Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miarka się przebrała. Co dalej z Małeckim?

Maurycy Brzykcy
Patryk Małecki (w środku) pokłócił się z Dariuszem Wdowczykiem (z prawej) zaraz po opuszczeniu boiska.
Patryk Małecki (w środku) pokłócił się z Dariuszem Wdowczykiem (z prawej) zaraz po opuszczeniu boiska. Andrzej Szkocki
Czas Patryka Małeckiego w portowym klubie powoli dobiega końca. Skrzydłowy zdjęty z boiska w meczu z Ruchem Chorzów wdał się w wulgarną pyskówkę z trenerem.

Mało który zawodnik może powiedzieć po spotkaniu z Ruchem Chorzów (1:1), że zagrał dobre zawody. To samo tyczy się Małeckiego, który zdjęty z boiska zrobił kolejny teatrzyk. Kopnął mocno w ławkę rezerwowych, tuż przy siedzącym Edim, rzucał bidonami i wulgarnie odpowiadał Dariuszowi Wdowczykowi, który próbował go uspokoić. Tłumaczył, że się starał na boisku, a i tak musiał zejść.

Jednak starać się powinien każdy w swojej pracy, to jeden z podstawowych obowiązków. Także piłkarza. Także Małeckiego. Takich rzeczy nie powinno się puszczać płazem. Oczywiście, zdarza się, że piłkarze są niezadowoleni ze zmiany, nie podają ręki trenerowi, rzucają koszulką, idą od razu do szatni. Widzieliśmy to wiele razy i to w wydaniu nawet najlepszych graczy. Różnica, i to zasadnicza, jest w tym, że Małecki żadną gwiazdą, ani jednym z lepszych nawet graczy drużyny nie jest. Nie wyróżnia się spośród reszty, a przecież, gdy przychodził do Szczecina to upatrywano w nim motoru napędowego zespołu.

Teraz bardziej jest jej hamulcowym. Wystarczy powiedzieć, że od momentu przyjścia do klubu nie strzelił żadnego gola, nie zaliczył asysty (nie licząc podania do Frączczaka w 1. kolejce w Bielsku-Białej, gdy Adam dośrodkowywał w pole karne, a piłka wpadła do siatki). Trener Wdowczyk prowadzi swoje zespoły twardą ręką, a w stosunku do Małeckiego zwykle wypowiadał się dobrze. Nie chciał zmieniać jego charakteru, mówił, że nie ma z nim problemów. W przeciągu kilku tygodni wszystko się zmieniło.

Najpierw Małecki nie pojechał do Łęcznej (tam usiadłby na ławce), by zagrać w rezerwach. W tym samym meczu rezerw wyleciał z boiska. Nie za "staranie się", dwie żółte kartki po walce, tylko za pyskówkę z sędzią, czyli piłkarską głupotę. Teraz na oczach kamer zrobił z siebie jeszcze większe pośmiewisko, ale przede wszystkim przyniósł wstyd sobie i klubowi. Razem z Małeckim z boiska schodził także Maksymilian Rogalski, gracz z jednym najdłuższych staży w drużynie, który bywał już kapitanem Pogoni. Rogalski zmianę przyjął, jak na profesjonalnego zawodnika przystało. Z pokorą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński