Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Zaremba spakuje się, gdy zadzwonią z reprezentacji

Paweł Pązik
– Nikt ze sztabu trenerskiego reprezentacji ze mną się nie kontaktował. Chyba selekcjoner Michael Biegler mnie już skreślił ze swojej listy. Szanuję jego decyzję – twierdzi Mateusz Zaremba (z piłką).
– Nikt ze sztabu trenerskiego reprezentacji ze mną się nie kontaktował. Chyba selekcjoner Michael Biegler mnie już skreślił ze swojej listy. Szanuję jego decyzję – twierdzi Mateusz Zaremba (z piłką). Sebastian Wołosz
Rozmowa z Mateuszem Zarembą, piłkarzem ręcznym Gaz-System Pogoni Szczecin, autorem ośmiu bramek w ostatnim meczu z Nielbą Wągrowiec (35:20), czołowym leworęcznym rozgrywającym w polskiej Superlidze.

- Przed sezonem powiedziałeś, że jesteś spokojny o wyniki, bo w drużynie panuje dobra atmosfera. Wasze pierwsze mecze pokazały, ze miałeś rację.

- Oby tak było jak najdłużej. Jak się wygrywa, to atmosfera robi się coraz lepsza. Młodzi wchodzą na boisko, rzucają bramki - to cieszy.

- Początek tego sezonu bardzo przypomina pierwsze kolejki w waszym wykonaniu w ubiegłym roku. Wszyscy jednak pamiętamy, jak to się skończyło.

- Musimy zrobić wszystko, aby nie powtórzyła się sytuacja z poprzednich rozgrywek. Teraz też zaczęliśmy mocno i oby ta passa trzymała się jak najdłużej. Naszym najgorszym wrogiem są kontuzje, obyśmy ich unikali. Trenerzy też mają przykład z tamtego sezonu i wiedzą, kiedy nam odpuścić, abyśmy złapali trochę świeżości. Przed rokiem mieliśmy naprawdę intensywny początek, z tego wzięły się potem kontuzje.

Musimy zrobić wszystko, aby nie powtórzyła się sytuacja z poprzednich rozgrywek. Teraz też zaczęliśmy mocno i oby ta passa trzymała się jak najdłużej. Naszym najgorszym wrogiem są kontuzje, obyśmy ich unikali.

- Za wami mecze, w których teoretycznie byliście faworytami. Z niżej notowanymi rywalami zagraliście na pełnej koncentracji, bez odpuszczania.

- Nikogo nie lekceważyliśmy, bo wiadomo, że każdy szuka punktów. Nielba, nasz ostatni przeciwnik, wygrała tylko jeden mecz i przyjechała do nas z nastawieniem na walkę. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Od początku stanęliśmy mocno w obronie, robiliśmy co do nas należy. Wyprowadzaliśmy kontry, w ataku graliśmy na pewną, spokojną piłkę. To wszystko funkcjonowało.

- Tak szczerze: czujesz, że jesteś w formie?

- (uśmiech) Nie chcę zapeszyć. Na razie nie narzekam.

- Jak ktoś trafia, nawet z beniaminkiem, sześć razy w ciągu kwadransa, to chyba czuje się mocny?

- I oby było tak dalej (śmiech).

- Kibice z twojego rodzinnego Nowogardu zawsze przyjeżdżali na mecze Pogoni, ale w tym sezonie są wyjątkowo dobrze zauważalni i słyszalni na trybunach Areny Szczecin. To chyba też dodaje ci skrzydeł?

- Na pewno tak. Gdy przechodziłem do Pogoni bałem się, że będzie mnie to tremowało, ale teraz czuję, że mi pomaga. Mam z kibicami z Nowogardu częsty i bardzo dobry kontakt.

- W trakcie meczu z Nielbą na telebimie było widać kibica trzymającego kartkę z napisem "Zarek do reprezentacji". Co ty na to?

- Nikt ze sztabu trenerskiego reprezentacji ze mną się nie kontaktował. Chyba selekcjoner Michael Biegler mnie już skreślił ze swojej listy. To jego decyzja, nie chcę jej podważać. On układa tę reprezentację pod siebie, ma już swoich zaufanych zawodników. Za duże rotacje w kadrze też nie są dobre. Zawodnicy muszą się jednak ogrywać. Szanuję jego decyzję.

- Jak zadzwoni telefon z kadry, to co zrobisz?

- Spakuję się i pojadę (uśmiech).

- Teraz czeka was mecz z trzecim z beniaminków, Śląskiem Wrocław. Trenerem tego zespołu jest Piotr Przybecki, który pracował w Pogoni w poprzednim sezonie i zna was doskonale. To dodatkowa trudność przed sobotnim meczem?

- We Wrocławiu nie będzie lekko, może rzeczywiście Piotrek trochę więcej o nas wie. Zna nasze zachowania na boisku, przyzwyczajenia. Wygraliśmy cztery mecze z rzędu, ale na pewno nie możemy się przed tym meczem rozluźnić. Musimy być bardzo skoncentrowani. Oni też potrzebują punktów, pewnie od poniedziałku mocno trenują pod mecz z nami. Jednak należy zauważyć, że trochę w tym sezonie pozmienialiśmy zagrywek w ataku. Poza tym można powiedzieć, że trener Zbigniew Markuszewski z Wągrowca też dużo o nas wiedział. Teraz wszyscy dużo oglądają materiałów wideo przed meczami. Także my.

- Wróćmy jeszcze do sytuacji z meczu w Gdańsku. Dawid Krysiak pudłuje, sędziowie dopisują wam bramkę, której nie było. Wasz sztab zgłasza to sędziemu stolikowemu, on nie reaguje. Po wygranym przez was spotkaniu 32:24 Wybrzeże składa protest i domaga się powtórzenia meczu. Co sądzisz o tej sytuacji?

- Nie mam pojęcia, jaka będzie ostateczna decyzja. Najgorsze jest to, że ostatnio doszło do bardzo podobnej sytuacji w trakcie meczu w Tczewie. Co ciekawe, spotkanie prowadzili ci sami arbitrzy. Teraz sędziowie poprawili swój błąd, a w Gdańsku powiedzieli nam, że w czasie meczu nie możemy się odwoływać. To trochę śmieszne.

- A co, jeśli władze ligi postanowią o powtórzeniu waszego spotkania z Wybrzeżem?

- Cóż, nie będziemy mieli wyjścia. Pojedziemy znowu do Gdańska po dwa punkty. To nie nasza wina, my nie popełniliśmy żadnego błędu. To powinno być załatwione w czasie meczu, gdy nasi trenerzy zwracali uwagę sędziom, że na naszym koncie jest jedna bramka za dużo. Wystarczyło to skorygować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński