Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka i miłość idą ze sobą w parze. Szczecińscy artyści zapraszają na szczególne wydarzenie - „Koncert dla jeszcze niezakochanych”

Małgorzata Klimczak
Małgorzata Klimczak
Szczecińscy artyści zapraszają na szczególne wydarzenie - „Koncert dla jeszcze niezakochanych”. Wystąpią Guimaraes String Quartet oraz duet Jackpot. Wydarzenie ma dać szansę tym, którzy szukają drugiej połówki, na poznanie kogoś wyjątkowego. A jest to możliwe podczas takiego koncertu, co sami artyści potwierdzają własnym przykładem.

Tekst: Małgorzata Klimczak / Foto: Radosław Kurzaj

Jest taka piosenka „Kaziu, zakochaj się”. To klasyka, ale podkreśla i potwierdza fakt, że zakochać się nie jest tak łatwo. I mówimy tu o prawdziwej miłości, a nie „spotykaniu się bez zobowiązań”, tak modnym w dzisiejszych czasach. Poznanie fajnej i wartościowej osoby czasami graniczy z cudem. Ale cuda się zdarzają, o czym opowiadają Emi i Manu, Kasia i Grzesiu oraz Kasia i Maciek.

To właśnie oni są sprawcami „Koncertu dla jeszcze nie zakochanych”. Są zakochani, a połączyła ich muzyka. Opowiadając własne historie, chcą zachęcić do spotkania na koncercie 14 lutego w Lulu Clubie. Może właśnie tam znajdzie się bratnią duszę. Jak podkreślają, warto wyjść z domu i pobyć wśród ludzi, dać sobie szansę, w sprzyjających, muzycznych okolicznościach.

Jak w bajce

Zawsze uważałam, że komedie romantyczne są naciągane. Przecież takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. Emi i Manu, Kasia i Grzesiu oraz Kasia i Maciek też tak myśleli, dopóki sami nie stali się bohaterami komedii romantycznej, napisanej przez życie. Ich historia daje nadzieję, że marzenie może zamienić się w rzeczywistość. - Nigdy bym się nie spodziewała, ze poznam mojego męża podczas projektu muzycznego, a już na pewno bym nie pomyślała, że będzie Portugalczykiem – mówi Emilia Goch-Salvador, altowiolistka i szefowa Baltic Neopolis Orchestra. - Ale tak się stało i aż ciężko uwierzyć w tak niesamowitą historię. Emanuel przyjechał do Szczecina na zaproszenie BNO w lutym 2014 roku. Zagraliśmy razem koncert w Trafo i coś się niewątpliwie magicznego w ten dzień stało. Może to wspólne granie, może aura tego koncertowego wieczoru… Koncert był nieco inny niż zwykle, karnawałowy, w perukach, na wesoło... mieliśmy dużo zabawy i radości podczas występu, totalnie na luzie, trochę się nawet wygłupiałyśmy, no bo przecież był karnawał! Po koncercie świętowaliśmy moje urodziny, więc zabawa trwała prawie do rana. Już wtedy oboje wiedzieliśmy, że nie pożegnamy się tak łatwo i historia będzie miała dalszy ciąg. No i proszę, jesteśmy już prawie dwa lata po ślubie. Emanuel od niemal trzech lat mieszka w Szczecinie.

Kasia Buja z duetu Jackpot o godzinie 6 rano otrzymała sms-a: „Ciąg dalszy nastąpi”. Wcześniej przegadała całą noc z Maćkiem Kazubą. - Spotkaliśmy się cztery lata temu na Deptaku Bogusława w magicznych, szczecińskich okolicznościach. Świetnie się razem bawiliśmy. Kiedy przyszedł poranek, pozytywna energia nie uleciała, co było dobrym zwiastunem – wspomina Kasia Buja.

Maciek doskonale pamięta ten dzień i nocne rozmowy. - Wracaliśmy z jam session i natknęliśmy się na siebie. Maciek podszedł do stolika Kasi i zaczął rozmowę. Mówił, że mogą razem grać, ona będzie śpiewała. - Byłam zachwycona, że Maciej Kazuba podszedł do mnie i prosił o mój numer telefonu. W ogóle nie podejrzewałam o co właściwie chodzi.

- Rozmawialiśmy o współpracy, wspólnym projekcie muzycznym. Nie ukrywam, że ten aspekt też był bardzo ważny. Pod tym pretekstem wyłudziłem jednak numer telefonu. Wysyłając wspomnianego sms-a już jednak wiedziałem, że jest w nim drugie dno – mówi Maciek.

- Po dwóch tygodniach już razem mieszkaliśmy. A od roku jesteśmy małżeństwem. – dopowiada Kasia

17 października 2016 roku. W hali Azoty Arena Baltic Neopolis Orchestra grali koncert transmitowany na żywo przez Radio Szczecin. Prowadzili go Katarzyna Orzyłowska i Grzegorz Lament. Nerwy straszne. - W ogóle się wcześniej nie znaliśmy - mówi Kasia. - Zajęci pracą i w dodatku oboje w związkach. Pamiętam doskonale jaki ogromny stres przeżywałam tego wieczoru. Grzesiu pojawił się, rozwiał wiele wątpliwości i zapanował nad całą sytuacją.

Potem nie widzieli się przez trzy miesiące. Po tym czasie, już wolni, ponownie spotkali się na urodzinach, jak się potem okazało, wspólnej koleżanki. Zostali na imprezie niemal do rana . Bardzo dobrze im się rozmawiało. Wracali do domu jedną taksówką. On wysiadł wcześniej, ona pojechała dalej. On napisał: „Jeżeli masz ochotę jeszcze kiedyś pogadać, daj znać”. Ona odpisała: „Wiesz, gdzie mnie szukać”. Dwa tygodnie później mieszkali razem. - Przeczekałem Walentynki, nie chciałem jej wystraszyć. 15 lutego, po wielu dniach zimnej, brzydkiej pogody wyszło słońce. Zaproponowałem spacer. Los chciał, że szliśmy wtedy obok naszego obecnego wspólnego domu, niedaleko parku - mówi Grzesiu.

I żyli długo i … szczęśliwie?

Zawsze, kiedy oglądam komedię romantyczną, myślę sobie co będzie dalej. O, teraz zaszaleli, zagrały emocje, wszystko jest pięknie i wspaniale, ale co teraz? Jak wygląda ich codzienność? Kończy się bajka, a zaczyna się życie. - Jak się tak szybko zaczyna ze sobą wspólne życie i zamiast randek są zakupy w sklepie i płacenie rachunków, to komplikacji jest mnóstwo. Z drugiej strony, jeżeli w środku mamy pewność, że to jest bratnia dusza na całe życie, to po co tracić czas? Trzeba po prostu być blisko – mówi Kasia Buja. - U nas wcale nie było na starcie tak różowo i idealnie. Maciek wiedział wszystko od razu, ja byłam bardzo okaleczona. Dlatego nawet, jak sobie myślałam, że to może być ktoś do końca życia, to bardzo dbałam, żeby nie otwierać się tak do końca. A kiedy zapytał czy zostanę jego żoną, odpowiedź była dla mnie najprostszą rzeczą na świecie. Ale on po prostu wiedział kiedy zapytać.

Tu pojawia się wątek, że jak wszystko jest jasne, to jest jasne. Skomplikowane tylko dla tych, którzy tego nie przeżyli. - To jest myśl przewodnia – mówi Grzesiu. - Po co tracić czas, skoro wszystko jest jasne? Ona jest inna niż ja, ale mnie ta różnorodność rozczula.

- Dla mnie było absurdalne, gdy ktoś mówił, że kogoś poznał i po trzech miesiącach wzięli ślub – mówi Kasia Orzyłowska. - Okazuje się jednak, że jak się spotyka bratnią duszę, to naprawdę ma się pewność. Nawet spory nie mają znaczenia, bo najważniejsze jest, że priorytety życiowe są takie same i że czujemy przy tej osobie wewnętrzny spokój.

Dla Emilii i Emanuela dodatkową trudnością była odległość, która ich dzieliła. Kontakt głównie w świecie wirtualnym. - Wszystko wydawało się takie niemożliwe na początku, ale jak widać nie ma rzeczy niemożliwych - mówi Emilia. - Miłość nie wybiera czasu i miejsca. Jeśli się zdarzy, to trzeba dać się ponieść i nie patrzeć na odległość, komplikacje i trudności. Mam nadzieję, że nasza historia może być dla innych inspiracją i doda tym jeszcze niezakochanym pewności, że miłość czeka w być może najmniej spodziewanym miejscu i nieprzewidywalnych okolicznościach.

- Jak Maciek się wprowadził, to opowiadał, że 11 lat temu widział mnie w niebieskiej sukience, miałam małego białego pieska. Życie pokazuje, że te bratnie dusze coś do siebie przyciąga - mówi Kasia Buja. - Jak już sobie myślicie, że nigdy w życiu się nie zakochacie, to nieprawda!

Dla niektórych koncert walentynkowy będzie okazją do spotkania kogoś ciekawego. Jeśli nie drugiej połówki, to po prostu fajnego człowieka. Inni pewnie będą musieli jeszcze poczekać, ale za to posłuchają dobrej muzyki, bo w programie m.in. „II Kwartet smyczkowy a-moll, op. 27 J.B. Santosa, „Moje serce to jest muzyk” z repertuaru Ewy Bem, „Pogoda ducha” z repertuaru Hanny Banaszak czy „Gaj” z repertuaru Marka Grechuty. - Nawet jeżeli nie zakochacie się na tym koncercie - dodaje Grzesiu - To pamiętajcie, że może być on początkiem pięknej historii!

Koncert dla jeszcze niezakochanych, 14 lutego, godz. 19, Lulu Club, Ul. Partyzantów 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński