Majątek po Amber Gold kością niezgody między fiskusem a likwidatorem

- Państwo ściga przestępców, a równocześnie nakłada na nich podatek, jakby byli legalnymi przedsiębiorcami - oburza się Józef Dębiński, syndyk masy upadłościowej po Amber Gold. Z ZUS i fiskusem toczy w sądzie batalię o pieniądze dla klientów gdańskiego Amber Gold, którzy stracili swoje oszczędności. Niezależnie od sądowych wyroków, wiadomo, że odzyskają oni najwyżej ułamek zainwestowanych niemal 600 mln zł.

- Pieniądze pochodziły z piramidy finansowej od początku mającej na celu oszustwa polegające na wyłudzeniu od klientów lokujących środki pieniężne w produkty oferowane przez spółkę: lokaty w kruszce szlachetne - przekonywał na rozprawie w procesie, w którym przeciw sobie stają syndyk i Zakład Ubezpieczeń Społecznych, pełnomocnik tego pierwszego.

Przedstawiciel ZUS w sądzie się nie pojawił. Instytucja domaga się około 2 milionów złotych z ponad 44 mln zł zabezpieczonych jak dotąd przez Józefa Dębińskiego, ale swoje roszczenia warunkuje poważniejszym sporem prawnym między syndykiem a I Urzędem Skarbowym w Gdańsku. Równolegle - przed tym samym Sądem Rejonowym Gdańsk-Północ - toczy się bowiem proces, w którym to fiskus otrzymać chce 22 mln zł, czyli niemal równo połowę majątku odzyskanego przez Dębińskiego.

Warto przy tym dodać, że 44 mln zł to mniej niż jedna dziesiąta wierzytelności, jakie pozostawiła po sobie piramida finansowa Marcina i Katarzyny P. szacowanych na około 584,5 mln zł oraz zwrócić uwagę na fakt, że jeśli instytucjom reprezentującym Skarb Państwa uda się w sądzie przeforsować swoje racje, to właśnie ZUS i fiskus są pierwsze w kolejce konsumując ponad połowę masy upadłościowej.

Więcej czytaj w najnowszym, papierowym wydaniu weekendowego "Dziennika Bałtyckiego" (17.09.2016r.).

Czytaj też inne materiały: Sprawa Amber Gold