Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Pihan: Za dużo błędów

Maurycy Brzykcy
Ćwiczenia na równoważni to był zawsze atut Marty Pihan w wieloboju. W Pekinie szczecińska gimnastyczka spadła z tego przyrządu i tym samym nie awansowała do finału wieloboju.
Ćwiczenia na równoważni to był zawsze atut Marty Pihan w wieloboju. W Pekinie szczecińska gimnastyczka spadła z tego przyrządu i tym samym nie awansowała do finału wieloboju.
Marta Pihan, gimnastyczka Kusego Szczecin, opowiada o swoim występie w Pekinie.

- Co Panią urzekło w Pekinie, a co rozczarowało?

- Przede wszystkim urzekł mnie klimat wioski olimpijskiej. Było tam naprawdę fajnie. Wszyscy reprezentanci byli bardzo mili i czas spędzało się tam sympatycznie. Z kolei z pewnością nie przypadły mi do gustu występy niektórych gimnastyczek i gimnastyków sportowych. Chodzi o podejrzenia o nieodpowiedni wiek uczestniczek. Niektórzy Chińczycy popisywali się naprawdę niezłymi występami, choć właściwie nikt ich wcześniej nie znał. Daleka jestem od podejrzeń o doping, bo nikomu nic nie udowodniono, ale z pewnością nie tworzy to najlepszej atmosfery wokół tej dyscypliny.

- Chińczycy byli dla Pani gościnni?

- Można powiedzieć, że tak. Byli bardzo mili i nie miałam powodu do narzekań.

- A co można powiedzieć o Pani występie? Finał wieloboju był blisko...

- Przed igrzyskami zakładałam sobie finał wieloboju. Myślałam, że występy na mojej ulubionej równoważni będą moim atutem, jednak właśnie podczas tych ćwiczeń spadłam i nota była rzecz jasna już dużo gorsza. Zbyt wiele było błędów w moim występie, nie udało mi się również połączyć wszystkich elementów i o finale mogłam zapomnieć. Ale właśnie przez mój nieudany start, wzrosła we mnie chęć pokazania wszystkim na co mnie stać. Dlatego postanowiłam spróbować sił także za cztery lata w Londynie. Więc na razie odkładam plany odnoście sportowej emerytury.

- Ale ma Pani plany odnośnie życia osobistego. Podobno kibice częściej będą mogli oglądać Panią w Szczecinie.

- To prawda, już wkrótce biorę ślub i zamieszkam ponownie w naszym mieście. Ostatnio mieszkałam w Zabrzu.

- A jakie są Pani plany sportowe na najbliższe kilka miesięcy, szykują się jakieś występy za zachodnią granicą...

- Dokładnie. Chcę po raz pierwszy wziąć udział w rozgrywkach Bundesligi, w barwach klubu z Hamburga. To może być ciekawe doświadczenie. Później szykują się występy w narodowych barwach w Pucharach Świata w Stuttgarcie i Glasgow. Ten drugi wyjazd nie jest jeszcze całkiem pewny.

- Obserwowała Pani występy polskich sportowców w Pekinie. Czy 10 medali zdobytych na olimpiadzie to rzeczywiście zły wynik naszej kadry?

- Wydaje mi się, że nie. Z pewnością nie był to gorszy start niż w Atenach. Myślę, że fakt, że mieliśmy tak wielką reprezentację w Pekinie to nasz zbiorowy sukces. Ale to wyłącznie moje zdanie.

- W gimnastyce sportowej mężczyzn reprezentował nas tylko Leszek Blanik i do Polski wrócił ze złotem. Oglądała Pani jego popisy?

- Niestety do kraju wróciłam wcześniej niż zamierzałam i nie mogłam na żywo obserwować jego popisów. Widziałam finałowy konkurs w telewizji. Jestem pod jego dużym wrażeniem. Leszek jechał do Pekinu jako jeden z faworytów do złota i nie zawiódł. Przede wszystkim wytrzymał pod względem psychicznym. Nie wszyscy Polacy mogą to o sobie powiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński