzna wtargnął do siedziby miejskiego ośrodka pomocy rodzinie w Szczecinie i ciężko zranił jedną z pracownic.
- Wciąż mu powtarzali, że jest ósmy w kolejce i wkrótce otrzyma miejsce - pisała do urzędów siostra Jana C.
Psychiatrzy uznali, że w chwili czynu był niepoczytalny i nie może odpowiadać karnie na zranienie urzędniczki. Ale ze względu na brak miejsc w DPS, trafił do szpitala psychiatrycznego w Gorzowie. Siedzi tam do dzisiaj. Teraz jest szansa, że trafi do domu opieki. Nie zapomnieli o nim sędziowie. Napisali do dyrektora nowego DPS przy al. Wyzwolenia , czy przyjmie chorego.
- Oczywiście, że tak. Temu mężczyźnie trzeba pomóc i zrehabilitować - mówi ks. Andrzej Dymer, zarządca domu pomocy społecznej.
Czytaj więcej w papierowym wydaniu "Głosu"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?