Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Dworczyk: Druga i trzecia fala były zaskoczeniem

Agaton Koziński
Agaton Koziński
Adam Jankowski/Polska Press
Zdarzały się błędy w tej pandemii. Najważniejsze, że szybko je korygowaliśmy. W takich sytuacjach nie ma rządu, który by wszystko zrobił tak jak trzeba - mówi Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera

Kiedy Polacy osiągną odporność stadną przeciwko koronawirusowi?
Takie pytania trzeba stawiać naukowcom, nie politykom. Sam słyszałem bardzo różne opinie na temat tego, kiedy właściwie taką odporność można uzyskać. Tutaj rząd korzysta z rad najlepszych polskich naukowców skupionych w Radzie Medycznej.

Według wiedzy popularnej, jest to poziom 60 proc. populacji.
A ja słyszałem naukowców mówiących, że wystarczy 40 proc. - ale też takich, którzy twierdzili, że potrzebne jest 70 proc. Rozbieżność tych opinii jest naprawdę bardzo duża. Dlatego uważam, że dyskusję na ten temat powinny prowadzić przede wszystkim środowiska naukowe. My jako politycy powinniśmy natomiast dokładać starań, by jak największa część społeczeństwa została zaszczepiona - i na tym się skupiamy. Chcemy w 2021 r. przejąć kontrolę nad pandemią. Niedługo uruchamiamy kolejny etap naszej kampanii promocyjnej.

Już wiadomo, że tegoroczną majówkę spędzimy przed telewizorem. A Boże Ciało?
Mam nadzieję, że wtedy obostrzenia będą dużo mniej rygorystyczne niż obecnie. Zresztą rząd przedstawił już program luzowania obostrzeń po weekendzie majowym, także na weekend z Bożym Ciałem. To jest kompleksowy plan, który jest uzależniony od liczby chorych i wydolności służby zdrowia. Choć cały czas trzeba pamiętać, że pandemia jest z nami, że cały czas jako społeczeństwo nie mamy nabytej odporności. Wyjeżdżając w miejsca, gdzie mamy kontakt z wieloma osobami, narażamy się na zarażenie. Wirus wciąż pozostaje realnym zagrożeniem dla nas oraz dla naszych bliskich.

Rok temu wakacje wyglądały prawie normalnie - a po nich nadeszła druga fala, która rozmiarami zaskoczyła wszystkich.
To prawda, w całej Europie byliśmy zaskoczeni jej wysokością, łącznie z analitykami, którzy przygotowywali matematyczne modele przewidujące rozwój pandemii.

Premier Morawiecki przepraszał za to, w jaki sposób rząd zareagował na drugą falę.
Na pewno wyciągnęliśmy wnioski z sytuacji z tamtego roku. Wracanie do normalności będzie dużo bardziej ostrożne i potrwa nieco dłużej, niż każdy z nas by chciał - właśnie po to, by nie popełnić takich błędów, jak w poprzednie wakacje. Zresztą teraz sytuacja już jest inna, bo coraz więcej Polaków jest zaszczepionych. Mamy plan na wypadek czwartej fali epidemii.

Pan jest zadowolony z tempa, w jakim przebiega program szczepień?
Mógłbym wskazać mnóstwo rzeczy, które chciałbym, żeby wyglądały inaczej. Są też takie - na przykład tempo dostaw szczepionek - na które nie mamy wpływu. Nie udało nam się ustrzec od błędów. Ale co do zasady Narodowy Program Szczepień ma pozytywne oceny. Inne kraje europejskie wykorzystywały stosowane przez nas rozwiązania. Od początku podkreślaliśmy, że szczepień należy dokonywać jak najbliżej ludzi. Niemcy początkowo chcieli je organizować tylko w dużych punktach, ale potem zaczęli stosować także nasz model, żeby obywatele mieli jak najprostszy dostęp do szczepionek.

Rafał Trzaskowski przygotował w Warszawie 13 punktów szczepień, a rząd ograniczył ich liczbę do czterech. Podobne cięcia były w innych dużych miastach, choć nie w takiej skali.
Tylko dyskutując o liczbie punktów musimy sobie zadać pytanie, jaki właściwie cel chcemy zrealizować. Zakładam, że wszyscy politycy - szczebla rządowego i samorządowego - mają ten sam cel: jak najszybsze zaszczepienie Polaków. Oczywiście, mówimy o politykach, więc wiadomo, że każdy z nich chce przy tej okazji mieć jakiś drobny polityczny sukces. Ale pomysły, jakie się pojawiły, trzeba analizować pod kątem ich efektywności. W Warszawie mamy możliwość szczepienia 200 tys. osób tygodniowo - ale jednocześnie posiadamy szczepionki umożliwiające szczepienie 93 tys. osób tygodniowo. Widać więc, że nie jesteśmy w stanie wykorzystać ponad 50 proc. potencjału do szczepień. Problemem Warszawy nie jest brak punktów, tylko brak szczepionek. Natomiast jest wiele miejsc w Polsce, gdzie brakuje przede wszystkim punktów do szczepień, a na szczepienie trzeba czekać kilka tygodni. Obowiązkiem rządu jest temu zaradzić.

Dlaczego tak ciężko jest ze szczepionkami? Czemu regularnie powracają opóźnienia w dostawach?
Problem polega na wiarygodności producentów. W pierwszym kwartale tego roku przyzwyczaili nas do tego, że szczepionki albo docierały do nas z dużym opóźnieniem, albo nie przyjeżdżały w ogóle, albo było ich mniej niż się spodziewaliśmy.

Pan zapowiada milionowe dostawy, później tych milionów nie ma. Nie stawia to Pana w najlepszej sytuacji.
Tylko co ja mam mówić w takiej sytuacji? Mogę nic nie mówić, tylko publikować lakoniczne komunikaty, że podam wielkość dostawy wtedy, gdy ona dotrze - tyle że w dzisiejszym świecie i tak ta informacja w jakiś sposób wycieknie. Poza tym zaczną się pojawiać spekulacje, że skoro nic nie mówimy, to znaczy, że mamy coś do ukrycia. Dlatego uznałem, że lepiej - gdy już mam przynajmniej mejlem przysłany harmonogram - podawać wielkość dostaw.

Ryzykuje Pan, że obieca i nie dotrzyma słowa. Gdzie jest problem?
U producenta.

Przecież producentów wiążą umowy, pewnie są kary umowne za niewywiązanie się z kontraktu.
Nie jestem w stanie zweryfikować, jaki jest prawdziwy powód niedostarczenia szczepionek na czas. Firmy przekazują różne informacje, ale ich wiarygodność w tej sprawie została już poważnie podważona.

Dostawy do 27 krajów UE odbywają się według tego samego kontraktu wynegocjowanego przez Brukselę - a jednak Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w UE (w przeliczeniu na 1000 mieszkańców) pod względem liczy osób zaszczepionych. Czyli problem nie tylko w dostawach.
Czytając takie dane, trzeba zwrócić uwagę na trzy kwestie. Po pierwsze, różnice między krajami są naprawdę niewielkie, często rzędu promili nawet, a nie procentów. Po drugie, to cały czas konsekwencja opóźnienia, które złapaliśmy w czasie Wielkanocy. W tym okresie w wielu krajach UE te szczepienia szły bardzo dynamicznie. Tymczasem Polacy są przyzwyczajeni do celebrowania tych świąt, więc wtedy nastąpiło bardzo wyraźne trzydniowe spowolnienie.

A trzecia kwestia?
Gdy dokonaliśmy dokładnego przeliczenia liczby szczepionek przekazywanych poszczególnym krajom według algorytmu stworzonego przez Komisję Europejską, to Polska proporcjonalnie dostaje ich mniej niż większość państw UE. Za nami jest tylko jeden kraj. To są znowu niewielkie różnice - ale jak pan skumuluje te trzy czynniki, to otrzyma pan przyczynę tego niewielkiego opóźnienia programu szczepień w stosunku do innych krajów.

Nie da się tych trzech czynników skorygować?
Nie od nas zależy to, w jaki sposób Komisja stworzyła swój algorytm. Ale też proszę pamiętać, że te różnice są niewielkie, rzędu tysięcy sztuk, nie dziesiątków tysięcy. Choć faktem jest, że raz złapane opóźnienie trudno potem nadrobić. Ale pracujemy nad tym.

Od tego też zależy Pana polityczna przyszłość.
Nie rozpatruję tego w tych kategoriach. Chcę po prostu, by ten program został jak najszybciej zakończony - ale też wiem, że na pewne rzeczy wpływu nie mam.

Jak duże jest ryzyko, że nie uda się osiągnąć w Polsce odporności stadnej, bo zgodzi się zaszczepić mniej osób niż jest do tej odporności potrzebnych? Bo odsetek Polaków chcących się szczepić ciągle jest stosunkowo niski.
Ostatnio sondaże w tej kwestii poprawiły się, dziś mówią one, że chce się zaszczepić ok. 60-70 proc. Polaków.

To może być ciągle za mało na odporność stadną - i jeszcze długo będziemy musieli chodzić w maseczkach.
W połowie maja rozpoczynamy kolejną kampanię, tym razem wyłącznie profrekwencyjną. Z badań wynika, że Polacy mają poczucie, że o szczepieniach wiedzą już wszystko. Trzeba więc teraz zachęcić tych, którzy jeszcze nie są przekonani do tego, że warto się zaszczepić. Stąd pomysł na kampanię, w której skorzystamy z szeregu znanych osób m.in. sportowców.

Stąd niedawne szczepienia olimpijczyków - mogliście przy ich okazji nakręcić spoty do tej nowej kampanii?
W kampanii będziemy korzystać z wizerunku tylko tych zawodników, którzy wyrażą na to zgodę. Choć nie tylko sportowcy się w niej pokażą, także znane postacie z innych dziedzin życia.

Rozmawiamy w kancelarii premiera, w miejscu, gdzie zarządza się procesami dziejącymi się w państwie. Ale nagle pojawiła się pandemia i to proces zaczął zarządzać Wami. Jak się poczuliście w tej sytuacji?
Na pewno proces nie zarządzał nami, my dostosowaliśmy nasze działania na bieżąco. Nie można było przedstawić nigdy modelowego planu walki z pandemią.

Druga fala pandemii wymknęła Wam się całkowicie spod kontroli. Trzecia fala też Was wyraźnie zaskoczyła.
Druga i trzecia fala były zaskoczeniem dla wszystkich. Nie tylko dla Polski, ale również dla pozostałych krajów UE. Natomiast przy każdej fali pandemii ośrodek decyzyjny znajdował się w rękach premiera, on podejmował najważniejsze decyzje związane z walką z koronawirusem.

Także błędne decyzje - choćby o puszczeniu dzieci do szkół tuż przed drugą falą.
Nie zgadzam się z tą tezą. Cechą tej pandemii jest jej nieprzewidywalność. To wymaga elastycznego dostosowywania się do kolejnych jej odsłon i zwrotów akcji.

Przecież już Boże Narodzenie spędzaliśmy wirtualnie, bo w ten sposób mieliśmy uniknąć trzeciej fali - a tymczasem okazała się ona jeszcze wyższa niż druga.
Jednym z atutów rządu Mateusza Morawieckiego jest to, że on elastycznie dostosowuje się do sytuacji. Gdy uporamy się z pandemią, na pewno będzie czas na jej solidne podsumowanie i wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Bo to, że zdarzały się błędy, jest oczywiste, najważniejsze, że szybko korygowaliśmy je i wyciągaliśmy wnioski na przyszłość. Zresztą w tego typu sytuacjach nie ma rządu, który by wszystko zrobił dokładnie tak jak trzeba.

Tylko naprawdę nie dało się przewidzieć wysokości fali Covid-19? Drugiej, a potem trzeciej? Gdzie był popełniony błąd?
Znowu pytanie nie do polityków, tylko naukowców. Czy podczas remontu mieszkania czy domu nie miał Pan niespodziewanych problemów? Czasem mam wrażenie, że opinia publiczna daje rady post factum. Proszę tu przyjść w tygodniu o 7:00 i wyjść o 24:00, zobaczy Pan na bieżąco, z jakimi tematami i problemami się zmagamy.

Przecież macie swoich specjalistów. Przy kancelarii premiera od pewnego czasu działa Rada Medyczna ds. COVID-19.
To nie tylko naukowcy-lekarze, ale również matematycy. Przygotowywane przez nich modele z dużym prawdopodobieństwem przewidywały rozwój pandemii, ale tym razem okazały się nieprecyzyjne.

Co zawiodło?
Na pewno mogła być lepsza koordynacja na poziomie UE. Nie udało się przewidzieć natężenia fali. Ten sam błąd zresztą przydarzył się nie tylko w Polsce, ale właściwie we wszystkich krajach europejskich.

Wszyscy mieli ten sam problem z wysokością fali - ale to w Polsce mamy rekordowo wysoką śmiertelność ostatnich dwóch fal.
Znowu pytanie do naukowców, a nie polityków. Ja jestem odpowiedzialny za Narodowy Program Szczepień i o tym mogę rozmawiać. Natomiast nie ma nic bardziej irytującego od polityka, który zna się na wszystkim i wypowiada na każdy temat.

Nie zmienia to faktu, że Wasz obóz polityczny ponosi odpowiedzialność za to, w jaki sposób Polska przeszła przez pandemię.
Odpowiedzialność ponosi cała klasa polityczna. Dlaczego Pan nie wspomina tutaj o zachowaniu opozycji i kontestowaniu wszystkiego, dosłownie wszystkiego. Ja czekam na te analizy pana Budki. Jednak, oczywiście, mam pełną świadomość, że ta odpowiedzialność spoczywa na całym rządzie.

Rozumiem, że scenariusza wcześniejszych wyborów w tej rozmowie nie musimy rozważać.
Nie jestem w gronie ścisłego kierownictwa politycznego naszego obozu, ale mam nadzieję, że przed 2023 r. wyborów nie będzie.

Jak bardzo w 2023 r. pandemia będzie ciążyć na Waszym wyniku wyborczym?
Dwa lata w polskiej polityce to wieczność. Nie ma wątpliwości, że wszyscy zapamiętamy to, jak Covid zmienił nasze życie. Przecież od chwili wybuchu pandemii zmieniło się wszystko - począwszy od sytuacji w gospodarce, kończąc na relacjach międzyludzkich. Nie ma też wątpliwości, że zdecydowana większość tych zmian była uciążliwa dla nas wszystkich. Ale tak naprawdę będzie to widać w pełni za rok, może półtora.

Formą politycznej ucieczki do przodu będzie dla Was „Nowy Ład”. Kiedy zostanie on przedstawiony?
My naprawdę nie musimy nigdzie uciekać. Mamy plan na naszą drugą kadencję. Wszystko wskazuje na to, że w połowie maja poznamy szczegółowe zapisy tego programu.

Jak duże jest ryzyko, że „Nowy Ład” utonie politycznie w czwartej fali pandemii?
Pomysły, które tam są zawarte, nie utoną. Ponadto, wierzę, że nie będzie czwartej fali - przynajmniej w skali znacząco zakłócającej funkcjonowanie państwa.

Przyjęcie „Nowego Ładu” zbiegnie się z sejmowym głosowaniem w sprawie Krajowego Planu Odbudowy?
Datę głosowania wyznaczy marszałek Sejmu, ale poza tym, jak udało się wynegocjować kompromis z Lewicą, z optymizmem czekam na to głosowanie. Choć też od początku - mimo całego napięcia związanego z ratyfikacją przez Polskę Funduszu Odbudowy Europy - byłem przekonany, że nie będzie problemu ze znalezieniem większości w Sejmie. Wychodzę z założenia, że każdy odpowiedzialny polityk w Polsce będzie głosował za możliwością absorpcji dużych środków unijnych. Szczególnie ważnych po pandemii.

Mówi Pan, że był tak pewny poparcia dla planów - a jednocześnie potrzebowaliście specjalnych negocjacji z Lewicą, by uzyskać poparcie. Wniosek, że głosowanie za funduszem wcale nie było tak oczywiste.
Bo Lewica - jako jedyny klub parlamentarny - przedłożyła konkretne propozycje zmian w Krajowym Planie Odbudowy. My rozmawiamy ze wszystkimi, którzy chcą merytorycznego dialogu. Tymczasem żaden klub parlamentarny, z wyłączeniem Lewicy, nie przedstawił konkretnych postulatów. Jeśli to ma wyglądać w ten sposób, że tylko będziemy się przekrzykiwać na korytarzu sejmowym, to ja w zawodach na to, kto kogo bardziej efektownie obrazi, nie zamierzam brać udziału.

Ale sam Pan przyznaje, że większość posłów by ten fundusz na koniec dnia i tak poparła. Był sens rozmawiać z Lewicą?
Podtrzymuję swoje zdanie, że większość byłaby za. Ale jednocześnie uważam, że jeśli można wypracować porozumienie, to trzeba z tej możliwości korzystać. Tak było w tym przypadku. Lewica przedstawiła konkretne pomysły, wpisujące się w projekty, które już istnieją. To dlaczego mamy nie rozmawiać o koncepcjach, które są dobre? Nie akceptuję logiki plemiennej, którą stosuje dziś znaczna część polityków w Polsce.

PiS miał w 2015 r. dobry pomysł „Mieszkanie plus”. Teraz Lewica wynegocjowała z Wami większe nakłady na mieszkania na wynajem - a przy okazji przejmuje Wasz projekt, którego sami nie zdołaliście zrealizować.
Nie, to nie jest tak, że ten pomysł przejmuje. Natomiast ich postulat zwiększenia środków na projekt mieszkań na wynajem - program już wprowadzony przez rząd Zjednoczonej Prawicy - był słuszny. Warto wzmocnić mechanizm budowy mieszkań przy współpracy z samorządami.

Przeciwko funduszowi zagłosuje Solidarna Polska. Co to będzie oznaczać dla Zjednoczonej Prawicy?
Nie wiem, jak zagłosuje Solidarna Polska. Do dnia głosowania będziemy namawiać kolegów, by fundusz poparli. Zresztą wierzę, że mamy z tą partią tak wiele wspólnych punktów programowych, że porozumienie między nami będzie możliwe. Przecież nasze partie wyrosły z tego samego fundamentu.

Wybory w 2019 r. PiS wygrał, bo dowiódł swej wiarygodności, zrealizował dużą część obietnic wyborczych. Po 2019 r. nie zrealizowaliście żadnej dużej obietnicy wyborczej. Nie tracicie swego głównego atutu?
A jakiej naszej obietnicy nie zrealizowaliśmy?

Choćby dotyczącej pensji minimalnej. W 2021 r. miała wzrosnąć do 3 tys. zł - jest 2800.
Pamięta pan stawkę godzinową i płacę minimalną w roku 2014? Jesteśmy jedynym krajem w UE, w którym w czasie pandemii wzrosły w taki sposób wynagrodzenia i jest tak niskie bezrobocie. Natomiast zapowiedzi dotyczące pensji minimalnej powstawały jeszcze przed pandemią. Musieliśmy nasze plany urealnić, bo przecież Covidu ani nikt nie planował, ani nie był w stanie przewidzieć. Ale jesteśmy wiarygodni i mam nadzieję, że zachowamy tę wiarygodność na dłużej. I liczę, że nasz obóz polityczny będzie funkcjonował jako całość do 2023 r.

A po wyborach w 2023 r.?
Nie mam pojęcia. Choć, oczywiście, jak pan pyta odpowiadam - chciałbym. Jednak dwa lata to w polityce bardzo dużo.

Autor jest publicystą „Wszystko Co Najważniejsze”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Dworczyk: Druga i trzecia fala były zaskoczeniem - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński