Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na wokandzie pożar w escape roomie w Koszalinie. Zeznania dyspozytorów pogotowia z Kołobrzegu [ZDJĘCIA]

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Kolejna odsłona procesu w sprawie tragicznego pożaru escape roomu z 4 stycznia 2019 roku to zeznania kolejnych świadków - tym razem dyspozytorów pogotowia ratunkowego.
Kolejna odsłona procesu w sprawie tragicznego pożaru escape roomu z 4 stycznia 2019 roku to zeznania kolejnych świadków - tym razem dyspozytorów pogotowia ratunkowego. Joanna Krężelewska
Dotąd, na 22 terminach rozprawy, wyjaśnienia złożyli oskarżeni, głos zabrali rodzice ofiar tragicznego pożaru, zeznawali strażacy, ratownicy medyczni, lekarz. We wtorek o swoich działaniach opowiedzieli dyspozytorzy pogotowia ratunkowego.

W grudniu ubiegłego roku przed Sądem Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces czworga oskarżonych w związku z pożarem w escape roomie, w którym 4 stycznia 2019 roku zginęło pięć 15-latek - Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia. Jedyne okno w pomieszczeniu gry Mrok, w którym zamknięto dziewczęta, było zabite deskami i okratowane. Nastolatki nie mogły wydostać się z obiektu – od wewnątrz w drzwiach nie było klamki. Zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla.

Akt oskarżenia obejmuje 30-letniego Miłosza S., projektanta i organizatora escape roomu; Małgorzatę W., jego babcię, która zarejestrowała działalność; Beatę W., która współprowadziła lokal i pracownika Radosława D. Wszyscy odpowiadają za umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu dziewcząt, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Niezmiennie oskarżony Miłosz S. na salę rozpraw przychodzi w kominiarce, kamizelce kuloodpornej i w asyście uzbrojonych po zęby policjantów służb specjalnych.

Po 10 miesiącach procedowania na świadków wezwani zostali dyspozytorzy medyczni, którzy przyjmowali zgłoszenia w Kołobrzegu, skąd obsługiwano wschodnią część województwa zachodniopomorskiego. Na dyżurze były, jak zawsze zresztą, cztery osoby.

- Odebrałem telefon. Zgłoszenie o pożarze w Koszalinie. Jednoczasowo koleżanka przyjęła wezwanie do tego samego zdarzenia. Ona zajęła się przekazaniem zlecenia do dyspozytora głównego, a ja starałem się ustalić, co się dzieje – opisywał 57-letni Adam Szuster, dziś ratownik medyczny w kołobrzeskiej filii Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, wówczas dyspozytor. - Osobą zgłaszającą był młody mężczyzna. Nie podał danych. Powiedział, że była impreza i na pierwszym piętrze wybuchł pożar. Podany adres wyświetlił mi się na mapie, jako budynek, gdzie jest sklep sportowy.

Kamienica ze sklepem znajduje się jednak kilkanaście metrów od escape roomu – przy ul. Piłsudskiego 90, a pożar wybuchł pod nr 88. I nie na piętrze, a na parterze. - Nie padła jednak nazwa escape room. Starałem się ustalić wiek osób pokrzywdzonych - czy to małe dzieci, czy starsze, którym można wydać polecenia. Zgłaszający powiedział, że są trzy, albo cztery osoby. Osiemnastoletnie – zeznał Adam Szuster. Dyspozytor powiadomił koszaliński SOR, że mogą spodziewać się ciężko poparzonych pacjentów.

Drugi telefon odebrała dyspozytorka, która dziś jest już na emeryturze. – Było to zgłoszenie ponaglające od kobiety. „Jest pożar! Gdzie karetka?” – krzyczała zdenerwowana i rozłączyła się, a później już nie odebrała – zeznała 69-letnia kobieta.

– Słyszałam, że kolega wezwał karetki, ale nie wsłuchiwałam się w szczegóły. Wpadały nam już kolejne zgłoszenia – tłumaczyła. Rodzice zmarłych dziewcząt dociekali, skąd dyspozytorka wiedziała, że na miejscu jest już zespół medyków. – Źle się wyraziłam. Ja się domyślałam, że karetka już jest z racji bliskiej odległości szpitala – doprecyzowała kobieta.

Trzecia z dyżurujących 4 stycznia 2019 roku dyspozytorek kołobrzeskiej filii Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego również jest dziś na emeryturze. – Nie odebrałam telefonu w sprawie tego pożaru, bo miałam wtedy inne zgłoszenia. Dyspozytor główny, który dysponuje zespołami ratownictwa medycznego, wysłał karetkę, a telefonów ponaglających było dość dużo. Atmosfera była nerwowa – wskazała, tłumacząc, że nie ma nic więcej do dodania w sprawie.

Na razie przed sądem nie został przesłuchany kluczowy świadek - dyspozytorka, która odebrała telefon od dziewczynki dzwoniącej pod nr 112 z escape room'u. Kobieta przedstawiła sądowi zwolnienie lekarskie. Może zostać wezwana w późniejszym terminie. Strony rozważają odtworzenie wówczas nagrania treści dramatycznej rozmowy.

Wątek dotyczący przebiegu samej akcji ratunkowej – ocenę działań pracowników Centrum Powiadamiania Ratunkowego, służb medycznych i straży pożarnej – prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania. Śledztwo wciąż trwa. Na tym etapie nikt nie usłyszał zarzutów.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na wokandzie pożar w escape roomie w Koszalinie. Zeznania dyspozytorów pogotowia z Kołobrzegu [ZDJĘCIA] - Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński