Do zdarzenia doszło drugiego grudnia, tuż po godzinie 12. Pan Jerzy wybrał się na zakupy do hipermarketu Auchan w Ustowie. Umówił się tam z synem Piotrem.
- Miałem na niego czekać przy restauracjach - relacjonuje mężczyzna. - Skończyłem rozmawiać przez telefon, usiadłem w umówionym miejscu na krześle i od tamtej pory nic nie pamiętam.
Pan Jerzy dostał ataku serca i stracił przytomność.
- Z opowieści wiem, że chwilę po tym jak zemdlałem, mój syn zjawił się w sklepie i rozpoczął reanimację - mówi pan Jerzy. - Brakowało mu jednak sił i wtedy natychmiast zjawili się dwaj pracownicy ochrony Auchan: Robert i Łukasz.
Pierwszy od razu sprawdził funkcje życiowe i zaczął reanimację. Drugi w tym czasie pobiegł po podręczny defibrylator. Obaj do czasu przyjazdu karetki pogotowia (15-18 minut) prowadzili na zmianę reanimację. W tym czasie mężczyzna był podpięty do defibrylatora.
- Urządzenie monitorowało pracę serca - tłumaczy Robert. - Co pewien czas wydaje pole- cenie, by odejść od osoby, sprawdza jej stan i zaleca lub nie użycie prądu. W trakcie akcji reanimacyjnej tego pana urządzenie trzy razy zaleciło użycie wstrząsu elektrycznego.
Więcej na ten temat przeczytacie w dzisiejszym wydaniu "Głosu Szczecińskiego"
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?