Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Stolarczyk: lepiej postawić na młodzież, niż ryzykowny transfer

Maurycy Brzykcy [email protected]
Dyrektor Pogoni Szczecin, Maciej Stolarczyk, opowiada m.in. o tym, dlaczego nie sprowadzono napastnika.

Czy na transferach Delewa, Drygasa i Niepsuja zakończą się wzmocnienia Pogoni latem?
Na tę chwilę tak to wygląda. Okienko się dopiero rozpoczęło, ale chcieliśmy jak najszybciej dopiąć kwestie transferowe, by trener miał komfort pracy. Okres przygotowawczy nie jest długi i nie udało nam się zebrać pełnej kadry od pierwszego treningu, ale teraz wszystko już jest domknięte. Na dwóch z trzech wzmocnionych pozycjach nie paliło się tak naprawdę do transferów.
David Niepsuj to młodzieżowy reprezentant, o dużym potencjale. Prawy obrońca obserwowany przez nas już wcześniej, na meczach reprezentacji. Dużo o niego pytaliśmy i bardzo nam pasował do koncepcji. Wychowywany przez niemiecki system szkolenia. Myślę, że w naszym klubie się rozwinie. Drygas to najlepszy zawodnik I ligi, doświadczony zawodnik ekstraklasowy. Delew to reprezentant Bułgarii, nie trzeba większych referencji.

Ale prawa obrona nie wymagała szczególnie wzmocnienia.
Na pewno Sebastian Rudol i Adam Frączczak dawali pewien komfort na tej pozycji. Rudol może grać też w środku pola. Ma swoje walory. Szukaliśmy jednak zawodnika jeszcze bardziej ofensywnego. A Sebastian, dzięki uniwersalności, będzie mógł występować także w pomocy. Frączczak to również gracz uniwersalny i takich właśnie szukamy. Adam też ma możliwość gry piętro wyżej, czyli w pomocy. Trener Moskal próbował go również w ataku. Daje to wszystko szerszy wachlarz możliwości dla trenera.

Fani liczyli bardziej na transfery do linii ataku. Mamy tylko jednego klasycznego napastnika w kadrze - Łukasza Zwolińskiego, który ostatni sezon miał średni.
Łukasz to piłkarz, który gwarantuje nam 10 bramek w sezonie, ale widzimy w nim potencjał na dużo więcej. Miał kontuzję w poprzednich rozgrywkach a później trudno mu było wskoczyć na tryb bramkostrzelności. Uważamy, że ma duże możliwości do strzelania goli i bardziej potrzebujemy wzmocnienia skrzydła. Jeżeli boki będą dobrze pracować, Łukasz będzie miał więcej sytuacji. W ataku może grać też Listkowski.

Poradzi sobie?
Listkowski pokazywał już wcześniej, że potrafi strzelać dużo goli. Gdy przychodził do Pogoni był królem strzelców, napastnikiem. Mamy w ofensywie duży wybór, bo Kitano także wpadł w oko trenerowi. Dobrze się zaprezentował. Jest także Delew. To już jest inny sposób gry w ataku, ale można go tam ustawić.

Nie zdecydowaliście się zatrudnić zimą Adama Nagórskiego z Vinety Wolin. Nie można było wrócić do tematu?
Nie ukrywam, że pojawił się przez chwilę taki temat. Dyskutowaliśmy o tym. Położyliśmy z drugiej strony na szalę zawodników, którzy też czekają na prawdziwą szansę w ekstraklasie, jak właśnie Kitano czy Listkowski. Dla Adama mógłby to być krok wstecz. Nie grałby na początku w pierwszym zespole. On ma swoje walory, jest bramkostrzelny. Uznaliśmy jednak, że mamy graczy z dużym potencjałem i jednak o kilka lat młodszych. A czas, który spędzą w pierwszym zespole, pozwoli im wskoczyć półkę wyżej.

Pogoń głównie pozyskuje zawodników z kartami zawodniczymi na ręku. To nic złego, ale u niektórych fanów buduje to wrażenie pustej kasy w klubie.
Mamy określony budżet, jest w miarę stabilny. W jego ramach się poruszamy. Skoro mamy określoną ilość pieniędzy, stwierdziliśmy, że na budowę pierwszego zespołu będzie się składać kilka elementów. Pierwszy to piłkarze z reprezentacyjną przeszłością: Gyurcso, Delew, Murawski, Słowik, Fojut - to jest kręgosłup, a niedługo do nich powinni dołączyć Matras czy Drygas. Do tego dochodzą młodzieżowi reprezentanci. Średnia wieku drużyny wynosi koło 24 lat, to młody skład. Na budowę zespołu zwracaliśmy uwagę także pod kątem naszej Akademii. Około 40 procent obecnej kadry spędziło jakiś czas w Akademii Pogoni. Wolimy wydać pieniądze na młodzież, to nie są duże kwoty. Ale wolimy zaryzykować z młodzieżą, niż kupić jednego zawodnika, który także nie wiadomo, czy się sprawdzi. Wolimy poszukać graczy z kartami, jak Gyurcso. To świadomy sposób gospodarowania pieniędzmi. Można oczywiście pójść drogą wyłącznie transferów z zewnątrz, ale wtedy blokujemy naszą Akademię. Pokazujemy młodym, że są w I drużynie gracze, którzy trafiają tam prosto z Akademii i dostają realną szansę. Jeżeli mamy jakiś wakat na pozycji, to najpierw spoglądamy z prezesem Darkiem Adamczukiem w stronę Akademii, czy nie ma tam chłopaka, który jest w stanie wypełnić lukę. Dlatego teraz nie ściągaliśmy napastnika.

Nikt już z drużyny nie odejdzie?

Tego nie wiemy, okienko się dopiero zaczęło.

Czyli, gdy ktoś sypnie milionami, można sprzedać każdego.
To jest też zadanie naszego działu scoutingu. Gdyby ktoś odszedł, musimy mieć przygotowane dla niego potencjalne zastępstwo.

Nie dało się przekonać Michała Walskiego do pozostania?
Myślę, że mało okazji do gry w poprzednim sezonie sprawiło, że Michał stał się niecierpliwy i chciał koniecznie odgrywać już ważną rolę w zespole. My takich gwarancji nigdy nie możemy dać. Możemy zagwarantować tylko, że dany zawodnik znajdzie się tylko w kadrze I drużyny. Michał dokonał innego wyboru, szanujemy go.

Oby niezbyt często ci najzdolniejsi uciekali nam z klubu.
Nie jesteśmy klubem, który na siłę chce zatrzymywać u siebie zawodników. Przykładem Kamil Wojtkowski, który był u nas jeszcze całkiem niedawno. Wydaje mi się, że teraz byłby podstawowym piłkarzem Pogoni. Miałby szansę naprawdę grać sporo. W Red Bull Lipsk sporadycznie trenuje z pierwszym zespołem. Proces adaptacji oczywiście trochę trwa. Kamil był u nas na meczach i chwali sobie pobyt w tym klubie. To bardzo profesjonalna akademia. To była bardzo podobna sytuacja do tej z Michałem Walskim. Przedstawiliśmy Kamilowi jego ścieżkę rozwoju i z czasem oferowaliśmy mu możliwość poważnego zaistnienia na boiskach ekstraklasy. Obaj wybrali inną drogę. Czasami jest to kwestia doradców, ludzi, których mają wokół młodzi gracze. W podobnej sytuacji był także Jakub Okuszko. Proponowaliśmy mu kontrakt. On go nie chciał. Poszedł do Błękitnych, no i teraz wrócił do nas. Ale umowy nie ma, taką podjął decyzję.

Sypnęło sporymi sukcesami waszych grup młodzieżowych.
Tak, trampkarze młodsi wygrali silnie obsadzony Szczecin Cup, trampkarze starsi zajęli 2. miejsce w Nike Premier Cup (nieoficjalne mistrzostwa Europy). Juniorzy młodsi w tabeli zajęli miejsce tylko za mistrzem kraju, Lechem Poznań. Zaś w bezpośrednich konfrontacjach nie byli wcale dużo gorsi. Juniorzy starsi - 2. miejsce w mistrzostwach kraju i srebrny medal. Nasze rezerwy utrzymały się w bardzo ciężkiej III lidze. Na ten efekt pracują w klubie wszyscy trenerzy. Koordynatorem jest Robert Kolendowicz. Mamy współpracę z Uniwersytetem Szczecińskim, odpowiadają za to Miłosz Stępiński i Rafał Buryta. To wszystko jest elementem systemu. Praca, którą wykonujemy, nie jest przypadkowa. Dla nas celem w szkoleniu jest jednostka. Świętej pamięci trener Włodzimierz Obst powtarzał często, gdy prowadził nasz zespół w okresie juniorskim, że „z tego zespołu do ekstraklasy trafi jeden, może dwóch graczy”. Nikt z nas nie chciał wówczas to wierzyć. Każdy myślał, że tylu fajnych graczy mamy, to pewnie wejdziemy całą ławą gdzieś wyżej. Nie zawsze tak jest. Ważne, że gdzieś wszystkim naszym rocznikom kodujemy nawyk wygrywania.

Jak pan reaguje na sugestie, że zatrudnił pan kolegę z Wisły na stanowisku trenera Pogoni?
Takie głosy to też specyfika tego zawodu. Z hejterami nie da się walczyć, jeżeli nie jest to walka systemowa. Nie lubię walczyć z czymś, czego nie dostrzegam, dyskutować z każdym anonimem. Obecnie mogę powiedzieć, że większość trenerów ekstraklasy to moi koledzy. Z niektórymi grałem, u niektórych trenowałem. To też nie jest przypadek, że trener Moskal jest u nas. Szukaliśmy szkoleniowca, który będzie rozumiał naszą pracę i będzie wykorzystywał zasoby Akademii. Chcieliśmy trenera, preferującego systemy gry, zbliżone do tych nam odpowiadających.

Jaka jest największa różnica między trenerem Michniewiczem?
Trener Michniewicz wykonał dla nas dużą robotę i dziękujemy mu za to. Chcieliśmy jednak czegoś innego i znaleźliśmy odzwierciedlenie tego w sposobie prowadzenia drużyny przez trenera Moskala.

A było coś na rzeczy w tym, że pan również był przymierzany na to stanowisko?
Nie zgłaszałem akcesu do tego stanowiska. Jestem dyrektorem sportowym i to tyle.

Pogoń celuje w puchary, ale dla wielu drużyn oznacza to kłopoty. Wydatki nie pokrywają przychodów, sezon trzeba zacząć wcześniej, sportowo też częściej przegrywamy. Nie obawia się pan takiego scenariusza?
Założyliśmy sobie, że co roku chcemy robić progres. Oczywiście chcemy być jak najwyżej w tabeli, marzeniem jest być na jej szczycie. Ale chcemy być gotowi na to wszystko. Akademia też pokazuje, że parę lat musi upłynąć, zanim to wszystko będzie funkcjonować na najwyższym poziomie osiągalnym. Piłkarze też muszą wskoczyć na ten wyższy poziom. Zawsze jestem zwolennikiem tego, by łapać szanse i okazje, które się nadarzają. Jeżeli jest szansa na zdobycie tytułu teraz, to trzeba to wykorzystać. Mistrzostwa Europy to pokazały. Teraz każdy ma mały niedosyt.

Kibicujecie transferowi Kamila Grosickiego? Pytam o możliwy ekwiwalent za wyszkolenie.
(śmiech) Tak, ale o tym to nie myślimy. Kibicuję Kamilowi, bo go znam, bo to zawodnik związany z Pogonią. Oglądaliśmy go z dumą na mistrzostwach. Fajnie, że być może będzie mógł zaistnieć jeszcze w innym miejscu.

Zobacz też:
Wideo: Nowe koszulki Pogoni Szczecin

Polecamy na gs24.pl:

2. PZU Maraton Szczeciński za nami. Wygrali Paweł Kosek i Ew...

Gs24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński