Na pytanie, gdzie będą mieszkać, byli mieszkańcy baraku przy ul. Matejki w Choszcznie wzruszają ramionami. - Na razie tu zamieszkamy. Niech oni kombinują - mówią.
(fot. Fot. Marek Huet)
- Informacje o pożarze otrzymaliśmy o godz 8.07 - mówi st. Bryg. Marek Popławski, komendant PSP w Choszcznie. Dwie minuty później wyjechały zmiany: nocna i dzienna oraz trzy samochody. Cały obiekt był w płomeniach. Dotarły do nas informacje o uwięzionym człowieku w środku. Zadymienie i wysoka temperatura uniemożliwiały ratownikom wejście do środka.
- Do akcji sukcesywnie dołączały strażackie zastępy z całego powiatu. Sprowadzono cysternę ze Stargardu i samochód do napełniania aparatów powietrznych ze Szczecina. Wykorzystaliśmy istniejącą sieć hydrantów. Na pewno sprawdziły się - potwierdza komendant. Do gaszenia użyliśmy piany i wody.
- Akcja gaśnicza była trudna - mówią strażacy. - Sami odłączyliśmy gaz na głównym zaworze.
Prąd odcięli energetycy. Policjanci w cywilu zabezpieczali resztki mienia wyniesionego z mieszkań. Telewizor, rowery i sprzęty domowe. Sterta ocalałych rzeczy była niewielka.
- Podjąłem decyzję o ewakuacji uratowanych mieszkańców do Ośrodka Sportowego przy stadionie - powiedział obecny na miejscu, Robert Adamczyk - burmistrz miasta. Potwierdza z przykrością zgon lokatora jednego z mieszkań. Trzy osoby z powodu zaczadzenia odwiezionio do szpitala. Wspólnie ze starostą choszczeńskim podjęliśmy decyzję o powołaniu sztabu kryzysowego - informuje włodarz gminy.
- Na terenie Ośrodka Sportowo-Wypoczynkowego pogorzelcom udostępniono do użytku pokoje. W najbliższym czasie mają zapewniony dach nad głową i wyżywienie - mówi Teresa Ciesińska z MOPS w Choszcznie. Zabiegana, nie ma czasu rozmawiać. Pogorzelcy stoją przed hotelem dyskutując o wydarzeniach. Mężczyzn ocalałych z pożaru zapraszają pojedynczo na rozmowy psychlodzy z Ośrodka Wspierania Rodziny.
- Mieszkałem za ścianą - przypomina Dawid Myśliński. Usłyszał wołanie sąsiada o pomoc. On był niepełnosprawny i nigdy nie wstawał z łóżka. Wybiegłem na korytarz. Z kopa nie dało rady, drzwi wyważyłem barkiem - mówi. - Od środka buchnął dym i gorąco. Odskoczyłem jak oparzony. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Musialem uciekać w samych spodenkach. Zaalarmowani sąsiedzi ratowali się jak mogli. Zmykali przez drzwi wejściowe i wejście ewakuacyjne na końcu korytarza. Nie było problemu. Część wyskoczyła przez okna. Byłem w ubikacji pośrodku budynku - dodaje Marek Sadłowski. - Po korytarzu można było tylko przejść na czworakach. Powyżej metra dziesięć unosił się duszący dym. Niemożliwością było cokolwiek uratować.
- Nie dało się gasić - relacjonuje anonimowy obserwator akcji ratowniczej. Kiedy strażacy polewali wnętrze wodą, ogień buchał jakby benzyna leciała z węży. Środkowa część budynku zbudowano z cegły. Oba końce z płyt pilśniowych, desek i azbestu. Całość konstrukcji stanowiła barak mieszkalny. W latach siedemdziesiątych był tu hotel pracowniczy byłego Przedsiębiorstwa Budownictwa Rolniczego. Obecnie nieruchomością zarządza TBS. Byli mieszkańcy opowiadają o prowadzonych pracach remontowych. Od wiosny wykonano instalację odgromową. Aktualnie remontowano komin i sukcesywnie usuwano wełnę mineralną z ociepleń podłóg i sufitów. Obiekt był kontrolowany i dopuszczony do użytku - potwierdza straż pożarna.
Pomoc pogorzelcom zaoferował przybyły na miejsce wicewojewoda Andrzej Chmielewski oraz ks. Maciej Szmuc, dyrektor Caritas w Szczecinie. - Byłem w drodze do Choszczna z całkiem innego powodu - tłumaczy duchowny. - Napewno włączymy się do konkretnej pomocy po ustaleniach ze sztabem kryzysowym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?