Razem z byłym generałem śląskiej policji na ławie oskarżonych zasiadają baroni paliwowi ze szczecińskiej spółki BGM, byli oficerowie policji i CBŚ, specjalista od podsłuchów i biznesmeni.
Przed zamknięciem procesu sąd zajmował się we wtorek wnioskami dowodowymi oskarżonych. Najwięcej z nich złożył gen. Mieczysław K. Zażyczył sobie odczytania dokumentów, które według niego potwierdzają jego niewinność. Jednym z nich była umowa kupna-sprzedaży forda ka, którym prywatnie jeździł. Sędzia Maciej Strączyński cierpliwie odczytywał zapisy umowy, ze wszystkimi szczegółami.
- Ten dokument potwierdza, że nie mogłem być w czasie, o którym mówi Artur K. i wziąć od niego łapówkę, bo nie miałem wtedy tego forda - tłumaczył Mieczysław K.
Artur K. to także główna postać oskarżenia. Według prokuratury to on wręczył generałowi co najmniej 250 tys. złotych łapówek. Pieniądze miały być wynagrodzeniem za współpracę z mafią paliwową. Bo zdaniem śledczych generał przekazał im tajne dokumenty o walce z biznesem paliwowym, a także spowodował, że Centralne Biuro Śledcze przestało kontrolować transporty paliwa z rafinerii w Trzebini.
Generał broni się jak lew. Do sądu przychodzi z dziesiątkami stron notatek i dokumentów. Szczegółowo rozprawia się z każdym z zarzutów i zgłasza kolejne wnioski dowodowe. Część z nich sąd odrzuca, tłumacząc, że powodują przedłużenie toczącego się od trzech lat procesu. W odpowiedzi generał pisze skargi na przewodniczącego składu sędziowskiego. Dziennikarzom sugeruje, że są tchórzami, bo nie chcą pisać prawdy.
Kolejna rozprawa za miesiąc. Wtedy prawdopodobnie proces uda się zakończyć i będzie można rozpocząć mowy końcowe. Głównym oskarżonym grozi 12 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?