Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na statku pierwsi po Bogu

Krystyna Pohl, 13 grudnia 2006 r.
W tym roku spotkanie wigilijne odbędzie się w przyszłym tygodniu. Jak zwykle towarzyszyć mu będzie łamanie się opłatkiem, składanie życzeń. Nie zabraknie też wspomnień.
W tym roku spotkanie wigilijne odbędzie się w przyszłym tygodniu. Jak zwykle towarzyszyć mu będzie łamanie się opłatkiem, składanie życzeń. Nie zabraknie też wspomnień. Marcin Bielecki
Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej istnieje trzydzieści lat. Zrzesza ponad 60 członków. Podobny, nieco młodszy klub funkcjonuje w Trójmieście.

- Pomysł utworzenia takiego klubu narodził się spontanicznie - wspomina kpt.ż.w. Andrzej Huza, jeden z inicjatorów utworzenia klubu i pierwszy jego przewodniczący. - Po zdanych egzaminach kapitańskich spotkaliśmy się w nie istniejącej już "Kaskadzie" i tam na serwetce spisaliśmy zasady funkcjonowania takiego klubu. To była połowa roku 1975, ale dopiero w następnym roku jesienią udało się klub zarejestrować. Ówczesna władza stwarzała różne trudności, patrzyła na nas podejrzanie. Bardzo się nie podobało to słowo "klub". Ale my upieraliśmy się przy nim, bo nasza organizacja została stworzona na wzór podobnych kapitańskich klubów istniejących w Anglii. Spotykamy się regularnie, ale dobrowolnie, bez podpisywania listy obecności.

Jakby nie patrzeć elitarny klub wyrósł z potrzeby integracji środowiska, wymiany doświadczeń zawodowych, wsparcia i pomocy kolegom a także kultywowania dobrych tradycji polskich kapitanów, szerzenia wychowania morskiego wśród młodzieży.

"Bez morskiej świadomości narodu nie będzie morskiej Polski"

Klub ma na swoim koncie wiele akcji. Siedemnaście lat temu aktywnie włączył się w budowę pomnika "Tym, którzy nie powrócili z morza". Pomnik stoi na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Klub opiekuje się nim. A kapitanowie co roku w dniu 1 listopada kwestują na rzecz pomnika.

Od trzech lat Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej współuczestniczy w organizowaniu spotkań pisarzy marynistów z czytelnikami.

"Bez morskiej świadomości narodu nie będzie morskiej Polski". Te słowa często powtarzane przez kpt. Aleksandra Walczaka stały się hasłem tych spotkań. Kpt. Walczak przez 12 lat był rektorem Wyższej Szkoły Morskiej i prezesem klubu. Jest jedynym kapitanem uhonorowanym Pierścieniem Hallera.

Spośród szczecińskich kapitanów paru ma na swoim koncie dorobek literacki. W czołówce jest Eugeniusz Daszkowski, autor 18 książek. Książki oraz morskie opowieści piszą też Włodzimierz Grycner, Józef Gawłowicz. Wspomnienia wydali Andrzej Huza, Tomasz Dziwota a w formie fraszek przedstawił je Stanisław Chrostowski. Teraz kapitanowie przygotowują swoje wspomnienia, które znajdą się w publikacji poświęcone 60-leciu szkolnictwa morskiego w Szczecinie.

Nauka trwa bardzo długo

Zdaniem Zbigniewa Szozdy prorektora ds. nauczania Akademii Morskiej, około 70 procent absolwentów wydziału nawigacyjnego dochodzi do stopnia kapitana. Droga ani nie jest prosta ani krótka. Zazwyczaj zabiera około 10 lat od ukończenia uczelni, czasem trwa krócej, co zależy od intensywności pływania, czyli praktyki morskiej oraz armatora zainteresowanego awansowaniem pracownika.
Dyplom kapitana osiąga się po ukończeniu różnych kursów i zdaniu egzaminów.
Dyplomy wydają urzędy morskie. Ten w Szczecinie w tym roku wydał 94 dyplomy kapitańskie. W zeszłym roku było ich 150.

Mamy pięć tysięcy kapitanów

Polska Żegluga Morska, największy krajowy armator, zatrudnia około 200 kapitanów. Zdecydowana większość pierwszych po Bogu pływa na statkach zagranicznych armatorów. Z szacunkowych danych (nikt nie prowadzi statystyki) wynika, że możemy mieć w Polsce od czterech do pięciu tysięcy kapitanów.

Od kilkunastu lat piękną tradycją kapitanów są wigilijne spotkania. Odbywają się w Akademii Morskiej w klubie "Pod Masztami". Na sali dominują kapitańskie mundury i złote paski dystynkcji. Kapitanowie żeglugi wielkiej zapraszają mechaników, rybaków a w tym roku po raz pierwszy zaproszą kapitanów żeglugi jachtowej. W zeszłym roku frekwencja była wyjątkowa. Zgromadziło się ponad 120 osób.

Klub nagrodzony Odznaką Gryfa Pomorskiego

W tym roku takie spotkanie odbędzie się w przyszłym tygodniu. Jak zwykle towarzyszyć mu będzie łamanie się opłatkiem, składanie życzeń. Nie zabraknie też wspomnień i dywagacji czy współczesny kapitan nadal jest na statku tym pierwszym po Bogu. Jedni twierdzą, że tak, bo na statku ciągle nie ma miejsca na demokrację.

Drudzy uważają, że dawno minęły czasy, gdy kapitan rzeczywiście decydowało wszystkim. I dziś kapitan to wyciągnięte ramię armatora. Ma przede wszystkim dbać o dobrą, czyli przynoszącą pieniądze eksploatację statku, nadzorować jego stan techniczny i jakość pracy załogi.

W tym roku Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej w uznaniu dla jego działalności został odznaczony Złotą Odznaką Gryfa Pomorskiego.

Rozmowa z kpt. Wiktorem Czappem, przewodniczącym Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej

(fot. Marcin Bielecki)

- Ponad pół wieku temu skończył pan Państwową Szkołę Morską w Szczecinie, 36 lat spędził na morzu. Niedawno odbył pan parę rejsów jako gość syna, który też jest kapitanem. Zmieniło się pływanie?

- Oj, bardzo. Ja miałem praktykę na wspaniałym żaglowcu "Dar Pomorza", pływałem też na parowcach. Poznałem smak romantyki morza. Dziś już tego nie ma. Moje rejsy co prawda trwały długo, ale i postoje w portach były długie. Był czas na zwiedzanie świata, poznawanie egzotycznych miejsc. Teraz o tym można tylko pomarzyć. Postoje trwają krótko, bywa że kilkanaście a nawet kilka godzin. Szalony pośpiech z lądu przeniósł się na morze.

- Statki też się zmieniły.

- Całkowicie opanowała je elektronika i komputery. Statki są coraz szybsze, coraz nowocześniejsze. Na głównych szlakach żeglugowych jest ich coraz więcej. Tylko sztormy i mgły się nie zmieniły. Aczkolwiek w tych ostatnich dzięki radarom łatwiej się poruszać.

- Z dwóch synów jeden wybrał morze i poszedł w pana ślady.

- Ale kapitanem chce też zostać wnuk Błażej, który teraz studiuje w angielskiej szkole morskiej w Southampton. Nas na morze gnała przygoda, chęć poznania świata. Ci, którzy teraz wybierają zawód marynarza bardziej kierują się racjonalnymi przesłankami i pasją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński