MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mała szkoła w Łasku ma być zlikwidowana. Nowy włodarz gminy szuka oszczędności

Małgorzata Kowalska, dyrektorka szkoły w Łasku: - Wójt nie szuka innych rozwiązań. Powiedział nam, że tylko likwidacja szkół uratuje finanse gminy
Małgorzata Kowalska, dyrektorka szkoły w Łasku: - Wójt nie szuka innych rozwiązań. Powiedział nam, że tylko likwidacja szkół uratuje finanse gminy Andrzej Szkocki
Mała szkoła w Łasku w powiecie choszczeńskim ma być zlikwidowana, bo nowy włodarz gminy szuka oszczędności. Mama siódmoklasisty: - Jesteśmy zdruzgotani. Polonistka: - Dla mnie to koniec świata.

Na pierwszej po wakacjach lekcji języka polskiego uczniowie dostali proste zadanie: „przedstaw siebie”. Jeden z chłopców zaczął tak: „Cześć, jestem Szymon, mam 13 lat (...) i uczę się w Szkole Podstawowej w Łasku im. Janusza Korczaka, która wkrótce zostanie zamknięta, bo burmistrz Łaska to zachowuje się jak Pan Krab ze SpongeBoba, dla którego liczy się tylko KASA, KASA, KASA”.

W opisie bohaterów tej popularnej wśród dzieci kreskówki Pan Krab nie jawi się jako pozytywna postać. „Oszczędzanie to jego motto. Jest w stanie sprzedać swoją matkę, jeśli dostałby za nią odpowiednio dużo pieniędzy” - czytamy.

Mama Szymona nie kryje, że kiedy przeczytała słowa wypracowania, w oczach stanęły jej łzy.

- Jesteśmy tym wszystkim zdruzgotani - mówi.

Szymon jest dzieckiem z autyzmem. Takich uczniów jest w szkole kilkoro, a ich rodzice podkreślają, że nie mogli wymarzyć sobie lepszego miejsca na edukację dzieci. W Łasku we wrześniu w szkolnych ławach zasiadło 96 dzieci. Każdy zna każdego, znają się nauczyciele i rodzice.

- Jesteśmy jak rodzina - mówią zgodnie.

To może się jednak skończyć, bo Leszek Waloch, wójt Bierzwnika (powiat choszczeński) ma jasno sprecyzowany cel: w gminie ma zostać tylko jedna podstawówka. Jeśli ten plan się powiedzie, za rok dwie wiejskie szkoły przestaną istnieć. To placówki w Zieleniewie i w Łasku. Powód? Pieniądze.

- Znacznie bogatsze gminy mają tylko jedną szkołę - tłumaczy wójt. - Jako osoba odpowiedzialna za finanse gminy czuję się w obowiązku we wrześniu przed radą zgłosić uchwały intencyjne w sprawie likwidacji tych dwóch placówek - mówi.

Uchwała intencyjna oznacza, że ruszy cała urzędnicza machina związana z likwidacją szkoły.

Decyzji nie podejmie sam wójt, a radni. Dlatego rodzice planują pikietę podczas najbliższej sesji rady gminy i wierzą, że większość radnych stanie po ich stronie. Jedna z mam mówi: - My rozmawiamy o edukacji naszych dzieci. To jest coś, czego w ogóle nie powinno się rozpatrywać w kategoriach opłacalności i pieniędzy.

Wójt Bierzwnika wylicza: - W tej chwili subwencja wynosi 6,7 mln zł, a koszty utrzymania wszystkich szkół sięgają 13 milionów. Nie stać nas na to, jesteśmy zbyt biedną gminą. Bogatsze gminy wokół mają po jednej szkole, a nasza gmina się cofa, nie nadążamy, nie mamy pieniędzy na inwestycje. W tej chwili na inwestycje, remonty i naprawy przeznaczamy nie więcej niż 7 proc., budżetu, a powinno to być minimum dwa razy więcej - mówi.

Leszek Waloch podkreśla, że podczas wyborów obiecał zająć się poprawą fatalnych finansów gminy. - Ludzie mnie wybrali, to oznacza, że większość takich konkretnych działań potrzebuje - uważa.

Waloch zapewnia, że nikt z nauczycieli pracy nie straci, dzieci będą miały duży wybór zajęć dodatkowych, a dojazdy do Bierzwnika zapewni gmina.

- Wszyscy będą mieli lepiej, niż do tej pory. Większa szkoła daje większe możliwości - przekonuje.

Małgorzata Kowalska, dyrektorka szkoły w Łasku czuje, jakby zderzała się ze ścianą.

- Wójt nie szuka innych rozwiązań. Powiedział nam, że tylko likwidacja szkół uratuje finanse gminy - mówi.

Na spotkanie z dziennikarzami „Głosu” przychodzą i rodzice, i nauczyciele. Dzieci nie ma.

- To bardzo trudna sytuacja dla wszystkich. To mimo wszystko sprawy dorosłych, chcemy, żeby dzieci jak najmniej to wszystko dotykało - tłumaczy dyrektorka placówki.

Szkoła w Łasku może pochwalić się długą tradycją, bo istnieje od 1945 roku. Ma zaplecze z boiskiem i siłownią plenerową, piękne tereny zielone wokół. Dziś klasy liczą nie więcej niż po dziesięciu uczniów.

- To jest siła naszej szkoły - mówi jedna z matek.

- W pracy rozmawiam z innymi kobietami, które mają dzieci w dużych szkołach, mówią o przemocy, nękaniu, używkach, strachu dzieci przed pójściem do szkoły. Dla mnie to są zupełnie obce tematy - opisuje.

Inni rodzice przytakują.

- Nasze dzieci po prostu lubią tu być. Tu możemy liczyć na indywidualne podejście. Jeśli coś złego się dzieje, nauczyciele to widzą i od razu reagują - mówi inna z kobiet.

- Nasz syn jest chory. Zapytał mnie ostatnio, czy w nowej szkole dzieci zaakceptują to, że inaczej wygląda - jedna z matek wybucha płaczem i wychodzi.

Emocje są ogromne.

- Dzieci, które są chore, dzieci, które mają specjalne potrzeby, u nas dostają takie wsparcie, jakiego potrzebują. Sami uczniowie też bardzo wspierają się wzajemnie. Wystarczy, że kogoś nie ma na lekcji, to sami oferują, że przekażą wszystkie notatki - mówi Małgorzata Kowalska.

Mama Szymona, który porównał wójta do Pana Kraba, nie ma wątpliwości: - Gdyby nie nauczyciele, mój syn zapewne byłby teraz w szkole specjalnej. Tu nauczyciele przetrwali bardzo trudne początki. W dużej szkole, gdzie w klasie jest blisko 30 dzieci, na takie wsparcie nie ma szans.

Łukasz Juszczak, nauczyciel fizyki i ojciec siódmoklasisty ma porównanie, bo główny etat ma w jednej z dużych szkół powiatowych.

- Tam klasy liczą nawet po 26 uczniów. Nie mam szans w ciągu 45 minut indywidualnie pomóc każdemu. Tu, w Łasku, jest to możliwe. To dla nas, nauczycieli zupełnie inny komfort pracy, ale zyskują na tym przede wszystkim uczniowie - wyjaśnia.

Edyta Kiełducka, polonistka, tłumaczy: - My wydobywamy z każdego dziecka to, co jest w nim najlepsze. Robimy wszystko, żeby te dzieci skończyły edukację z wiarą w siebie i swoje możliwości.

Na dowód opowiada o absolwentach, którzy dostają się do wymarzonych szkół, idą na studia, pracują, realizują swoje pasje, osiągają sukcesy.

- My interesujemy się nimi, nawet jak już od nas odejdą - dodaje.

Ona ze szkołą w Łasku jest, można powiedzieć, związana od urodzenia, bo jej mama uczyła tu matematyki. Tu uczyły się jej dzieci, a ona po studiach nie wyobrażała sobie, aby pracować gdzie indziej. O likwidacji szkoły mówi wprost: - Dla mnie to koniec świata. Ale chcę też powiedzieć, że my, nauczyciele, jesteśmy w tym wszystkim najmniej ważni, bo my sobie poradzimy. Chodzi nam tylko o te dzieci - mówi.

Dziś i rodzice, i nauczyciele nie mają wątpliwości, że są w stanie poruszyć niebo i ziemię, aby przekonać radnych, że likwidacja szkoły to zły pomysł.

- Wójt skończy kadencję, pójdzie na emeryturę, a my zostaniemy z niczym - uważają.

Na ten moment nie wiadomo, co miałoby powstać w budynkach po szkole, jeśli ta rzeczywiście zostałaby zlikwidowana. Wójt sugeruje, że można wykorzystać ją jako zaplecze turystyczne, ale mieszkańcy Łaska przypominają, że tu sezon turystyczny trwa latem, kiedy szkoła i tak nie pracuje. Nie wierzą w taki plan.

Aneta Pilipaka, nauczycielka m.in. plastyki i muzyki: - Likwidacja szkoły będzie jak zapalenie zapałki. Jak się zapali i zgaśnie to już koniec. Nie ma nic. Tego się nie odwróci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński