Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tropie bohaterki ze zdjęć. Znaleźliśmy ją!

Marek Rudnicki
Pani Iza Pawlikowska po latach wróciła do swojej pasji i jest dziś studentką szczecińskiej Akademii Sztuki. Studiuje na drugim roku malarstwa. Na uczelni znalazła urządzenie opatentowane przez ojca
Pani Iza Pawlikowska po latach wróciła do swojej pasji i jest dziś studentką szczecińskiej Akademii Sztuki. Studiuje na drugim roku malarstwa. Na uczelni znalazła urządzenie opatentowane przez ojca Sebastian Wołosz
Jakiś czas temu skontaktował się z nami Czytelnik, Marek Oziewicz. Poinformował, że jego syn Piotr natrafił w ruinach fabryki Wiskordu na część starego negatywu. Zdjęcia przesłał nam na [email protected].

Budowę fabryki sztucznego jedwabiu (po wojnie znanego Wiskordu) rozpoczęto w roku 1896 przy dzisiejszej ulicy Transportowej. To mała uliczka odchodząca w prawo od głównej ulicy Metalowej w Żydowcach. Praktycznie fabryka byłą gotowa do rozruchu dopiero w roku 1903.

Tajemnicze zdjęcia odnalezione w ruinach

Jakiś czas temu skontaktował się z nami Czytelnik, Marek Oziewicz. Poinformował, że jego syn Piotr natrafił w ruinach fabryki Wiskordu na część starego negatywu.

- Oczyściłem go delikatnie i zeskanowałem - powiedział nam przesyłając zeskanowane negatywy na [email protected]. - Jest na nich nawet nieźle zachowanych 11 zdjęć, które prawdopodobnie zostały zrobione w latach siedemdziesiątych na Lodogryfie. Przedstawiają małą dziewczynkę na łyżwach. I jest też zdjęcie pary małżeńskiej. Te chyba jest dużo starsze, przedwojenne, a przynajmniej na to wskazuje ubiór pary i charakterystyczne ustawienie się do fotografii. Widać, że zdjęcie zrobiono ze starej fotografii ułożonej na kocu.

Zobacz więcej:

Przedstawiamy odzyskane fotografie sprzed lat. Może ktoś rozpozna dziewczynkę na łyżwach lub swoich przodków na starej fotografii. Bardzo prosimy o kontakt na alarm@gs24.pl.

Co za odkrycie! Nasz Czytelnik w ruinach Wiskordu odnalazł s...

Żydowska Fabryka Fałszywego Jedwabiu

Wiskordu już nie ma i tylko starsze pokolenie pamięta, ten działający, jeden z największych zakładów przemysłowych Szczecina.

Bardzo ciekawy, powojenny wątek fabryki, przytacza dr Marek Łuczak, autor wielu książek opisujących poszczególne dzielnice Szczecina.

- W 1914 roku pracowało tutaj aż 1500 osób - opowiada. - Po zakończeniu pierwszej wojny światowej przez Niemcy przetoczył się głęboki kryzys gospodarczy, który nie ominął też ówczesnego Sydowsaue. Skutek był taki, że w 1933 roku zakład zatrudniał zaledwie 600 pracowników. Kolejnym ciosem dla fabryki była kolejna wojna. W 1944 roku zakład został uszkodzony w wyniku nalotów alianckich. Obrazu zniszczenia dopełniła Armia Czerwona, która zdewastowała fabrykę wywożąc 90 procent wyposażenia. Wydawało się, że zakład już nigdy nie ruszy.

I tu pojawia się tajemnicza nazwa „żydowskiej fabryki”.

- Powojenne władze postanowiły, mimo braku maszyn, uruchomić zakład. 22 lutego 1946 przyjechała dziewięcioosobowa delegacja z podobnego zakładu w Tomaszowie Mazowieckim, która miała ocenić szanse na ponowny rozruch. Na jej czele stał Tadeusz Rosner, późniejszy profesor i rektor Politechniki Szczecińskiej. To on był późniejszym, wielkim orędownikiem budowy w Policach nowoczesnej fabryki nawozów sztucznych.

Teren wokół fabryki był prawie niezamieszkały. W Podjuchach mieszkała tylko jedna rodzina, obok w Kluczu już dwie, a w Żydowcach jeszcze nie było nikogo.

Cała delegacja z Tomaszowa zamieszkała w jednym domu. Stali się tym samym pierwszymi mieszkańcami osiedla i pierwszymi pracownikami zakładu.

- Rosner ze swoimi ludźmi zarywał szereg nocy, żeby tylko fabryka ruszyła - opowiada Łuczak. - Sprowadził sobie ekspertów z Anglii, m.in. inżynierów Henryka Vogta i Tadeusza Malinowskiego, których w późniejszych latach spotkały represje za ich „angielskie” pochodzenie. Wcześniej jednak pomogli Rosnerowi odbudować zakład. I tu taka ciekawostka. W sierpniu 1946 roku Rosner razem z dyrektorem z ministerstwa przemysłu, Bohdanem Paryzalem pojechali do Międzyzdrojów. Tylko po to, żeby poinformować opalającego się na plaży prezydenta Szczecina Piotra Zarembę o planach uruchomienia fabryki w Żydowcach. Zdobyli jego pełne poparcie i zaangażowanie. I to właśnie Zaremba w swoich pamiętnikach wspomniał o pewnym kandydacie z Polski, który chciał pracować w Wiskordzie, a kopertę ze swoją aplikacją zaadresował do „Żydowskiej Fabryki Fałszywego Jedwabiu”. Czy nieszczęśnik dostał pracę? Tego już Zaremba nie odnotował.

Miałam wówczas chyba osiem lat

Wracamy do zdjęć odnalezionych w ruinach fabryki. Opublikowaliśmy je na swojej stronie internetowej gs24pl. Z prośbą, aby zgłaszali się do nas ci, którzy rozpoznają na zdjęciach siebie.

I otrzymaliśmy takie zgłoszenie od pani Izy Pawlikowskiej.

- To był rok 1977, a ja byłam uczennicą Szkoły Podstawowej nr 69 - opowiada. - Zdjęcie zrobił mi albo mój tata, albo brat Tomek, tego nie pamiętam.

- Wspomina, że fotografią zaraził dzieci ich ojciec, Jarosław Pawlikowski z zawodu elektronik - dodaje. - W domu była ciemnia i szczególnie brat spędzał w niej wiele godzin. Gdy dorósł, zajmował się zawodowo fotografią.

- Na Lodogryf chodziliśmy z rodzicami - opowiada. - Łyżwy były wypożyczane, bo trudno było takie „profesjonalne” kupić, a poza tym kosztowały dużo. Ja jeździłam na łyżwach, bo pierwsze, takie z dwoma płozami, dostałam dużo wcześniej. Później miałam takie przykręcane do zelówki. Pamiętam, że nie zawsze chodziło się na Lodogryf, bo to kosztowało. Z tymi drugimi łyżwami chodziłam do Parku Kasprowicza, gdzie zjeżdżało się z oblodzonej skarpy.

Pytamy o tajemniczą parę na starym zdjęciu, prawdopodobnie przedwojennym.

- Tak, to przedwojenne zdjęcie brata mojego dziadka, Stefana Bohowicza - potwierdza pani Iza. - To był jego najstarszy brat, Julian z żoną. Ale jej imienia nie pamiętam. Dziadek był najmłodszym z dziewięcioro rodzeństwa. Mieszkali w Rogowie w siedleckim. Dziadek trafił w czasie wojny do obozu koncentracyjnego. Zmarł tuż przed stanem wojennym. O obozie nie opowiadał tak, jak zwykle to czynią kombatanci. Raczej jakieś anegdoty. Może dlatego, że mówił do nas, a byliśmy jeszcze dziećmi.

Wypadek przerwał wymarzone studia

Pani Iza po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego nr 8, szkoły sportowej, zdała egzaminy na architekturę na Politechnice Szczecińskiej.

Na trzecim roku, w czasie ferii zimowych wyjechała w góry na narty. Jeden ze zjazdów zakończył się dość poważnym wypadkiem, który praktycznie wyeliminował ją z życia na trzy lata.

- Nie wróciłam na architekturę - wspomina. - Trzeba było pracować i założyłam firmę zajmującą się grafiką komputerową.

Po latach trafił w jej ręce katalog Akademii Sztuki. Zainteresowała ją możliwość studiowania. Długo się nie zastanawiała i i dziś jest na drugim roku malarstwa.

- Sztuka mnie dogoniła - śmieje się. - A wie pan, co znalazłam w ciemni uczelni? Zegar ciemniowy, który opatentował mój tata. Jeszcze pamiętam, jak gdy byłam małą dziewczynką pomagałam mu wytrawiać płytki do urządzeń, które produkował. A tu wchodzę pierwszy raz do ciemni, patrzę, a tu stoi zegar mojego taty.

Pytam, jak klisza znalazła się w Wiskordzie?

- Brat pracował u syndyka firmy i tam też korzystał z ciemni. Przy likwidacji musiał gdzieś zagubić jedną z klisz.

Upadek wielkiej firmy
Schyłek znanej nie tylko w Polsce firmy zaczął się w okresie przemian gospodarczo-politycznych.

- Zadłużony do granic możliwości, bo na 111 mln zł zakład zamknięto w 2000 r. - opowiada Łuczak. - Fabrykę przejął syndyk, który nie potrafił sprzedać jej w całości. Zabrakło chętnych. W związku z tym zdecydowano się na podział terenu pofabrycznego na 27 działek. Do 2014 roku sprzedano prawie wszystkie, poza dwiema. Dzisiaj działa na jej terenie kilkadziesiąt mniejszych firm zajmujących się głównie galwanizacją, niklowaniem i chromowaniem. Zbycie działek nie było sprawą łatwą. Stan budynków był zły, a wspólne sieci mediów np. wody czy kanalizacji nie ułatwiały podziału terenu pofabrycznego. Przeszkadzała także, jak mówiono, przyroda.

Polecamy na gs24.pl:

Występ wiekowej kapeli Alphaville zgromadził sporą liczbę fanów. Koncerty to stały punkt Dni Morza, ale warto pomyśleć też o wprowadzeniu ambitniejszych pozycji w programie

Dni Morza w Szczecinie. Plusy i minusy imprezy. Jak się bawi...

Gs24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński