Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika Jackiewicz: Ciężką pracą, poświęceniem i cierpliwością można spełniać swoje marzenia [ZDJĘCIA]

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Monika Jackiewicz z Arturem Olejarzem
Monika Jackiewicz z Arturem Olejarzem Archiwum prywatne
Pierwszy raz w życiu w tym roku robiłam trening typowo pod półmaraton. Byłam na mistrzostwach przygotowana na jeszcze lepszy wynik niż ten, który nabiegałam w Pile – mówi Monika Jackiewicz.

Biegaczka MKL Szczecin na początku września wygrała prestiżowy półmaraton w Pile ustanawiając nowy rekord życiowy (1:12,50), a dwa tygodnie temu zdobyła złoty medal Mistrzostw Polski w półmaratonie (1:13,31).

Czy złoty medal w półmaratonie był Pani głównym celem na jesienną część sezonu?

Monika Jackiewicz: Mistrzostwa Polski w półmaratonie to był mój główny cel na ten rok. Nie tylko na jesienną część sezonu, ale na cały sezon 2021. To na tym biegu zależało mi najbardziej. Zależało mi bardzo, by nabiegać fajny wynik w półmaratonie, aby mieć punkt odniesienia co do obrania dalszego kierunku. Czy w przyszłym sezonie wrócić do biegania przeszkód na stadionie, czy zostać przy biegach długich. Chciałabym podziękować za pomoc w przygotowaniach Arturowi. To on wierzył we mnie najbardziej. Pomagał mi wielokrotnie w treningu, co pozwoliło mi uwierzyć w swoje możliwości. Podziękowania należą się również moim dowódcom z 12 Brygady Zmechanizowanej w Szczecinie. Dziękuje najbliższej rodzinie, przyjaciołom za słowa wsparcia, gratulacje po biegu. To bardzo miłe i budujące. Dziękuje również znajomym biegaczom w Szczecinie, których często spotykam w Lesie Arkońskim. To bardzo miłe, kiedy mijam się z nimi i słyszę słowo ,,gratuluje”. Bądź inne słowa wspierające i dające motywacje do dalszej pracy. Wiele razy nie trzeba czegoś wyrażać słowami, ale po oczach widać życzliwość innych osób, którzy szczerze cieszą się z sukcesu i Ci kibicują. Dziękuję również władzom klubu MKL Szczecin, który reprezentuję.

Czy jest Pani zadowolona ze wszystkich elementów biegu?

Bardzo zależało mi na tym, aby wygrać te mistrzostwa. To było moje małe marzenie od kiedy zajmuję się sportem. Miałam w głowie kilka taktyk na ten bieg. Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, pytanie było tylko takie, jak ułoży się bieg. Kluczowe było dla mnie, aby utworzyła się jakaś grupka osób, z którą będzie można wspólnie biec. Czułam się dobrze, więc nie chciałam biec i ,,czaić się”, tylko biec od początku mocniejszym tempem. Przed biegiem poznałam jednego zawodnika, który zadeklarował się, że będzie biegł tempem 3:23/3:25 na km. Bardzo mnie to ucieszyło, bo wiedziałam, że jeśli będę się go trzymać, to nabiegam fajny wynik. Po pierwszych kilometrach wiedziałam już, że nici z takiego biegania, bo ten chłopak nie biegł takim tempem. Po 10 km nie biegł już za nami. Mimo to biegło mi się bardzo dobrze. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak swobodnie w trakcie półmaratonu. Kilometry tak szybko mijały, że zaraz byłam na ostatniej pętli (trasa miała 4 pętle po dobre 5 km). To właśnie na tej ostatniej pętli przyspieszyłam i stopniowo zwiększałam przewagę. Jedyne czego bardzo żałuję, to, że nie miałam jakiegoś pacemakera. Czułam się rewelacyjnie. Mogłabym tego dnia sporo poprawić życiówkę.

Jak Pani zebrała tyle sił, bo przecież dwa tygodnie wcześniej była życiówka w Pile?

Tego się najbardziej obawiałam, że może nie zregeneruję się do Bydgoszczy. I gdybym czuła się zmęczona nie wystartowałabym w Bydgoszczy. Czekaliśmy z decyzją o starcie prawie tydzień. Pierwsze dni po Pile czułam się zmęczona, ale później z każdym dniem było coraz lepiej. Pierwszy raz w życiu w tym roku robiłam trening typowo pod półmaraton. Byłam przygotowana na jeszcze lepszy wynik niż ten, który nabiegałam w Pile. Niestety w Pile nie trafiliśmy w pogodę. Było dość ciepło, a to nie sprzyja biegom długim. Dodatkowo było bardzo wietrznie. Przez ten wiatr tempo biegu minimalnie spadło od tego zamierzonego. Mimo wszystko bardzo cieszę się z nowego rekordu życiowego.

Co dadzą i co mogą dać Pani te ostatnie sukcesy?

Dały mi dużej pewności siebie. Moja przygoda ze sportem zdecydowanie różni się od dziewczyn, które należą do czołówki biegów długich w Polsce. Ja będąc w młodszych kategoriach wiekowych na imprezach rangi MP wielokrotnie nie byłam nawet w pierwszej dziesiątce. Teraz ostatnie medale uświadomiły mi, że ciężką pracą, poświęceniem i cierpliwością można spełniać swoje marzenia. Mam nadzieję, że dzięki ostatnim sukcesom uda się pozyskać sponsora, który chciałby mi pomóc w przygotowaniach do igrzysk w Paryżu 2024. Wiem, że ten cel jest realny, ale żeby go osiągnąć potrzebne są ku temu środki finansowe. Mam ogromne rezerwy, jeśli chodzi o biegi długie. Nie jeżdżę nigdzie na zgrupowania. Cały czas trenuję tylko w Szczecinie. Czołówka kobiet większość roku spędza na zgrupowaniach a ja biegam po szczecińskiej Arkonce. Sprzęt sportowy, przede wszystkim obuwie przy tak dużej ilości kilometrów musi być często wymieniany. Jedna para butów startowych to koszt ponad 1000 zł, a takich butów w ciągu roku jest potrzebnych kilka par. Na chwilę obecną inwestuję wszystko ze swoich oszczędności, ale żeby myśleć o igrzyskach mój budżet domowy jest zbyt mały na profesjonalny trening do takiej imprezy.

Pani trener Artur Olejarz, a zarazem partner życiowy mówi, że te sukcesy to może być dobry początek ścieżki ,,Paryż 2024”. Czy to możliwe, czy taki jest Pani cel?

Coraz bardziej wierzę w ten cel i nie boję się o nim głośno mówić. Ostatni rok w mojej przygodzie ze sportem jest bardzo przełomowy. Widzę, że jestem w stanie rywalizować z dziewczynami z czołówki Polski, które były na igrzyskach. To daje mi jeszcze większą motywację do treningu. Mam nadzieję, że zdrowie będzie dopisywać i kolejne sezony biegowe będą pokazywać, że stać mnie na mocne bieganie.

Jak Pani świętowała ostatnie sukcesy? Coś udało się zrealizować po sukcesie?

Obiecałam sobie, że po Mistrzostwach Polski przyjadę do rodzinnego domu [gmina Lubawa w województwie warmińsko- mazurskim]. Ostatni raz byłam tam w lutym i to tak naprawdę przejazdem. Większość czasu spędziłam w Szczecinie skupiając się na treningu. Ten wyjazd do rodziny mogę określić świętowaniem sukcesu z najbliższą rodziną. Zostałam zaproszona przez wójta Gminy Lubawa. Otrzymałam prezent razem z gratulacjami, to było bardzo miłe ze strony władz tak małej społeczności. Takie spotkania cieszą i motywują do dalszej pracy.

Czy teraz może Pani trochę zluzować dietę?

Staram się trzymać swojego stylu odżywiania. Łatwiej jest w Szczecinie niż kiedy jest się na wyjeździe. Generalnie nie mogę wielu rzeczy jeść, bo później źle się czuję. Czasem zdarza się odstępstwo od swoich nawyków, ale staram się tego unikać.

Jakie będą kolejne starty i zadania?

Sezon jeszcze trwa. Mamy zaplanowanych kilka biegów w Polsce. W listopadzie będą jeszcze Mistrzostwa Polski na 10 km i 5 km oraz MP w biegach przełajowych. Wisienką na torcie dla tego sezonu byłoby poprawnie życiówki na 10 km, czyli złamanie magicznej granicy 33 minut. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze i poprawię swoją życiówkę.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński