Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mocarstwowe plany Pogoni Szczecin. Na razie są 2 punkty w pięciu meczach

Krzysztof Dziedzic [email protected]
Komplet widzów na stadionie w Szczecinie pojawił się ostatnio 11 marca 2008 roku podczas meczu reprezentacji Polski Leo Beenhakkera z drużyną złożoną z obcokrajowców występujących w polskiej ekstraklasie. Mecz rozegrano na Pogoni, bo w PZPN-ie doskonale wiedziano, że na tak mało atrakcyjne spotkanie tylko w grodzie Gryfa stadion wypełni się w stu procentach.
Komplet widzów na stadionie w Szczecinie pojawił się ostatnio 11 marca 2008 roku podczas meczu reprezentacji Polski Leo Beenhakkera z drużyną złożoną z obcokrajowców występujących w polskiej ekstraklasie. Mecz rozegrano na Pogoni, bo w PZPN-ie doskonale wiedziano, że na tak mało atrakcyjne spotkanie tylko w grodzie Gryfa stadion wypełni się w stu procentach. Fot. Andrzej Szkocki
Marzenia związane z portowym klubem są za wielkie - chcemy nie tylko zespołu, który awansuje do ekstraklasy. Chcemy też poczuć namiastkę tego, co najlepsze w europejskim futbolu.

Wielkie marzenia

Wielkie marzenia

Podobno nie ma wielkiego czynu, który nie zrodziłby się z wielkiego marzenia. Marzeń związanych z Pogonią nie brakuje - i dobrze. Pod względem marzeń jesteśmy w czołówce kraju, pod względem atmosfery na trybunach, czy oprawy meczowej, niemal w każdej chwili możemy być w ścisłej czołówce. Problem w tym, że jedynie naprawdę ważne są dokonania piłkarzy. A ich czyny na razie nie dają szans na realizację wielkich marzeń.

Powrót do ekstraklasy ma być tylko etapem drogi do świetności szczecińskiego klubu. Kibice chcą wielkich meczów Pogoni w ekstraklasie, chcą jej gry nie tylko na miarę utrzymania się w niej, ale także na miarę walki o miejsce na podium, o miejsce w europejskich pucharach. Te oczekiwania wynikają z przeszłości klubu oraz obserwacji tego, co dzieje się w obecnym futbolu.

Kibice pamiętają Pogoń znalazła się w trudnym momencie. Dziecko, na które chuchano i dmuchano nie radzi sobie w I lidze. Może rzeczywiście niektórzy nasi piłkarze nie chcą awansować, bo w I lidze jest im dobrze, a w ekstraklasie mogliby nie pograć. I nie pozarabiać. Może dlatego brakuje wiosną ducha walki, brakuje gryzienia murawy, co jest w I lidze bardzo ważne. Brakuje piłkarzy, którzy za Pogoń daliby się pokroić.

Jednak szczecińscy kibice nie widzą dla Pogoni innej ligi, niż ekstraklasa. Niektórzy, starsi fani, mają w pamięci wspaniałe mecze z najlepszymi zespołami w Polsce. I to mecze kończone zwycięsko. Tytuły wicemistrza Polski w 1987 i 2001 roku, trzecie miejsce w 1984 roku, występy w finałach Pucharu Polski w 1981 i 1982 roku - te wydarzenia są najpiękniejszymi kartami w historii klubu.

Zwycięstwa w tegorocznej edycji Pucharu Polski z Polonią Warszawa i Piastem Gliwice oraz niedawny wyjazdowy remis z Ruchem Chorzów to dla wielu dowód, że miejsce szczecińskiego zespołu jest w ekstraklasie.

Zapatrzeni w Ligę Mistrzów

Do tego dochodzi to wszystko, co można obejrzeć w telewizji - np. Liga Mistrzów. Szczecińscy kibice chcą atmosfery spotkań, którą kojarzą np. ze sztucznymi światłami. Magia Ligi Mistrzów dotknęła i Pogoń, wyznaczano wieczorne godziny spotkań, aby nasz zespół grał przy sztucznym świetle, żeby poczuć przynajmniej namiastkę Champions League.

Najlepsze zespoły angielskie, niemieckie, czy włoskie rozgrywają swoje spotkania ligowe o godzinie 15, czy 15.30 swojego czasu. Jednak I-ligowcy w Polsce chcą grać o godzinie 19, czy 20 przy sztucznym świetle - nawet na przełomie zimy i wiosny.

A niektórzy kibice chcą robić meksykańską falę nawet przy wielu "łysinach" na trybunach. Bo fala musi być i basta - niezależnie od tego, czy są warunki. Tak jak na płotach polskich stadionów muszą wisieć flagi, ze słowami zachęcającymi do walki piłkarzy - ale ze słowami włoskimi (np. forza), czy hiszpańskimi (np. vamos). Bo polskie "Naprzód" wygląda śmiesznie. "Forza" już znacznie lepiej.

Natomiast niektóre VIP-y swoją postawą na trybunach sprawiają wrażenie osób, które marzą, by poczuć się, jak najważniejsze postaci w rzymskim imperium patrzące na walki gladiatorów. Chcieliby usiąść w najważniejszym sektorze i by przed ich oczami z wywieszonymi językami biegali przynajmniej najlepsi piłkarze w Polsce.

Dwa punkty w pięciu meczach

Tyle, że w Szczecinie nie ma obecnie futbolu na wysokim poziomie. Nie ma porywającej gry zespołowej, nie ma indywidualności potrafiących genialnymi zagraniami sprawić, by mówiło się o nich do następnego meczu. Nie ma piłkarzy, na których przychodziliby kibice. A bez nich sztuczne światła, czy fala tracą smak. Jest za to zespół, który wiosną zdobył w I lidze dwa punkty w pięciu meczach. Zespół przegrywający z drużynami mającymi walczyć o utrzymanie się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński