Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz Plebiscyt. Chrzest ma już za sobą

Maurycy Machnio
Arkadiusz Szachnowski przy swoim stanowisku na poczcie. Stąd codziennie wyrusza do adresatów w Mieszkowicach i okolicy. - Mamy na poczcie bardzo zgraną ekipę, dobrze nam się pracuje - mówi listonosz.
Arkadiusz Szachnowski przy swoim stanowisku na poczcie. Stąd codziennie wyrusza do adresatów w Mieszkowicach i okolicy. - Mamy na poczcie bardzo zgraną ekipę, dobrze nam się pracuje - mówi listonosz. Archiwum prywatne
- To dla mnie miłe wyróżnienie - tak brzmiały pierwsze słowa Arkadiusza Szachnowskiego na wieść o wytypowaniu go przez adresatów.

Listonosz z Mieszkowic niedawno rozpoczął swoją przygodę z pocztą.

- Mój dziadek też był listonoszem. Pamiętam go ze zdjęć w mundurze. Wtedy uniformy wyglądały trochę inaczej. Gdy szukałem zajęcia dla siebie, postanowiłem spróbować tego zawodu. 20 lipca minął rok od momentu, gdy zacząłem pracę na poczcie - mówi pan Arkadiusz.

Nasz dzisiejszy kandydat jest w tak zwanej rezerwie kadrowej Urzędu Pocztowego w Mieszkowicach, co oznacza, że obsługuje na zmianę wszystkie rejony w mieście i całej okolicy.

- Gdy zastępuję jakiegoś kolegę w jego rejonie, ludzie pytają, gdzie jest ich listonosz. Ja się pojawiam i znikam, jednak mam dobry kontakt ze wszystkimi adresatami, spotykam się z sympatią z ich strony - mówi listonosz.

Najbardziej z jego wizyt cieszą się starsi mieszkańcy. Listonosz jest dla nich często jedyną osobą, z którą utrzymują kontakt, mogą porozmawiać.

Nasz kandydat porusza się pieszo. Z obciążoną listami i pismami torbą trzeba wchodzić na piętra, najwyższe budynki w Mieszkowicach mają po cztery poziomy. Dla pana Arkadiusza jest to jednak pewne przygotowanie kondycyjne - należy do Ochotniczej Straży Pożarnej.

- W wolnych chwilach działam z druhami ze straży, do OSP należę od trzech lat. Podoba mi się praca listonosza, ale moim marzeniem zawsze było też zostanie zawodowym strażakiem - przyznaje Arkadiusz Szachnowski.

Dobra kondycja i opanowanie przydały się już też w innej sytuacji. Podobno każdy listonosz ma w swoim rejonie jakiegoś "ulubionego" psa. Pan Arkadiusz niedawno poznał swojego.

- Zazwyczaj psiaki przybiegają i chcą, by je pogłaskać. Ale miałem też groźniejszą sytuację - uciekałem przed psem. To była suka amstafa - wspomina Arkadiusz Szachnowski i na pytanie o symboliczny chrzest w tej pracy odpowiada, że właśnie tak można nazwać jego przygodę z niebezpiecznym psem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński