Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na ferie w góry! Co spakować do bagażnika?

Adam Lewandowski / pomorska.pl
Już niedługo w naszym województwie rozpoczynają się ferie zimowe. Dla wielu to czas wyjazdu z dziećmi na wakacje w góry. Co powieśmy ze sobą zabrać w taką trasę?

Nawroty mrozów, śnieżyc o tej porze roku zazwyczaj zaskakują drogowców. Kierowców nie powinny. Bo to oni pierwsi odczuwają skutki zmian temperatury, wilgotności powietrza, załamanie się pogody. Zwłaszcza gdy są w długiej podróży. Wtedy zazwyczaj przekonują się, czego nie zdążyli zrobić przed wyjazdem lub jesienią (przed pierwszym atakiem zimy) i jakich to akcesoriów kilkaset kilometrów od domu zabrakło w bagażniku własnego auta.

Do przyjemnych raczej nie należy

Bo to kłopot ogromny, gdy w trasie nagle zamarzną nie potraktowane w porę smarem silikonowym zamki, nie można otworzyć drzwi, bo przymarzły gumy. A wystarczyło je przecież wcześniej osuszyć i przesmarować wazeliną techniczną. To samo może stać się z linkami w pancerzach (linka hamulca ręcznego, gazu, sprzęgła, otwierająca pokrywę silnika). Smarowanie bądź wymiana zamarzniętych linek w trasie do przyjemnych nie należy. Może więc nas uratować odmrażacz, który najczęściej wozimy w... aucie. Warto więc mieć drugi, zawsze przy sobie.
Do przyjemności też nie należą kłopoty z uruchomieniem silnika. Przyczyną może być nie tylko zużyty akumulator. Również zaśniedziałe, skorodowane końcówki przewodów. Bywa, że wystarczy oczyścić styki. Jeśli nie, to nieodzowne są w trasie przewody rozruchowe. Te kupione w sklepie mają zazwyczaj małe średnice. Radzimy ulepszyć je montując przewody... spawalnicze. To mi poradzili panowie z "Pomocy drogowej". Oczywiście uruchomienie auta dzięki podłączeniu akumulatora z cudzego auta jest tylko doraźnym załatwieniem sprawy i nie zwalnia od wymiany baterii na nową.

Bez pilota ani rusz

Wybierając się w daleką podróż warto też mieć z sobą dodatkową baterię do pilota. Bez niej można nie dostać się do wnętrza własnego auta.

Nie tylko skrobak do szyb

O tym, że trzeba mieć z sobą skrobak do szyb, nie trzeba chyba nikomu przypominać. I najlepiej więcej niż jeden. O miotełce do odśnieżania również. W bagażniku nie może też zabraknąć linki holowniczej, mocnej latarki, odmrażacza do szyb i saperki.

Ale saperka nie jest najlepszym narzędziem przy odkopywaniu się ze śniegu. Kosztuje drogo (bywa, że 200 zł), pożytek z niej niewielki. Jeśli tylko dysponuje się większym kufrem warto nabyć za kilkanaście złotych łopatę. Mam taką - ze skróconym nieco trzonkiem. Jest znacznie poręczniejsza od saperki.
Nieodzowne są też kliny pod koła, dzięki którym łatwiej zmienić koło, założyć łańcuchy i... wydostać się z zaspy. Ale bardzo dobrze sprawują się podłożone pod koła napędzające... gumowe tylne dywaniki. Wiem, bo wykorzystałem je przy "wychodzeniu" z zasp już wiele razy. Przydaje się jest też wożona w bagażniku 40-50-centymetrowej długości deska. Wiele miejsca nie zajmuje, a nigdy przecież nie wiemy, co nas może spotkać w trasie.

Łańcuchy - ważna rzecz

Jadąc w góry nie wolno zapomnieć o zimowych oponach (w Niemczech za ich brak grozi mandat - 40 euro) oraz o łańcuchach. Ich brak w Alpach też może kosztować. (Warto sposób ich zakładania przećwiczyć przed wyjazdem.) Również - na Słowacji - brak tylu kamizelek, ile osób w aucie.

Dużo tego? O wiele za mało. Niech w trasie bagażnik nie robi nam niespodzianek brakiem czegoś, co pilnie potrzebne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński