Piotrowski chce kupić stocznię za pieniądze, które są w posiadaniu syndyka. Musi mieć zgodę sądu, a tej nie dostał. Sąd uznał, że jego dążenia są szczytne, ale otwarcie układu jest niemożliwe, bo potrzebna jest zgoda wszystkich wierzycieli. A tej nie ma.
- Wbrew pozorom być może ten nieprawomocny wyrok zwróci uwagę na fakt, że syndyk przez kilka lat nie potrafił sporządzić listy wszystkich wierzycieli - mówi Jacek Kantor, szef Solidarności '80 w byłej stoczni. - Upadłość Holdingu Stoczniowego trwa już 8 lat. Trochę długo jak na normalne działanie. A przynajmniej wystarczająco długo, by sporządzić listę wierzycieli.
Decyzja sądu niczego jeszcze nie przekreśla. Można wnieść na nią zaskarżenie do sądu upadłościowego. Prezes będzie też mógł, gdy znikną przyczyny nieustalenia wszystkich wierzycieli, złożyć powtórnie wniosek o otwarcie układu.
Już w roku ubiegłym Krzysztof Piotrowski głośno mówił, że Stocznia Szczecińska, jako pojedynczy podmiot, nie ma szans na reaktywację, ale poradziłaby sobie w ramach zrewitalizowanego Holdingu Stoczniowego. Złożył wówczas ofertę polskiemu rządowi, w której zadeklarował pomoc w odbudowie przemysłu stoczniowego w Polsce, ale została odrzucona.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?