Rodzinny dom
Rodzinny dom, jest dla niej największym skarbem, ostoją. W sierpniu 1939 r. jej rodzice zapłacili ostatnią ratę za meble.
Helena Raszka wspomina: - Mateczko czy budujemy nowy dom, czy kupujemy samochód? - zapytał tatuś. A już za "chwilę" musieliśmy zostawić cały dobytek. Wróciliśmy w rodzinne strony ojca, nad San. W domu uczono mnie patriotyzmu, uczciwości. Katechizmem były dla mnie wieczorne nauki matki, zanim mnie sen zmorzył - opowiada poetka.
Już w Szczecinie
Do Szczecina przyjechała w 1951 r. Najpierw mieszkała przy ulicy Włodkowica, potem w tzw. międzynarodówce przy Ojca Bejzyma.
Pod koniec lat 50. z mężem Kazimierzem przeprowadzili się do mieszkania na drugim piętrze w kamienicy na Pogodnie.
Dwuosobowy tapczan, na którym Helena Raszka odpoczywa, pisze, czyta otoczony jest ze wszystkich stron pamiątkami. Dominuje wśród nich kolekcja zwierząt.
- Mogłabyś je posprzątać - upomina mąż Kazimierz.
- Leżę w ubraniu, w kacabajce, więc nie czuję się pacjentką i patrzą na mnie żabka, miś, wiewiórka - wyjaśnia poetka.
Piórko sroki
Na stoliczku obok tapczanu, w niewielkim dzbanuszku tkwi piórko sroki, które otrzymała w prezencie tuż przed końcem drugiej wojny światowej. Stoi hinduski drewniany słoń, krokodyl, macedoński osiołek.
- One się lubią, wszystkie dostałam w prezencie - wyjaśnia Helena Raszka. Sama zaś kupiła pluszowego misia, bo wydawał się jej taki samotny w kiosku.
Nad nim wisi "vermeerowska" reprodukcja. Na ścianie rozpościera się gałąź trzmieliny. Zasuszone liście trzymają się mocno gałązki, mimo, iż wisi tu od ponad 30 lat.
Pamiatkowa gałąź
- Tę gałąź uciął mój tata. Był ichtiologiem z wykształcenia. Zajmował się, odbudową stawów. I ta spora gałąź pochodzi z nad stawu w Barnówku. A reszty dowiedziałam się od męża, który podobnie jak mój tata, jest ichtiologiem - opowiada pani Helena.
Helena Raszka uwielbia zwierzęta i kocha przyrodę. Kiedy była małą dziewczynką, gdy tylko miała czas, biegła nad strumyk i łowiła raki przy świetle pochodni. W metalowej niemowlęcej wanience hodowała kijanki i nie mogła pojąć czemu po jakimś czasie znikały.
Kawka Kaśka
W mieszkaniu na Pogodnie mieszkała kiedyś kawka, którą domownicy nazwali Kaśka.
- Mnie czesała, wnukowi Tomaszkowi mierzwiła włosy na gniazdo, a mężowi - siadała w złożonych dłoniach by się ogrzać - wspomina pani Helena.
Na niezliczonych półkach z książkami (a książek jest kilka tysięcy, ustawionych w kilka rzędów na półce) ułożone są kamienie.
Najwięcej jest krzemieni. Jest kolekcja "czaszek", "drapieżników". Jest również "broń" - kamień z tak wyżłobionymi otworami, że swobodnie można włożyć w nie odpowiednio palce i nieźle komuś przyłożyć. Jest też kamyczek z Grecji - podarunek od Mieczysławy Buczkówny, matki Tomasza Jastruna.
Kiedyś, gdy zdrowie dopisywało, Helena Raszka raz w tygodniu polerowała wszystkie kamienie. Dziś opowiada o nich niezwykłe historie.
Kasztany dla zdrowia
Dla zdrowia trzyma kasztany. Wkłada je w płócienne woreczki.
- Takie po mące świątecznej z lat 60. - wyjaśnia. Posmarowane kremem nivea, błyszczą w koszyczkach ustawionych na podłodze, stole, regale.
Mieszkanie Heleny Raszki wypełnione jest szczelnie rzeczami potrzebnymi od zawsze. One wszystkie muszą tu być. Bo nie wiadomo kiedy poetka sięgnie po książkę, a może po wspomnienia, a może po natchnienie....
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?