Matematyka bez ulgi. Dyskalkulia nie ułatwi matury

Zbigniew Marecki
Fot. Marcin Bielecki
Przyszłoroczni maturzyści nie będą mogli korzystać z ułatwień na maturze wynikających z wrodzonych trudności ucznia z matematyką. MEN nie zgadza się na ogólnopolskie badania nad tym zaburzeniem.

Chodzi o dyskalkulię, czyli zaburzenia powodujące trudności w uczeniu się matematyki. Osoba, która cierpi na to zaburzenie może mieć kłopoty z zapisywaniem działań i liczb. Centrum Metodyczne Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej MEN chciało w tym roku przeprowadzić ogólnopolskie badania, by sprawdzić, jak dużej populacji uczniów dotyczy ten problem. Sprawa jest o tyle ważna, że od 2010 roku matura z matematyki będzie obowiązkowa. Osoby z dyskalkulią, podobnie jak te z dysleksją czy z dysgrafią, mogą mieć problem z zaliczeniem egzaminu.

Jednak centrum nie uzyskało zgody resortu na przeprowadzenie badań. Stało się tak, choć na swej stronie internetowej już umieściło ankietę skierowaną do wszystkich poradni psychologiczno-pedagogicznych w kraju, w których pyta o liczbę diagnozowanych przypadków dyskalkulii i wydawanych rocznie opinii, przygotowanie specjalistów do badania tego zjawiska i formy pomocy uczniom. Jedno z pytań dotyczyło także potrzeby wprowadzenia zmian w prawie, które dawałyby uczniom z dyskalkulią jakieś przywileje podczas egzaminów. Tak od dawna dzieje się w przypadku dysleksji czy dysgrafii. Odpowiednie zaświadczenia dają uczniom prawo do dłuższego pisania testu i łagodniejszej oceny błędów ortograficznych.

Centrum już jednak nie zbiera ankiet, bo wiceminister edukacji prof. Zbigniew Marciniak, matematyk z wykształcenia, stwierdził, że badanie nie jest konieczne. Uważa, że nie ma sensu, bo teorie naukowe dotyczące dyskalkulii, które powstały w latach 30. ubiegłego wieku, nie zostały potwierdzone. Według niego, nie ma dowodów na to, że z powodu zaburzeń mózgowych nie można nauczyć się matematyki. Dlatego nie przewiduje żadnych ulg na egzaminach dotyczących matematyki.

Część ekspertów związanych z Centrum Metodycznym Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej przekonuje jednak, że problem istnieje. Zetknęli się z nim także pracownicy poradni psychologiczno-pedagogicznych.

Jolanta Kamińska, dyrektor poradni w Słupsku szacuje, że dyskalkulia dotyczy ok. 1 proc. populacji, ale jednocześnie przyznaje, że gdyby zaczęto przyznawać jakieś ulgi z tego tytułu, to im bliżej by było do egzaminu, tym więcej osób zgłaszałoby się do poradni po zaświadczenia.

Na razie wszystko wskazuje na to, że Centrum Metodycznej Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej MEN będzie prowadziło dalsze badania nad zjawiskiem dyskalkulii we własnym zakresie.

Ministerstwo rozważa też odebranie maturalnej ulgi osobom z dysleksją, które mają m. in. więcej czasu na egzamin pisemny z języka polskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 15

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

M
Magdalena
tak jak pewien użytkownik uważam że dyskalkulia powinna być potwierdzona za pośrednictwem psychiatry.
który prawidłowo wykryłby czy dziecko cierpi na dyskalkulię, lub czy tylko mówimy tutaj o zaniedbaniu edukacji matematycznej .
takich osób nie powinno się dyskryminować.
są także zdolne jak i dysgraficy lub dyslektycy.
każdy jest dobry w swojej dziedzinie.!
wstyd ministerstwa edukacji..
po tym co się dowiedziałam, całkowicie straciłam do nich szacunek.

a co do postu Ozyrysa.

I bardzo dobrze. Te wszystkie choroby typu duskalkulia, dysortografia czy dysleksja można podciągnąć pod jedno schorzenie - DYSMÓZGIA - to nie są choroby, to nazwy alibi jakie znaleźli sobie współcześni społeczni idioci nie zdolni do dogonienia programów nauczania w szkołach - DO ŁOPATY, A NIE DO MATUR BARANY - dla was urządzenie proste w stylu przedsiębiernego zasięrzutnego szpadla. do

- kolego naucz się pisać, wtedy pogadamy.
jesteś tak ograniczony że potępiasz tych co mają problemy z nauką, jak widać że sam je masz.
nie wątpliwie stwierdzam że zostałeś skrzywdzony w dalszej przyszłości i masz kompleksy z tego powodu.?
przykro mi. ale to nie powód by sobie dopomogać a innych krzywdzić.
naprawdę bardzo mi " ciebie" szkoda.
E
Ewa
I bardzo dobrze. Te wszystkie choroby typu duskalkulia, dysortografia czy dysleksja można podciągnąć pod jedno schorzenie - DYSMÓZGIA - to nie są choroby, to nazwy alibi jakie znaleźli sobie współcześni społeczni idioci nie zdolni do dogonienia programów nauczania w szkołach - DO ŁOPATY, A NIE DO MATUR BARANY - dla was urządzenie proste w stylu przedsiębiernego zasięrzutnego szpadla.

Wszyscy ludzie sądzą innych po sobie. Ciebie nie chciałabym poznać. Wystarczy to, co sam o sobie powiedziałeś...
E
Ewa
Wszyscy ludzie sądzą innych po sobie. Ciebie nie chciałabym poznać. Wystarczy to, co sam o sobie powiedziałeś...
E
Ewa
Błędy ortograficzne u dys... są tolerowane, u wszystkich innych już nie! Już w pierwszych klasach podstawówki pani tłumaczyła : bieRZ ,bo bioRę. Zanim zabierzesz głos w jakiejś sprawie, wpierw dowiedz się czegoś na ten temat.Dyskalkulia istnieje tak samo, jak zasady ortograficzne i nie można udawać, że jest inaczej.
g
gość
uważam że istnieją tego typu schorzenia bo w moim otoczeniu był ktoś z dysortografią i nie są to żadne wymysły...a co do matury to wydaje mi się że te osoby powinny mieć więcej czasu bądz jakies ulgi ale nie można im odpuścić całego egzaminu:)
t
taka prawda jest
To tak samo jak pijak czy ćpun grający z własnej incjatywy na SKS;ie w gry czy na pozalekcyjne zajęcia ping-pong'a uczeszczający! Mimo, że kondycji nie ma i z nałogami walczy to się sportuje podpity zapalajac sobie papierosa w przerwach!
Jeśli chodzi się na lekcje to się coś nauczy i tak zapamięta. Nie każdy ma mózg by założyć firmę, liczyć czy mnożyc miliony w pamięci! Dyskalkulików pracodawcy wyzyskują i oszukaują zazwyczaj, anic sami od podaku nie odpiszą i się jnie rozliczą, bo nie umieją! Kończy sie zadłużeniem mieszkania, bezrobociem, eksmisją i bezdomnością i to jest prawdziwa dyskalkulia, a nie jakieś głupie zaświadczenia by od matóry siem wymigać!
l
lida
Przeczytałam Państwa wypowiedzi z uwagą i mam prawo stwierdzić, że część z Państwa, to osoby, które nigdy nie miały kłopotów z nauką, a spełnienie marzeń o dobrym wykształceniu nie było dla Państwa trudne. A być może na odwrót, było tak trudne, ze teraz z niekłamaną zazdrością patrzą Państwo na tych którzy posiadają jakiekolwiek ulgi w egzaminach z powodu swoich przypadłości. Piszę o tych z Państwa, którzy w tak okrutny sposób wypowiadają się na tematy, nie mając o nich zielonego pojęcia. Przypomina mi się życiorys Einsteina (wszyscy, mam nadzieję, wiedzą kim był!?), u którego specjaliści stwierdzili, na podstawie badań i przebiegu jego edukacyjnej drogi, że cierpiał na kilka rodzajów dys...... i był uważany za - delikatnie mówiąc - dziecko, które z powodu "pewnych" ułomności umysłu nie rokuje dobrze na przyszłość. Jak wiemy w swojej dziedzinie był geniuszem!!! Nie mamy prawa żądać od każdego człowieka, żeby jego umysł sprostał wyzwaniom w jednakowy sposób i w każdej dziedzinie jednakowo. Przyjmijmy przy tym, że dysfunkcje o których mowa i których posiadanie z różnych przyczyn, od nas niezależnych, nie może dyskryminować nikogo w opiniach społecznych. Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju dys........., które powodują trudności w nauczeniu się pewnych dziedzin potrzebnych do osiągnięcia celów społecznych m.in.: zdobycie dobrego wykształcenia, następnie dobrej pracy, i chociażby średniego statusu społecznego. Każdy ma prawo do wykształcenia, a jeżeli nie posiada "zdolności" z dziedzin matematycznych, a raczej cierpi na dyskalkulię, nigdy nie nie będzie miał szansy na spełnienie swoich pragnień o pracy w zawodzie typowo humanistycznym np. historyka, polonisty, politologa, historyka sztuki, administratywisty, prawnika itd., itp. Dlaczego? Mianowicie dlatego, że maturę w zakresie podstawowym - obowiązkową, przyjmując że przykładał się do nauki od 1. klasy szkoły podstawowej do 3. klasy szkoły średniej - zdałby na wymagane 30%, gdyby nie fakt, że nie będzie w stanie skończyć średniej szkoły przechodząc z trudem z jednej klasy do drugiej i nie będzie w stanie sprostać wszystkim wymaganiom programowym z zakresu matematyki szkoły średniej, które nijak się mają, do matury obowiązkowej o zakresie podstawowym!!!!!!!
m
mama
Do: Ozyrysa, Egona, Neo - NAJPIERW PRZECZYTAJCIE PRZYNAJMNIEJ 1 (słownie jedną) KSIĄŻKĘ ZE ZROZUMIENIEM o tych przypadłościach a dopiero potem możecie się wypowiadać na ten temat i podobne, dzieci z takimi problemami widzą świat inaczej, inaczej się uczą i jeżeli trafią na MĄDRYCH nauczycieli osiągają wspaniałe wyniki. Mam dwoje dzieci dyslektyków (syn i córka). I tak np. córka została laureatem z biologii w III klasie gimnazjum a w I wygrała konkurs ze starożytności, mimo iż książki "pochłania" robi błędy i będzie je robiła do końca życia. I tylko dla tego, że ma taki problem miałaby nie mieć szansy na skończenie studiów? Ręczę, że na niejeden temat by was "zagięła"
G
Gość
Tylko osoby nie mające za grosz wyrozumiałości moga pisać takie wypowiedzi.Dyskalkulia to bardzo poważny problem wielu dzieci.Jeśli im się nie pomoże teraz to problem będzie się ciągnął za nimi przez całe życie.Wiele dzieci urodzonych przedwczesniecierpi na różnego rodzaju dys... i to nie jest ich wina.Nikomu z piszących takie negatywne wypowiedzi przeciw osobom chorującym na dyskalkulie nie życze dziecka z takim problemem,gdyz to jest ciężka i mozolna praca zarówno dla rodziców jak i dzieci ,Trochę więcej wyrozumiałości ...
S
Sonia
A dlaczego MEN się nie zgadza na wnikliwe przeanalizowanie problemów dyskalkulików???
Powiem wam dlaczego:
dziś słyszałam w TV wypowiedż Pani Hall na temat profilaktyki
Stwierdziła, że matematyka jest potrzebna zwyczajnie, no bo każdy zaciąga kredyty i jeśli mamy trudności w dodawaniu ułamków w klasie 5, to przysiądźmy i nauczmy się...
No czegoś podobnego nie słyszałam.
Pani Hall proponuję terapię tlenową, taką bez sensu jak ona sama, np. 10 minut z głową pod wodą.
No bo jeśli nie umie, to niech się nauczy.
Wstyd, proszę pani, do szkoły pedagogicznej powinno się panią odesłać, aby pani usłyszała wypowiedzi dojrzałych ludzi, którzy mają po 20 lat i będą pedagogami.
g
gość portalu
Do tego doszło, że po latach musiałem sam swoich chorób się doszukiwać (hipochondrię chyba mam). Wykuwało się na pamięć twierdzenie Talesa i Pitagorasa, podstawiało się do wzorów ale pamięć zawodziła i było to na krótką metę. Często miałem pomyłki przy wpisywaniu cyfr + liczenie na palcach do dziesięciu (proste dodawania oczywiście wychodzą), ale potęgi, pierwiastkowania czy macierze to już problem straszliwy. Szukam tylko przyczyn. Mało rozumiałem i rozumiem nadal z tego wszystkiego. Szkoły, które wybierałem to była jedna wielka pomyłka (zawsze były tam działania matematyczne). Logiczne myślenie zawsze szwankowało i szwankuje nadal. Przekształcanie wzoru to jeden wielki koszmar, a tabliczka mnożenia to tylko z pamięci, powtarzałem ją, bo wykuta była (z wyższymi przeliczeniami zawsze miałem problemy). Jednak winę mogę zwalić tylko na siebie (braki i mała motywacja do nauki). Ale cyrkiem największym było to, że wykuty wzór podpowiedziałem osobie, która stała przy tablicy (a z matematyki miała na koniec 4 lub 5?). Czyli tego wszystkiego przyczyną były braki i niechęć do przedmiotu tak to wnioskuję na dzień dzisiejszy. Od kiedy zaczęto stwierdzać dyskalkulię w polskim szkolnictwie? Na klasówkach jak się siedziało z egoistą to rzadko pomagał. Natomiast jak usiadło się w pierwszej ławce z osobą o jeszcze niższym potencjale matematycznym to już 1 z dwoma wykrzyknikami się dostawało. Nie wiem po co miałem potem taki pęd na oceny (zawsze chciało się najwyższą zdobyć mimo, że życie było spisane na straty i tak). Ale fakt, faktem, że na matematykę bałem się chodzić i patrzę na to teraz jak na fobię (czyli strach towarzyszył mi od najmłodszych lat). W dodatku przed zdaniem warunkowym do następnej klasy w szkole podstawowej zadawano mi pytania typu: "co robią dzieci podczas przerwy lekcyjnej", a potem rozwiązywałem dziwaczne testy z kwadracikami, kółkami czy wszelakimi dziwnymi znakami (po dzisiejszy dzień nie mam pojęcia cóż one oznaczały i jaki dały wynik). Może to było złe sterowanie dopaminą lub inne bliżej nieznane nam czynniki? Lubię bardzo odgrzewać stare rzeczy ze swej edukacji, lecz matematyki się boję i ją omijam z daleka.
B
Były belfer
Nauczyciele na lekcjach matematyki robią wszystko, tylko nie to co powinni. Najchętniej udzielaja korepetycji, nie placąc podatku.
E
Egon
Nareszcie skończą się magistrowie po studiach na prywatnych uczelnach. Brak toletancji dla wszystkich dys to nareszcie bardzo dobry krok. Rodzice bieżcie się ze swoimi pociechami do roboty.
n
neo-1
Jeżeli komuś się nie chce uczyć, to zawsze znajdzie jakieś "dys....."
O
Ozyrys
I bardzo dobrze. Te wszystkie choroby typu duskalkulia, dysortografia czy dysleksja można podciągnąć pod jedno schorzenie - DYSMÓZGIA - to nie są choroby, to nazwy alibi jakie znaleźli sobie współcześni społeczni idioci nie zdolni do dogonienia programów nauczania w szkołach - DO ŁOPATY, A NIE DO MATUR BARANY - dla was urządzenie proste w stylu przedsiębiernego zasięrzutnego szpadla.
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński
Dodaj ogłoszenie