Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mrówki" bez pracy

Andrzej Kraśnicki jr
Przystań w Nowym Warpnie opustoszała. Teraz Polaków klientów statków wolnocłowych można policzyć na palcach.
Przystań w Nowym Warpnie opustoszała. Teraz Polaków klientów statków wolnocłowych można policzyć na palcach. Marek Biczyk
Czesław K. przegonił brudną świnię, która chrumkając otarła się o moje jasne spodnie. Wokół błoto, sypiąca się stodoła i dom z resztkami czegoś co było kiedyś firankami - Więc chce się pan tu zameldować? - pyta wpatrując się we mnie podejrzliwie.

- Sto marek miesięcznie - rzuca w końcu bez wahania. Zgadzam się. - I pół litra, tego tam - dorzuca nazwę mocnego spirytusu, który w obrusie może wypalić dziurę. Taka jest cena za ominięcie przepisów, które mieszkańcom strefy przygranicznej zakazały wwożenia do Polski m.in. ze statków wolnocłowych więcej niż pół litra alkoholu i paczki papierosów miesięcznie. Rolnik Czesław mieszka tuż za strefą. Wierzy, że dzięki tym przepisom będzie bogaty nic nie robiąc.
W grudniu ub.r. fotoreporter GŁOS-u Marek Biczyk był z góry na przegranej pozycji. Jego wielka torba ze sprzętem była jak kotwica, która uniemożliwiała bardziej zdecydowane ruchy w kierunku taniej wódki i papierosów. Towarzyszący mu reporter omal nie został zdeptany gdy nieopatrznie schylił się po smaczne wino. Tłum napierał. To były ostatnie dni tanich zakupów na promach wolnocłowych kursujących między polskim Nowym Warpnem a niemieckim Altwarp. W styczniu wszystko się zmieniło.

Pustka

Wjeżdżamy do Nowego Warpna. Puste ulice i puste parkingi, na których jeszcze kilka tygodni temu stały długie kolejki. Przed wejściem na przejście graniczne pusto. Od razu więc rzucamy się w oczy.
- O! Redaktorzy z GŁOS-u przyjechali - wieść, że samochód z logo gazety wjechał do miasteczka błyskawicznie roznosi w okolicach przystani.
- Nie ma handlu, pusto, trzeba zwijać interes - narzeka właściciel stoiska z butami rozłożonego kilkadziesiąt metrów od przystani wolnocłowych promów.
Pusto jest też przed kantorem, w którym bez problemu można kupić euro, nową walutę, która zastąpiła marki. Tanie wina to pierwsze na co wpada się wchodząc do pobliskiego sklepu. Schodzą lepiej od kiedy źródło taniego spirytusu wyschło.
- W styczniu zawsze był mały ruch - pociesza się burmistrz Nowego Warpna Grzegorz Torbe. - Pewnie zaraz ruszą tłumy.
- Tak pusto to nigdy nie było - twierdzą jednak napotkani mieszkańcy miasteczka.
Tymczasem przy nabrzeżu cumuje wolnocłowy statek holenderskiego armatora. Jest pełen. Tyle, że Polaków zastąpili Niemcy zachęceni do zakupów dużymi rabatami. Siedzą w ciepłym, wypełnionym papierosowym dymem, wnętrzu. Nie idą już do polskiego stoiska z butami. Piją tanie piwo i jedzą gorące kiełbaski. Pieniądze, które im pozostaną wydadzą po swojej stronie. Tam także handlarze kuszą tanimi towarami.
- I właśnie teraz chodzi o to by zmusić ich do tego by wysiedli u nas i zaczęli w naszym miasteczku wydawać pieniądze - zdradza pomysł burmistrz Nowego Warpna. - Wtedy tak źle nie będzie. Zrobią zakupy, zostawią pieniądze. Z naszych obywateli, którzy przyjeżdżali tu masowo na zakupy i tak większej korzyści nie było.

Rozbiorą i obmacają

Pogranicznik uważnie wpatruje się w dokumenty Polaków, którzy z biletami na holenderski prom przychodzą do odprawy. Sprawdza dokładnie, nie spieszy się. Nie ma po co. Kiedyś kolejka do kontroli liczyła po kilkaset osób, które nerwowo pchało się do odprawy. Teraz na prom wchodzi ośmiu polskich pasażerów. Niemcy są już po zakupach. Wracają do siebie. Przez gesty papierosowy dym trudno zauważyć liczne napisy "Rauchen verboten" czyli "Palenie zabronione".
- No i gdzie ten niemiecki porządek - ironizują polscy pasażerowie, nieco z zazdrością spoglądając na wypchane alkoholem i papierosami torby Niemców. Ich celnicy z tym wszystkim przepuszczą.
W sklepie bezradnie krążę z pustym koszykiem między półkami. Mam meldunek w Szczecinie więc na sprzedaży jednej paczki papierosów, którą mogę legalnie wwieźć dobrego interesu nie zrobię. W półlitrowych butelkach jest tylko whisky. Też się na tym nie wzbogacę.
- Jesteście we dwóch? - pyta mnie i fotoreportera bezzębny jegomość, weteran wolnocłowych rejsów. - To bierzecie litrową butelkę. Wychodzi przecież pół litra na głowę. Celnicy to akceptują.
Doradza też w co najlepiej zainwestować.
- Spirytus. 96 procentowy. Okazja, tylko 5 euro (około 19 złotych) - mówi.
Przemycić więcej raczej się nie da.
- Wpadniecie w łapy celników to zobaczycie - przestrzega. Mają teraz czas kontrolować. Rozbiorą i obmacają jak będzie trzeba. Już wielu złapali takich z woreczkami alkoholu podwieszonymi w nogawkach.
Nieco znudzeni przyglądamy się Niemcom płynącym z nami na statku. To oni według burmistrza Nowego Warpna mają już wkrótce wydawać swoje euro w miasteczku. Stare kurtki, pogniecione spodnie, rozpadające się buty, niedbałe fryzury. Gdyby nie to, że mówią po niemiecku można odnieść wrażenie, że płynie z nami wycieczka z polskiego, najbiedniejszego byłego PGR-u. Liczą dokładnie nowe monety euro. Palą najtańsze papierosy, piją najtańsze piwo.
Po dwóch godzinach rejsu zawijamy z powrotem do Nowego Warpna. Pogranicznik dokładnie sprawdza nam dokumenty. Potem wzdłuż barierek wchodzimy do pomieszczenia, gdzie czeka na nas celnik. Zagląda do toreb, zabiera wypełnioną deklarację. To druczek z dokładnymi danymi adresowymi i wpisaną ilością towarów, które wwozimy. Informacje zostaną wpisane do komputera. Przez miesiąc nie będziemy mogli legalnie wwieść bezcłowego towaru. Wyczerpaliśmy nasz limit.
- A ten pan przede mną przeszedł z dwoma litrami wina - zauważam.
- Jest spoza strefy przygranicznej - wyjaśnia celnik.
Właśnie taki podział obywateli RP budzi największe kontrowersje, ale i nadzieję, że jednak da się jakoś przechytrzyć celników. Kluczem do tego by bez kłopotu wwieść tyle alkoholu ile w ubiegłym roku, jest meldunek poza strefą przygraniczną. Zaraz po wprowadzeniu nowych przepisów pojawiły się podejrzenia, że ci którym z racji miejsca zamieszkania limit zakupów wolnocłowych spadł, będą masowo szukać chętnych do zameldowania ich poza przygraniczną strefą.
- Ja bardzo chętnie przyjmę - zachęca Czesław K. ze wsi koło Ińska.
Ten samotny rolnik, któremu nie chce się już uprawiać ziemi nie kryje, że szuka łatwego zarobku. Szczególnie zimą. Jak tłumaczy latem zawsze za parę złotych sprzeda właścicielom dacz z kominkiem drzewo i świeże ryby na które kłusuje. I choć w zaniedbanym domu Czesława K. ("mów mi Czesio" - stwierdził w pewnym momencie) jest tylko jedno rozpadające się łóżko wiadomo, że tym, którzy chcieli by się w tej ruderze zameldować chodzi tylko o wpis do dowodu. Czesio wyznaczył już nawet cenę - 100 marek za miesiąc i spirytus. Kiedy mówię mu o tym, że marek już nie ma, a jest euro, robi wielkie oczy.

Zmusić Niemców do wysiadania

Burmistrz Nowego Warpna zapowiada, że nie dopuści do tego by miasteczko stało się tak jak kilka lat temu pustynią na krańcu państwa, gdzie nikt nie przyjeżdża.
- Będziemy walczyć - ostrzega. - Moja delegacja właśnie wybrała się do Ministerstwa Gospodarki.
Plan ożywienia miasteczka jest prosty. Niemcy muszą wysiadać z promu i robić zakupy.
- Mamy ich zmuszać? - pytam.
- To nie tak - tłumaczy Torbe. - Chodzi o to by stateczki pływały tak często jak kiedyś. Bo wie pan. Jak tramwaj pod domem częściej jeździ to mam większą ochotę wybrać się do sklepu. Może na początku lutego coś uda się zmienić.
Tak jest

Od 1 stycznia 2002 roku mieszkaniec strefy nadgranicznej może raz w miesiącu wwieźć do Polski bez opłacenia cła 0,5 litra jakiegokolwiek alkoholu, w tym piwa, i 20 sztuk papierosów (czyli jedną paczkę). Poza tym dozwolony jest jeszcze wwóz 15 cygaretek, pięciu cygar i 25 ml perfum. Łączna wartość towaru nie może jednak przekroczyć wartości 80 euro.
Nie zmieniają się uprawnienia mieszkających poza strefą. W dalszym ciągu raz w miesiącu przysługuje im limit: 1 litr alkoholu wysokoprocentowego, do tego dwa litry wina, pięć litrów piwa oraz 200 stuk papierosów.

Tak było

Do końca 2001 roku robiący zakupy w sklepach wolnocłowych na statkach kursujący miedzy polskim i niemieckim portem na Zalewie Szczecińskim mogli wwieźć do Polski litr alkoholu i 200 sztuk papierosów. Celnicy byli bezradni. Do Polski wlewały się setki tysięcy litrów nie opodatkowanego alkoholu. - To przez to padają Polmosy, a skarb państwa traci miliony - tłumaczyli specjaliści wyjaśniający powody kryzysu naszych wytwórni alkoholu i przyczyn dziur w budżecie. Cieszyli się tylko ci, dla których kupno taniego alkoholu na środku Zalewu, a później sprzedaż z dużym zyskiem na miejskim targowisku, była źródłem całkiem pokaźnego zarobku. A było ich sporo.
- Nie ma na razie żadnych oficjalnych projektów przepisów ograniczających wwóz do Polski bezcłowego alkoholu i papierosów - zapewniał jeszcze w grudniu Janusz Wilczyński, rzecznik Urzędu Celnego w Szczecinie. - Ale wprowadzenia zmian można spodziewać się dosłownie za pięć dwunasta - przestrzegał.
I tak się stało. Przed świętami Główny Urząd Ceł poinformował, że od 1 stycznia 2002 roku obywatele Polski będą dzielić się na dwie kategorie: osób zameldowanych w strefie przygranicznej i tych zamieszkujących poza nią. Tym pierwszym od początku tego roku - radykalnie ograniczono możliwość wwozu do Polski bezcłowego alkoholu i papierosów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński