Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mała mleczarnia z Łużnej podbiła swoim produktem rynek. Piękna historia! ZDJĘCIA

Lech Klimek
Lech Klimek
Masłem z Łużnej mała mleczarnia podbiła powiat. Jedzą je też w Gdańsku i Wrocławiu
Masłem z Łużnej mała mleczarnia podbiła powiat. Jedzą je też w Gdańsku i Wrocławiu
Ich znak rozpoznawczy to tradycyjny edamski i gryficki do tego jeszcze ten drugi w wersji wędzonej. Mowa oczywiście o serach wytwarzanych w lokalnej mleczarni w Łużnej. Kilka lat temu pojawiły się też sery podpuszczkowe niedojrzewające z dodatkami. I podbiły gorlicki lokalny rynek czosnkiem niedźwiedzim, czarnuszką, suszonymi pomidorami, kminkiem czy też papryką. Jednak to masło, wytwarzane dokładnie tak, jak kiedyś w wiejskich domach sprawia, że sława tej małej mleczarni sięga już daleko poza granice gminy, z czystym sumieniem można powiedzieć, że rozsławia Łużną daleko za granicami powiatu.

Budynek łużniańskiej mleczarni stoi w samym centrum wsi, po sąsiedzku z urzędem gminy. Spółdzielnia samodzielnym bytem została w 1990 roku. Wcześniej była częścią większej - gorlickiej. Po tej z Gorlic nie ma już nawet najmniejszego śladu, za to w Łużnej każdego dnia udowadniają, że ciężko pracując, można znaleźć swoją niszę na rynku zdominowanym przez wielkie molochy przerabiające setki milionów litrów mleka rocznie.

W Łużnej tego mleka jest niewiele, dziennie skupują około 5 tysięcy litrów od blisko 150 okolicznych hodowców z Łużnej, Biesnej, Woli Łużańskiej i części Staszkówki. To te rejony stanowią ostoję krów rasy polskiej czerwonej i to tutaj trwają prace nad odbudową jej pogłowia.

Szefem spółdzielni jest Barbara Niemaszyk, w 1999 roku trafiła do Łużnej gdzie szukali pracownika.

- To nie był mój pierwszy kontakt z mlekiem - mówi rozbawiona. - Zaczynałam w Gorlicach, a wtedy tu szukali kogoś do pracy w laboratorium. W gorlickiej spółdzielni źle się działo, więc gdy dostałam propozycję pracy, to się zgodziłam – opowiada.

Kilka lat później, w 2017 roku pani Barbara objęła ster spółdzielni, gdy powierzono jej funkcje prezesa.

- Tu wszystko jest łużniańskie z wyjątkiem prezesa i jeszcze jednego mieszkającego w Gorlicach pracownika - opowiada prezeska. - Pozostała siódemka to mieszkańcy Łużnej, choć oczywiście bardziej uprawnione byłoby stwierdzenie, że mieszkanki, nasza firma jest bardzo sfeminizowana – dopowiada z uśmiechem.

Spółdzielnia to oczywiście głównie produkty, wśród których na szczególne wyróżnienia zasługuje masło. Jego produkcja w Łużnej to tak naprawdę dzieło przypadku i szybkiej reakcji na potrzeby rynku.

- Ze śmietaną zawsze mieliśmy małe problemy – opowiada prezeska. - Na potrzeby produkcji naszych serów mleko musi mieć 2 procent tłuszczu. Odciągaliśmy więc śmietanę i lądowała ona w zbiornikach, z których odbierała je wielka mleczarnia - podkreśla.

Z czasem odbiorca zaczął kręcić nosem, że mleko jest za tłuste, a w Łużnej nie wyobrażali sobie, że można ją zmarnować.

- Tak naprawdę to masło, które teraz robimy, miało być tylko jednorazowym pomysłem promocyjnym - opowiada pani Barbara. - W Gorlicach odbywał się jarmark wielkanocny. Chcieliśmy się tam pokazać. Wymyśliliśmy, że po prostu zrobimy trochę masła a z niego wielkanocne baranki - opowiada.

To był strzał w dziesiątkę. Masła nie jest wiele, 50 kilogramów dziennie, ale gdy trzeba było to robić ręcznie, to okazało się, że jednak jest to spora ilość. Rozwiązaniem okazały się techniczne zdolności jednego z pracowników, Mariana Witkowskiego. Chwilę pomyślał i skonstruował maselnicę. Jest jak wszystko w Łużnej niewielka, ale skuteczna. Jedna partia masła, która w niej powstaje, to jedynie trzy kilogramy. A wszystko ze śmietany, która chwilę wczesnej trafiła z linii. Masło z Łużnej nie zawiera żadnych dodatków. Powstaje dokładnie tak, jak to wiejskie, które wielu z nas pamięta z dzieciństwa, gdy babcie na wsi robiły je na potrzeby domowe. Po prostu pachnie masłem.

Produkty mleczarni można oczywiście kupić w lokalnych sklepach i na miejscu w Łużnej.

- Nie planujemy ekspansji, bo naszych produktów nie ma zbyt wiele – opowiada Barbara Niemaszyk. - Mamy jednak kilku stałych odbiorców choćby z Krosna, Tarnowa czy Nowego Sącza. Myślę, że jeśli ktoś zadaje sobie trud, by przyjechać do Łużnej po masło czy ser, to musi mieć świadomość, że to, co dostaje, jest na najwyższym poziomie. Kilka razy wysyłaliśmy też produkty do Gdańska czy też Wrocławia – dodaje.

Coraz więcej osób docenia to, co lokalne, może trochę szkoda, że w Gorlicach nie ma żadnej placówki, gdzie zgromadzone byłyby właśnie lokalne produkty. Może taki punkt mógłby jakoś współgrać z kampanią prowadzona przez Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Beskid Gorlicki” i dotycząca znaku promocyjnego CARPATING.
FLESZ - Miliardowe inwestycje w Polsce zagranicznych firm

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mała mleczarnia z Łużnej podbiła swoim produktem rynek. Piękna historia! ZDJĘCIA - Gazeta Krakowska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński