Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadużywanie alkoholu, praca na czarno i za grosze, czyli problemy w Dobrzanach

Emilia Chanczewska
Dobrzany, ulica Dworcowa. Agnieszka Myszkowska ze Stargardu na miejscu zdarzenia, ze swoim rozbitym audi.
Dobrzany, ulica Dworcowa. Agnieszka Myszkowska ze Stargardu na miejscu zdarzenia, ze swoim rozbitym audi. archiwum prywatne
Wypadek, do którego doszło pierwszego maja w Dobrzanach, zwraca uwagę na niepokojące zjawisko w tej miejscowości. Jego źródeł należy szukać w nadużywaniu alkoholu i nielegalnej pracy.

- 25-latek, który w środku dnia, przed godziną 15, jedzie cudzym motocyklem, bez prawa jazdy, mając 3,2 promila alkoholu w organizmie? - mówi Agnieszka Myszkowska, stargardzianka, na której audi wpadł czołowo w Dobrzanach pijany motocyklista. - Coś jest nie tak, że dochodzi do takich rzeczy! Jak to jest, że nikt nie reaguje, gdy po spożyciu alkoholu pod sklepem wsiada nietrzeżwy i jedzie dalej? Skąd takie przyzwolenie?

Pani Agnieszka zna te okolice, bo jako mediator i tzw. couch pracuje z rodzinami w gminie Dobrzany. Z najbliższymi chciała w czasie majówki odpocząć nad jeziorem w Krzemieniu. Wypadek pierwszego dnia zepsuł im pobyt. Audi A3, które zapaliło się po zderzeniu z motocyklem, nadaje się do kasacji.

- To cud, że wszyscy żyjemy - mówi Agnieszka Myszkowska. - Jechałam powoli i widząc jak wypada z bardzo ostrego zakrętu zahamowałam. Motocyklistę zamortyzowała szyba auta, dalej były drzewa i nie miałby szans. Najprawdopodobniej dlatego przeżył bez większych obrażeń, bo był tak mocno pijany.

Jak się okazuje, alkohol to problem nie tylko sprawcy wypadku, jego ojca, który nietrzeźwy zjawił się na jego miejscu, ale także innych mieszkańców małej wioski pod Dobrzanami.

- Alkohol jest tu cały czas, a jego rodzina w ogóle jest trudna - mówi sołtys miejscowości, z której pochodzi 25-latek. - Szkoda chłopaka, że tak się zmarnował. Może ten wypadek czegoś go nauczy? Może będzie też nauczką dla innych?

Za rozpijaniem mieszkańców stać mają pracodawcy, zatrudniający ich na czarno, za takie grosze, że wystarcza tylko na alkohol. Czasami zamiast płacić każą naciąć sobie drewna.

- Gdyby zatrudniali legalnie, pracujący musieliby się wywiązywać z obowiązków i nie byłoby takiego pijaństwa - uważa sołtys. Piją, a potem jadą, często nawet bez prawa jazdy.

- Potrafią pijani ciągnik z bronami prowadzić, aż strach z domu wychodzić! - opowiada sołtys. - Dziękować Bogu, że ludziom z samochodu nic się nie stało. Babcia chłopaka od nas mówiła, że on ma złamany obojczyk i rękę. W poniedziałek mieli go wypuścić ze szpitala. Młody, fajny, ale alkohol go gubi.

Przedstawicielka wsi nie ma nadziei na zmianę sytuacji. - Jak we wszystkich popegeerowskich środowiskach ludzie są pokrzywdzeni po przemianie, pozostawieni sami sobie - twierdzi. - Kiedyś mieli pracę, dziś nie mają nic.

Cieszy się, że od jesieni przypomniała sobie o nich policja. - Na policję nie możemy narzekać, kiedyś przyjeżdżali tylko na wezwania, do rodzinnych awantur, teraz częściej tu zaglądają. - opowiada. - Zatrzymują samochody, kontrolują. Niektórzy więc przestali jeździć pod wpływem. Szkoda, że nie wszyscy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński