Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mechanik na tankowcu

Rozmawiała Krystyna Pohl
Andrzej Szkocki
Rozmowa z Romanem Tomaszewskim, II mechanikiem.

- Od paru lat pływa pan na bardzo dużych tankowcach, mających po 300 tys. ton nośności. Jak obrazowo możemy przedstawić taką jednostkę?

- Długość 360 metrów, czyli tyle co Wały Chrobrego, wysokość przewyższa 10-piętrowy budynek, szerokość wynosi 60 metrów. Sama siłownia jest szeroka na 40 metrów, długa na 60 i ma głębokość ponad 40 metrów.

W dodatku ze względu na systemy załodowcze i wyładowcze jest dużo bardziej skomplikowana niż na masowcu. Ale moja kabina też jest imponująca ma prawie 40 m kw. powierzchni. Statek jest kilkuletni i należy do armatora arabskiego. Niestety, z wielu względów nie mogę ujawnić nazwy. Armator ma flotę około 40 tankowców i kolejne buduje w Korei. Najstarsze mają 10 lat, najmłodsze trzy.

- Prawie 20 lat temu zaczynał pan pracę na masowcach Polskiej Żeglugi Morskiej.

- Znalazłem się tam tuż po ukończeniu szczecińskiej Wyższej Szkoły Morskiej. Miałem dużo szczęścia, bo trafiłem na znakomitego szefa. Był to chief mechanik Janusz Majchrowicz. Spotkaliśmy się na masowcu "Kopalnia Siersza".

Pływaliśmy razem 8 miesięcy. Była to dla mnie prawdziwa szkoła zawodu. Chiefa mogłem o wszystko zapytać. Miał cierpliwość i czas, żeby odpowiedzieć na pytania, obszernie wyjaśnić wątpliwości. Zachęcał do ciągłego podnoszenia wiedzy. Wiele jego cennych uwag pamiętam do dziś.

- Tankowce to przypadek czy świadomy wybór?

- Zawsze chciałem pływać na dużych statkach. Ale początki nie były ciekawe. Pierwszy kontrakt wspominam jak koszmar. Był to duży, ale 30-letni masowiec, nazywał się "Erato" i należał do greckiego armatora. Dopiero gdy zamustrowałem na niego w Hiszpanii zobaczyłem, że to kupa złomu.

Wrócić nie mogłem, bo nie miałem pieniędzy na bilet. Między Europą a Ameryką woziliśmy węgiel, zboże i rudę. 100-tysięcznik pękał i codziennie trzeba było go spawać. Przed zakończeniem 9-miesięcznego kontraktu zszedłem ze statku. Byłem wykończony fizycznie i psychicznie. Krótko potem masowiec zatonął u wybrzeży Francji.

Uratowały się tylko 4 osoby. Po roku czekania na kolejny kontrakt znalazłem się na norweskim tankowcu, nowiutkim 120-tysięczniku. Praca na nim to była wielka przyjemność. Cztery lata na nim pływałem.

- Za parę dni wybiera się pan w kolejny rejs na 300-tysięczniku. Gdzie będzie wiodła trasa?

- Jak zwykle z Zatoki Perskiej z ropą do Japonii i USA. Prawdopodobnie zamustruję w Kapsztadzie. Odbędzie się to w "biegu", to znaczy śmigłowiec zawiezie nas na statek. Przed zamustrowaniem w hotelu na lądzie będę miał dobę odpoczynku na koszt armatora. Chodzi o to, że z chwilą wejścia na statek od razu przystępuję do pracy. Rejs trwa 4 miesiące. W tym czasie jest tylko statek, żadnych wyjść w portach.

Załadunek trwa zazwyczaj 36 godzin, tyle samo czasu zajmuje rozładunek. Co tydzień mamy alarmy i ćwiczenia na wypadek pożaru, rozlewu, ratowania ludzi. Ostatnio doszły ćwiczenia na wypadek ataku terrorystycznego.

- Pływaniu towarzyszy lęk?

- Raczej świadomość, że pływamy na specjalistycznej jednostce, stąd i specjalistyczne zabezpieczenia i większe wymagania. Zresztą te statki są ciągle ulepszane i budowane tak, aby jak najbardziej bezpiecznie i szybko przewieźć ładunek. Czas przybycia do portu podaje się z dokładnością do godziny.

- Jaka jest załoga?

- Oczywiście międzynarodowa i liczy 24 osoby plus kilku praktykantów. Oficerowie to Anglicy i Polacy. Ale są też Hiszpanie, Chorwaci, Niemcy, a od niedawna również Ukraińcy. Są świetnie przygotowani, doskonale władają angielskim. Załogę szeregową stanowią Filipińczycy.

Załogi są bardzo starannie dobierane, wyklucza się ludzi konfliktowych. Armator dużą wagę przykłada do dobrych międzyludzkich relacji na statku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński