Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makabra pod Szczecinem. Za ogrodzeniem kurzej fermy zalegały truchła chorych ptaków

Oskar Masternak
Kilkaset martwych piskląt i kurczaków znaleźli obrońcy praw zwierząt za ogrodzeniem fermy drobiu. Pracownik firmy chciał w ten sposób karmić dziki.

Kilkaset martwych piskląt i kurczaków znaleźli obrońcy praw zwierząt za ogrodzeniem fermy drobiu. Pracownik firmy chciał w ten sposób karmić dziki.

Obserwację fermy w gminie Police prowadzili działacze „Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!”.

- Nie dostaliśmy wcześniej żadnych informacji o zaniedbaniach w tym zakładzie. Po prostu co jakiś czas, losowo podejmujemy decyzję o sprawdzeniu danej fabryki. W tym przypadku takie kroki podjęliśmy na początku maja i przez dwa miesiące prowadziliśmy obserwację - mówi Łukasz Musiał z Inicjatywy na Rzecz Zwierząt Basta!, która włączyła się w tę akcję.

To, co obrońcy praw zwierząt zobaczyli w małej wsi leżącej pomiędzy Szczecinem i Policami, trudno opisać.

Zaraz za betonowym ogrodzeniem fermy leżało kilkaset martwych kur i kurczaków.

- Stanowiły one pożywienie dla dzików i wolnożyjącego ptactwa. Mamy nagrania, na których widać podchodzące pod ogrodzenie zwierzęta. Taka sytuacja musiała powtarzać się od miesięcy, bo wokół widać był dużo kości - podkreśla Musiał.

Interwencja policji

Dwunastego lipca przedstawiciele Fundacji Viva! wezwali na miejsce policję oraz powiatową inspekcję weterynaryjną. Pojawili się również członkowie również Inicjatywy Basta!. Technicy wykonali dokumentację fotograficzną, która potwierdziła, że proceder miał miejsce przez dłuższy czas, na co wskazywała obecność dużej ilości kości i sterta świeżo wyrzuconych zwłok. Po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że… dwa leżące wśród martwych zwierząt pisklęta nadal żyją! Jedno zostało zabrane pod opiekę fundacji, a drugie przejęła inspekcja weterynaryjna. Oba ptaki są obecnie pod opieką lekarza weterynarii.

Wzorowy zakład

Przeprowadzane przez Powiatową Inspekcję Weterynaryjną kontrole w tym roku nie wykazały żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu.

- 11 kwietnia przeprowadzona została na fermie kontrola z zakresu dobrostanu (stan pomieszczeń, ściółka, sprzęt, wentylacja, warunki utrzymywania i częstotliwość doglądania zwierząt) oraz prowadzonej dokumentacji i zabezpieczenie epizootyczne. Nie stwierdzono nieprawidłowości - informuje Stanisław Pacławski, powiatowy lekarz weterynarii w Szczecinie.

Oburzeni hodowcy

Próbowaliśmy uzyskać komentarz właściciela fermy w tej sprawie, ale uporczywie nie odbierał od nas telefonu. Według relacji Radia Zet, pracownik chciał w ten sposób karmić mieszkające w okolicznych lasach dziki.

- Wyrażamy głęboką dezaprobatę tego typu działań. Jest to niepoprawne zachowanie, które skutkuje złą opinią na temat hodowców drobiu wśród społeczeństwa. Są odpowiednie przepisy wyraźnie mówiące o tym, jak powinno się postępować z martwymi zwierzętami oraz z resztkami poprodukcyjnymi - podkreśla Andrzej Danielak, prezes zarządu głównego Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu.

Groźba wysokiej kary

W znowelizowanej w tym roku ustawie dotyczącej ochrony praw zwierząt znacząco podniesione zostały kary za tego typu działania. Za zabijanie, uśmiercanie lub znęcanie się nad zwierzętami grożą trzy lata pozbawienia wolności; za czyny te dokonane ze szczególnym okrucieństwem górna granica kary wynosi 5 lat. Sąd może również orzec wobec sprawcy obligatoryjną nawiązkę na cel związany z ochroną zwierząt w wysokości od 1 tys. do nawet 100 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński