W najbliższy piątek wicemarszałek Jarosław Rzepa i burmistrz Kamienia Pomorskiego, Stanisław Kuryło podpiszą umowę, w ramach której zostaną przekazane pieniądze na zabezpieczenie zabytku. A czas nagli, bo odpływ jest tak duży, że turyści „skubią” po kawału poszycie, aby mieć pamiątkę, a wraku mimo wielkich obietnic w roku 2016 nie wydobyto do dziś.
Wrak ma ponad 27 metrów długości i siedem szerokości. Ma masywne wręgi prawdopodobnie dębowe, na których położone były podwójne klepki poszycia. Wręgi z poszyciem wiązane są kołkami drewnianymi, a poszycie łączone ze sobą nitami żelaznymi.
Warto przypomnieć, że o wraku stało się głośno za sprawą Wojciecha Filipowiaka z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Wolinie. Gdy wcześniej wszelkie służby były alarmowane, padała odpowiedź, że na wyciągnięcie wraku nie ma szans, bo to za wysokie koszty.
22 listopada 2016 r. zainteresowało się nim Centrum Operacyjnego MON, które wydało zgodę na udział w ratowaniu wraku w Międzywodziu przez żołnierzy dziwnowskiego garnizonu.
- Dowódca Generalny postawił zadania dowódcy 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w sprawie realizacji zadania po podpisaniu odpowiedniej umowy - powiadomiło nas wówczas Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej.
Wszyscy pasjonaci ostrzegali, że wrak jesiennych burz nie przetrzyma. Na razie jednak przetrzymał. Co będzie jesienią tego roku, nie wiadomo. Byłoby szkoda, gdyby znikł przez skąpstwo ludzi, którzy mają pieniądze na kulturę, a wydają ją na bzdety bez znaczenia.
Zobacz także: Rozmaryn - tak wygląda restauracja po Kuchennych Rewolucjach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?