Dziewczyny chodzą po promenadzie i wręczają ludziom ulotki z informacją, jak można kupić te psychoaktywne substancje. Dają wszystkim. Starym, młodym, nawet dzieciom. Na ulotce jest numer telefonu. Zadzwoniliśmy. Młody męski głos najpierw powiedział, że będzie problem, bo właśnie wyjeżdża z towarem na kilka dni do Wrocławia. Wraca w poniedziałek.
- To mogę zadzwonić w poniedziałek? - dopytywał nasz dziennikarz.
- Jak numer będzie aktywny, to dzwoń. Znaczy, że jesteśmy już w Międzyzdrojach - odparł mężczyzna.
Na tym rozmowa się skończyła. Minęła zaledwie chwila i spod wskazanego numeru telefonu na ulotce nasz dziennikarz dostał sms.
- Chyba, że szybko dzisiaj, ale musisz wziąć towaru przynajmniej za stówę - nagrał się ten sam głos.
Po chwili przyszedł drugi sms.
- 1 gram (tu pada nazwa substancji) kosztuje 50 złotych, ale naprawdę warto. Są w trzech smakach. Naturalny, miętowy i wiśnia - znów ten sam głos.
Transakcje dokonywane są w okolicach Muzeum Wolińskiego Parku Narodowego. Nie skorzystaliśmy z oferty.
Namioty z dopalaczami pojawiły się w większych nadmorskich miejscowościach na początku lipca. W Świnoujściu na przykład stanął tuż przy placu zabaw dla dzieci. Jak się okazało właściciel wyłudził w urzędzie miasta pozwolenie na ustawienie namiotu. We wniosku napisał, że będzie sprzedawał wyroby pamiątkarskie. Nikt tego nie sprawdzał. Co naprawdę można kupić w namiocie okazało się dopiero, gdy już stanął. W Międzyzdrojach jeden z namiotów ustawiono w pobliżu kościoła na prywatnej posesji.
Władze obu miast nie mogły nic zrobić, bo sprzedać tych substancji (choć działają podobnie, jak narkotyki) nie jest w Polsce zabroniona. Po aferze, jaka rozpętała się na ten temat w mediach, właściciel zwinął namioty. Jak się okazuje szybko znalazł nowy sposób sprzedaży dopalaczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?