Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi piłkarze walczyli o puchar Don Bosco Cup

Krzysztof Ufland
Oby z tych młodych piłkarzy wyrośli kiedyś ligowi zawodnicy.
Oby z tych młodych piłkarzy wyrośli kiedyś ligowi zawodnicy. Andrzej Szkocki
W miniony weekend byliśmy świadkami szóstej edycji turnieju Don Bosco Cup. Tym razem rywalizacja toczyła się równolegle w dwóch rocznikach: 1993/94 oraz 2000/01.

Turniej młodszych zawodników odbywał się w sobotę w hali przy ul. Ku Słońcu. Zespoły złożone ze starszych piłkarzy uczestniczyły natomiast w rozgrywkach prowadzonych na boisku ze sztuczną nawierzchnią, przy ul. Witkiewicza.

Arka i Chemik dominowali

Rocznik 2000/01 rywalizował jedynie w sobotę. Udział wzięło 12 zespołów, w tym niemiecki SV Burgsee Schwerin. Drużyny podzielono na dwie grupy, gdzie grano systemem "każdy z każdym". Turniej wygrała Arka Gdynia, która wygrała wszystkie pięć grupowych spotkań. Co więcej, gdynianie - jako jedyny zespół - nie stracili żadnej bramki. Drugie miejsce zajął zespół Pogoni Szczecin, gromadząc 12 punktów. Szczecinianom na pocieszenie mógł pozostać fakt, że to właśnie z ich zespołu wybrano najlepszego zawodnika turnieju, Huberta Sadowskiego.

W turnieju starszych zespołów, czyli rocznika 1993/94 uczestniczyło sześć zespołów. Mimo tego turniej trwał... dwa dni. Podobnie jak w równoległych zawodach młodszego rocznika, tak i tutaj znalazł się zespół, który zdominował rozgrywki. Chemik Police wygrał wszystkie pięć spotkań i odebrał Puchar Prezydenta Miasta Szczecina. Policzanie także nie stracili żadnego gola. W swoich szeregach mieli najlepszego strzelca turnieju, Wojciecha Fadeckiego (6 goli). Jako drugi zespół sklasyfikowano gospodarzy, a więc Salos Szczecin 93. Szczecinianie zdobyli w pięciu meczach 10 punktów, a ich bramkarz, Patryk Tomkiewicz, został wybrany najlepszym bramkarzem.

Strach o kontuzje

Niedzielne mecze rozgrywane na boisku ze sztuczną nawierzchnią opóźniły się o dwie godziny. Powodem tego były nocne opady śniegu. Od rana trwały prace, mające na celu przygotowanie boiska. Mimo intensywnych działań, plac gry pozostawiał wiele do życzenia. - Całe szczęście, że obeszło się bez kontuzji - mówił Marek Wojniak, jeden z działaczy organizującego turniej Salosu.

- W takich warunkach o uraz naprawdę łatwo. Dlatego trzeba się cieszyć, że wszyscy zakończyli turniej zdrowi.

Turniej tradycyjnie został perfekcyjnie przygotowany. Zawodnicy nie mogli narzekać na zaplecze, od strony organizacyjnej wszystko było dopięte na ostatni guzik. - Szkoda, że nie wszyscy przyjechali - kończy Wojniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński