Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napad w Stargardzie. Wpadł z pistoletem i krzyczał o pieniądze. Policja szuka sprawcy

Emilia Chanczewska [email protected]
Policja wciąż szuka sprawcy napadu na sklep przy ul. Gdańskiej.

Na długo zapamięta wtorkowy wieczór sprzedawczyni ze sklepu spożywczego przy Gdańskiej 6. Około 19.30 wszedł do środka dość wysoki, szczupły mężczyzna w kominiarce i grożąc pistoletem (nie wiadomo czy prawdziwym, czy atrapą) krzyczał, że chce pieniądze.

Spłoszyli łobuza

- Musiał czyhać i obserwować, kiedy będzie sama - mówi szefowa sklepu, działającego około 30 lat. - Zaczęła krzyczeć. Na szczęście w pobliżu był mąż i syn. Spłoszyli łobuza. Umknął i teraz można go szukać jak igły w stogu siana. Najważniejsze, że jej nie skrzywdził!

Około 30-letniej sklepowej nic się nie stało, nie zdążył też nic ukraść. W sklepie mają jednak nadzieję, że policji w końcu uda się go zatrzymać.

- Powinny być bardziej rygorystyczne kary, nawet za próbę kradzieży - uważa właścicielka. - Złodzieje czują się bezkarni. Nakradną po trochu w kilku miejscach i sprawy im umarzają ze względu na niską szkodliwość czynu. Policja mówiła nam, że ma pełne ręce roboty. Patroli tu za często nie widać, raczej tylko przejazdem.

Wspominają zabójstwo

Kupcy z Gdańskiej przeżyli kilka niebezpiecznych zdarzeń.

- Dwadzieścia lat temu było groźnie - wspomina szefowa sklepiku. - Dwóch braci z sąsiedztwa skłonnych było do rozbojów. Wchodzili do naszego sklepu, brali co im się akurat podobało i wychodzili nie płacąc. Teraz się zestarzeli i uspokoili.

Około 15 lat temu złodziej na gościnnych występach napadł na prowadzony wówczas przez małżeństwo grill bar.

- Wyważył okno z futryną i nas oskubał - opowiada stargardzianka. - Sporo drogich rzeczy zginęło. Policja go złapała, okazało się, że to całkiem porządnie wyglądający gość z Lublina. Najgorsze było, że podjechał pod bar z taksówkarzem ze Stargardu, który widział, że on ładuje skradzione nam łupy. Mąż musiał do Zielonej Góry jeździć po odzyskany sprzęt grający, mikrofalę.

Przy okazji próby wtorkowego napadu, okoliczni mieszkańcy i ludzie pracujący przy Gdańskiej przypominają najtragiczniejsze zdarzenie na tej ulicy. 3 lutego 2007 roku młody mężczyzna brutalnie zamordował sprzedawczynię z małego sklepu mięsnego. Później sprawca sam zgłosił się do prokuratury, a w zakładzie karnym popełnił samobójstwo.

- Do tej pory było w miarę bezpiecznie - mówią. - Gdańska, czy inna, łobuzeria grasuje wszędzie. Musimy być na takie sytuacje uodpornieni, to skutek sytuacji gospodarczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński