Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matkowski: Mógłbym zagrać z Federerem

Krzysztof Dziedzic
Marcin Matkowski (na pierwszym planie, w głębi serwujący Mariusz Fyrstenberg) przed wylotem na Mauritius opowiedział o śmiesznej akcji i wyjaśnił, dlaczego słynny Szwajcar Roger Federer nie gra w debla.
Marcin Matkowski (na pierwszym planie, w głębi serwujący Mariusz Fyrstenberg) przed wylotem na Mauritius opowiedział o śmiesznej akcji i wyjaśnił, dlaczego słynny Szwajcar Roger Federer nie gra w debla.
Marcin Matkowski wspomina turniej w Szanghaju.

Matkowski i McEnroe

Matkowski i McEnroe

Ostatnio wróciła anegdota, jak to podczas turnieju w Grazu Matkowski odmówił poodbijania piłek z legendą tenisa - Amerykaninem Johnem McEnroe. Podobno szczecinianin wytłumaczył się zmęczeniem. Jak było naprawdę?
- Podszedł do mnie dyrektor turnieju i zapytał, czy pograłbym trochę z McEnroe, który stał dalej - opowiada "Matka". - Odparłem, że nie, bo nie mam sprzętu. Na to dyrektor mnie zapytał, czy wiem, kim jest McEnroe. Odparłem, że wiem, ale nie mam sprzętu...

- Czy ostatni półfinał nieoficjalnych mistrzostw świata w Szanghaju był Twoim i twojego deblowego partnera Mariusza Fyrstenberga największym sukcesem w tym roku?

- Ja najwyżej oceniam nasz triumf w Madrycie. Głównie dlatego, że wygraliśmy cały turniej, a nie tylko awansowaliśmy do ćwierćfinału. Wygraliśmy tam z tymi samymi rywalami, z którymi przyszło nam rywalizować podczas turnieju w Szanghaju.

- Największe rozczarowanie w kończącym się roku?

- To chyba występ podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Ćwierćfinał na pewno nie był satysfakcjonujący. Kiepsko wspominam zwłaszcza dlatego, że rywale byli w naszym zasięgu. Na igrzyska nie jechaliśmy tylko po to, by pojechać, by tam być - ale mieliśmy konkretny cel: medal. Dlatego byliśmy rozczarowani.

- Najśmieszniejsza akcja na korcie w tym roku?

- To chyba podczas turnieju w Szanghaju, w meczu z parą Lukas Dlouhy (Czechy) / Leander Paes (Indie). W połowie drugiego seta, przy serwisie Czecha. Mariusz Fyrstenberg miał przy siatce "wystawkę" i stojącemu po drugiej stronie Paesowi nie pozostało nic innego, jak schować się za siatkę, aby nie dostać piłką. Paes spuścił głowę i nie widział co się dzieje, bo dla niego piłka była już przegrana. Mariusz uderzył i... trafił w taśmę - a piłka wolno przeleciała nad skulonym Paesem, który, co zrozumiałe, zupełnie się tego nie spodziewał. Jego partner, Dlouhy nie zdążył dobiec zza końcowej linii i zdobyliśmy punkt.

- Czy kiedyś dojdzie do sytuacji, gdy Marcin Matkowski z Mariuszem Fyrstenbergiem ograją w jakimś turnieju parę Roger Federer (Szwajcaria) / Novak Djoković (Serbia)...?

- Raczej nie, bo najlepsi singliści nie chcą grać w debla, zwłaszcza w turniejach wielkoszlemowych. Skupiają się wtedy na grze pojedynczej. Zimonjić opowiadał niedawno, że pytał Hiszpana Rafaela Nadala dlaczego nie gra regularnie w debla np. w parze z Federerem (Nadal wystąpił w grze podwójnej kilka razy i wyniki miał niezłe). I Hiszpan mu odpowiedział, że rozmawiał z Federerem o tym. I Federer powiedział, iż nie zagra, bo "nie chce dać satysfakcji żadnej parze deblowej, że ograła dwóch najlepszych tenisistów na świecie".

- Gdyby (odpukać) twojemu partnerowi deblowemu przytrafiła się kontuzja, to z kim byś zagrał razem?

- Mógłbym zagrać z Federerem, ale chyba by się nie zgodził...

- Mariusz Fyrstenberg mówi, że w przyszłym roku jest realna szansa, by znaleźć się w czołowej trójce światowego rankingu (obecnie nasz debel jest na ósmej pozycji - dop. dc). Też tak uważasz?

- Tak. Amerykański debel, bracia Mike i Bob Bryan oraz Kanadyjczyk Daniel Nestor z Serbem Nenadem Zimonjiciem grają najlepiej i - co bardzo ważne - najrówniej. Ich będzie ciężko dogonić. Jednak poza tymi dwoma deblami reszta par jest w naszym zasięgu. Np. my gramy równo na wysokim poziomie dopiero od dwóch miesięcy. Kiedyś wygrywaliśmy z groźnymi rywali sporadycznie, teraz często. To dobry prognostyk na 2009 rok. Jesteśmy w stanie być w piątce najlepszych, a może i w trójce. Ten przyszły rok będzie bardzo ważny. Jak pójdziemy za ciosem, to będziemy w ścisłej czołówce. Jak nie - to znów do końca sezonu będziemy walczyć o prawo udziału w nieoficjalnych mistrzostwach świata.

- Co było najgorsze podczas turnieju w Szanghaju?

- Korki. 30-kilometrową trasę z hotelu do hali przejeżdżaliśmy w godzinę i 15 minut. Jednak organizatorom i tak należy się uznanie: postarali się o dwa bardzo dobre korty do treningu o 10 minut od hotelu.

- Jakie wrażenia z kontaktów z Chińczykami?

- Przede wszystkim są o wiele bardziej uprzejmi, niż np. Polacy. Zawsze serdecznie się witają.

- Widać w Szanghaju bogactwo?

- Widać. Tak jak i biedotę - gdy wyjedzie się poza granice miasta...

- Co powinni zrobić organizatorzy szczecińskiego challengera Pekao Open, by (przy obecnej puli nagród) uatrakcyjnić turniej?

- Powinni postarać się o jakąś młodą gwiazdę, np. Francuza Gaela Monfilsa. W Szczecinie jest tradycja, że po tzw. meczu dnia na korcie centralnym posyła się trzy piłki w stronę publiczności, a następnego dnia jedna z osób, które je złapią, może chwilę pograć na korcie centralnym z jednym z zawodników. W Paryżu też się posyła trzy piłki w stronę widzów, ale potem ci, którzy je złapią, muszą.... zatańczyć na korcie. Ta osoba, która zrobi to najładniej (decydują oklaski widzów), dostaje w nagrodę rakietę.

- Ile byłeś w tym roku w domu, w Szczecinie?

- W sumie jakieś dwa miesiące.

- Teraz czas odpoczynku. Jedziesz gdzieś na urlop?

- Już 8 grudnia rozpoczynam w Sopocie przygotowania do nowego sezonu. Wcześniej pojadę na wakacje na Mauritius.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński