Pan Maciejewski twierdzi, że krzyż w sali obrad radnych jest niezgodny z Konstytucją RP i Europejską Konwencją Praw. Mówi, że to miejsce powinno być neutralne.
- Wolne nie tylko od krzyża, ale wszelkich symboli religijnych - dodaje. - Politycy często je wykorzystują.
Najpierw napisał do przewodniczącego rady. Zebrało się prezydium rady (przewodniczący i jego dwaj zastępcy) i zastanawiali się, co z tym fantem począć. W końcu znaleźli wyjście. Odesłali pismo Lesława Maciejewskiego do prezydenta. Bo jak mówią, sala obrad, podobnie, jak cały budynek urzędu, nie jest własnością rady, tylko miasta. Prezydent odpisał panu Maciejewskiemu, że nie zamierza zdejmować krzyża.
- W sali obrad wisi już wiele lat i nikomu dotąd nie przeszkadzał - mówi prezydent Janusz Żmurkiewicz. - W moim gabinecie też wisi krzyż i też nie zamierzam go zdejmować.
Po otrzymaniu takiej odpowiedzi Lesław Maciejewski oddał sprawę do sądu.
- Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne - mówi Lesław Maciejewski.
- Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Jako fakt wykorzystywania przez polityków religii podaje swoja sprawę z byłym prezydentem miasta, a dziś radnych Stanisławem Możejką. Więcej w jutrzejszym papierowym wydaniu Głosu Szczecińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?