Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między nami sąsiadami

wim, 21 grudnia 2004 r.
Rencista ma rękę w gipsie. Twierdzi, że przyczynił się do tego sąsiad z góry.
Rencista ma rękę w gipsie. Twierdzi, że przyczynił się do tego sąsiad z góry. Wioletta Mordasiewicz
Małżeństwo ze Stargardu, mieszkające na os. Zachód, boi się o swoje bezpieczeństwo. Państwo G. twierdzą, że zagraża im sąsiad z góry.

Sąsiedzki konflikt w jednym z bloków na osiedlu Zachód trwa od dłuższego czasu.

Bo woda ciekła

Powodem niesnasek miałoby być zalewanie mieszkania państwa G. przez sąsiada z góry - pana Z.

- Jesteśmy schorowanymi rencistami i nie stać na ciągłe usuwanie szkód powstałych w wyniku zachowania tego mężczyzny - opowiada pani G. - Ostatnio PZU nie uwzględnił wniosku o odszkodowanie, bo sąsiad nie chciał udostępnić nam zepsutej rurki, która miała służyć jako dowód. Gdy kilka dni temu poszliśmy do niego w tej sprawie zrobił nam awanturę i pobił męża.

Małżeństwo opowiada, że podczas rozmowy na klatce schodowej sąsiad zdenerwował się i kilka razy uderzył rencistę w klatkę piersiową. Trzymający się barierki starszy pan miał wtedy rzekomo doznać kontuzji ręki. Na miejsce zdarzenia wezwano policję. Do działania policjantów państwo G. także mają pretensje.

- Ten pan zna policjantów, odgrażał się wcześniej, że ma znajomości i że i tak nic nie wskóramy - twierdzi pani G. - Funkcjonariusze spisali nasze dane na korytarzu, potem podwieźli nas pod szpital. I na tym sprawa się skończyła. Nie zrobili nic, żeby nam pomóc. Powinni wziąć nas wszystkich na przesłuchanie, a także wejść z nami na izbę przyjęć, ale tego nie zrobili. Mąż otrzymał od lekarza 12 dni zwolnienia.

To oni nas nękają

Do napaści na sąsiada pan Z. się nie przyznaje. Twierdzi, że to jego rodzina, a także inni mieszkańcy bloku, są nękani przez to małżeństwo.

- Wszystko im przeszkadza - mówi pan Z. - Czepiają się, że mam kwiaty na balkonie, że robię remont w mieszkaniu. Non stop dzwonią po policję. Mam świadków, to oni dobijali się do moich drzwi. Sąsiad był agresywny. Ale wcale go nie popchnąłem, ani nie biłem. A w rękę to prawdopodobnie sam coś sobie zrobił i teraz zrzuca winę na mnie.

Zdaniem Aleksandry Pajdowskiej ze stargardzkiej policji, policjanci nie złamali procedur. Zaprzecza też jakoby mieli układy z panem Z.

- Policjanci nie są lekarzami - wyjaśnia. - Pouczyli strony, a małżeństwu powiedzieli, żeby udało się do lekarza w celu zrobienia obdukcji. Zaświadczenie lekarskie jest podstawą do złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Policjanci absolutnie nie mają obowiązku razem z poszkodowanym udać się na izbę przyjęć.

Sprawa konfliktu między sąsiadami trafiła do prokuratury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński