Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na łasce urzędników

Michał Fura, 26 listopada 2004 r.
Bartek Ubych ma wreszcie powody do zadowolenia. Tuż przed zamknięciem gazety dowiedział się, że dostanie jednak pieniądze na szkolenie. Urząd pracy wycofał się z wcześniejszej odmownej decyzji. - Uznaliśmy, że ten pan nie ma szans na znalezienie pracy w kraju, a jedynie za granicą. Dlatego zdecydowaliśmy, że damy mu pieniądze. Mamy jednak nadzieję, że potwierdzenie od agencji stanie się faktem i będzie pracował u norweskiego armatora - mówi Joanna Sokalska. Wielu innych nie może jednak liczyć na taką decyzję.
Bartek Ubych ma wreszcie powody do zadowolenia. Tuż przed zamknięciem gazety dowiedział się, że dostanie jednak pieniądze na szkolenie. Urząd pracy wycofał się z wcześniejszej odmownej decyzji. - Uznaliśmy, że ten pan nie ma szans na znalezienie pracy w kraju, a jedynie za granicą. Dlatego zdecydowaliśmy, że damy mu pieniądze. Mamy jednak nadzieję, że potwierdzenie od agencji stanie się faktem i będzie pracował u norweskiego armatora - mówi Joanna Sokalska. Wielu innych nie może jednak liczyć na taką decyzję. Sławek Ryfczyński
Urząd pracy odmówił marynarzowi pieniędzy na szkolenie, dzięki któremu miał dostać pracę. Powód? Bo jego zatrudnienie potwierdził pośrednik pracy, a nie sam pracodawca.

Bartłomiej Ubych kończy w przyszłym roku Akademię Morską w Szczecinie. Kierunek - nawigacja. Postanowił jednak nie czekać i zawczasu zdobywać doświadczenie zawodowe.

Za pośrednictwem agencji Polish Manning Service znalazł pracę na statku u norweskiego armatora. Ten postawił jednak warunek. Przyjmie go do pracy, jeśli będzie miał skończone trzy kursy: z obsługi radaru, pożarowy wyższego stopnia i pierwszą pomoc medyczną.

W Szczecinie tak, u nas - nie

Wszystko kosztuje ponad tysiąc złotych. Bartłomiej zwrócił się więc do Powiatowego Urzędu Pracy w Świnoujściu o sfinansowanie kursu. PUP odmówił.

- Jest pan przewidziany do zatrudnienia na statku armatora norweskiego. Skoro pana pracodawcą byłby armator z Norwegii, to on powinien wydać zapewnienie, że pana zatrudni, a nie pośrednik - uzasadniła decyzję Renata Młynarczyk, dyrektor świnoujskiego PUP.

- Zupełnie tego nie rozumiem. Moja koleżanka w Szczecinie dostała pieniądze z urzędu pracy, a miała takie same dokumenty jak ja, czyli z potwierdzeniem zatrudnienia przez agencje, a nie pracodawcę - mówi Bartłomiej. - Dlaczego w Świnoujściu jest inaczej? Przecież agencja reprezentuje pracodawcę i nie ma innej możliwości otrzymania potwierdzenie bezpośrednio od niego. W ten sposób tracę szansę na pracę. I co? Mam się zapisać potem jako bezrobotny?!

To nie jedyny przypadek odmowy pieniędzy na szkolenie. W takiej samej sytuacji znalazł się też inny marynarz. Powód był ten sam. Potwierdzenie zatrudnienia wystawiła mu agencja pośrednicząca, a nie osobiście pracodawca.

Bo takie jest prawo

Wszystko przez ustawę o promocji zatrudnienia na rynku pracy. Zawęża ona możliwość przyznania pieniędzy na szkolenie pracownika tylko do sytuacji, w której zatrudnienie potwierdzi osobiście pracodawca.

Przepisy dotyczą oczywiście nie tylko samych marynarzy, ale wszystkich grup zawodowych. Najbardziej dotykają jednak tych, którzy pływają na statkach, bo szukaniem dla nich pracy zajmują się wyspecjalizowane agencje i to one pośredniczą między pracownikiem a pracodawcą.

W przypadku innych zawodów, urząd też odmawia pieniędzy na szkolenie.

- Ale to dotyczy sytuacji, gdy mamy ofertę pracy w tym zawodzie w Polsce - tłumaczy Joanna Sokalska, zastępca dyrektora PUP. - Chodzi o to, żeby wyszkolonego pracownika za pieniądze z urzędu pracy zatrzymać w Polsce, a nie wysyłać za granicę.

Marynarze są w o wiele trudniejszej sytuacji. W większości przypadków, jedyną szansą na pracę jest zatrudnienie u zagranicznego armatora.

- Kto mi tu na miejscu da pracę na statku? Marne szanse - przyznają marynarze.

Oni decydują

W rezultacie, to czy taką szanse dostanie konkretny marynarz, zależy tylko i wyłącznie od interpretacji przez urzędnika. Może on przyznać pieniądze na szkolenie marynarzowi, mimo że pracę gwarantuje mu tylko agencja.

Może też odmówić - podpierając się wtedy ustawą, która mówi, że warunkiem ich otrzymania jest potwierdzenie od pracodawcy.

- To prawda. Ustawa jest taka, że wszystko zależy od urzędnika - mówi Joanna Sokalska. - Nie ma tutaj żadnych konkretnych zasad, które wyznaczałoby prawo. Każdy przypadek musimy rozpatrywać indywidualnie i zdecydować, czy przeznaczamy pieniądze, czy też nie.
Tłumaczy, że urząd odmawia, bo ma złe doświadczenia z agencjami.

- Zdarzało się, że agencja obiecywała pracę, a później nie dotrzymywała obietnicy. A my pieniądze na szkolenie daliśmy - podkreśla. - Dlatego, gdy przychodzi do nas kolejna osoba, której pracę gwarantuje ta sama agencja, poważnie zastanawiamy się, czy drugi raz jej zaufać.

Urzędnikom byłoby o wiele łatwiej, gdyby ustawa nie zawężała przyznania pieniędzy tylko do gwarancji bezpośrednio od pracodawcy.

- Praktyka pokazuje, że pewne zapisy trzeba zmienić. Miejmy nadzieję, że tak stanie się też w tym przypadku - mówi Joanna Sokalska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński