Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Jurczyk zbadany na sali

Mariusz Parkitny
Niecodzienne sceny na procesie byłego zarządu Szczecina. Przez prawie cztery godziny sąd zajmował się dziś zdrowiem Mariana Jurczyka. Wezwano nawet lekarza. - Oskarżony nie może dziś brać udziału w rozprawie - ocenił po badaniu.

To była już druga próba rozpoczęcia procesu o działanie na szkodę miasta. We wtorek rano nic nie wskazywało, że znów będzie nieudana. Na godzinę 9 przyszli wszyscy oskarżeni oraz ich obrońcy.

Problemy zaczęły się, gdy sędzia odrzucił dwa wnioski Jurczyka, który chciał adwokata z urzędu. Wyraźnie zdenerwowany były prezydent Szczecina wygłosił oświadczenie.

- Nie mam o to pretensji do sądu, ale proszę wybaczyć szczerość. Ja nie o taką Polskę walczyłem. My w ogóle nie powinniśmy się znaleźć na ławie oskarżonych. Jestem zdumiony, że nie uwzględniono mojego wniosku. Teraz bardzo źle się czuję. Proszę mnie zwolnić z udziału w rozprawie - mówił.

I poskarżył się na wysokie ciśnienie, kołatanie w sercu, zawroty głowy. Przypomniał też swoje wcześniejsze dolegliwości. Kłopoty z sercem, płucami, kręgosłupem.
Sędzia Józef Grocholski ogłosił pół godziny przerwy. Liczył na to, że Jurczyk ochłonie i poczuje się lepiej. Ale nie pomogło.

- Jest jeszcze gorzej. Ja mam 74 lata, a chciałbym jeszcze pożyć - stwierdził.

I poprosił o trzy, cztery godziny przerwy na odpoczynek. Ale sędzia Grocholski nie dał się przekonać. Obawiał się, że gdy teraz odroczy rozprawę, to podobne sytuacje będą się zdarzać na kolejnych wokandach. Dlatego zarządził wezwanie lekarza. Dr Maciej Rylski pojawił się błyskawicznie. Zbadał Jurczyka w sali narad sędziów. Po pół godzinie miał gotową diagnozę.

- Oskarżony jest w takim stanie, że nie może dziś brać udział w rozprawie. Udział w dużych emocjach może zagrażać jego życiu - ocenił.

I wystawił Jurczykowi zwolnienie na dziesięć dni. W tym czasie pacjent ma przeprowadzić badania u specjalistów. Dopiero po nich dr Rylski ma wydać opinię, czy były prezydent w ogóle będzie mógł przychodzić na rozprawy.

Jurczyka zdenerwowało uzasadnienie odmowy przyznania mu adwokata. W swoim wniosku opisał na co wydaje 2339, 29 zł emerytury. M.in. 300 zł. na utrzymanie psów, 200 zł. na benzynę do samochodu, 110 zł. na telefon komórkowy. Sędzia Grocholski uznał jednak, że to wydatki zbytkowne, bo samochód może sprzedać, telefon oddać, a na psy wydawać mniej.

- Ja trzymam psy nie dlatego, że boję się CBA. Ja się boję wandali. Nawet ksiądz z ambony mówił, że to taka patologiczna dzielnica, gdzie mieszkam - odparował były prezydent.

O co chodzi?

Proces dotyczy zerwania umowy z niemiecką firmą Euroinvest Saller. Chodziło o sprzedaż 5,5 ha ziemi przy ul. Mieszka I. Siedmioosobowy zarząd na czele z Jurczykiem unieważnił umowę tuż po objęciu władzy, 31 grudnia 1998 r. Decyzja zapadła, mimo że firma zapłaciła 5 mln zł zadatku. Sprawa trafiła do sądu i miasto musiało zapłacić inwestorowi 5 mln złotych odszkodowania i niemal drugie tyle odsetek.

Teraz toczy się proces karny o działanie na szkodę miasta. Jurczyk i wiceprezydent Dariusz Wieczorek zostali już raz skazania na dwa lata więzienia w zawieszeniu oraz zapłacenie 5 mln zł odszkodowania. W stosunku do pięciu pozostałych członków zarządu sąd sprawę umorzył.

Ale sąd odwoławczy uchylił ten wyrok. Dlatego sprawa toczył się ponownie. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński