- Kiedy trafił pan do Pogoni przed półtora rokiem, myślał pan, że tak szybko stąd odejdzie?
- Na pewno nie przypuszczałem, że już po półtora roku będą odchodził ze Szczecina. No, ale takie jest życie piłkarza. Cieszę się, że zostałem dostrzeżony i taki klub jak GKS, jest mną zainteresowany.
- Kiedy po raz pierwszy spytał o pana GKS?
- To było chyba w maju ubiegłego roku. Wtedy GKS wystosował pierwszą ofertę, by mnie z Pogoni wykupić. Wtedy włodarze szczecińskiego zespołu odrzucili tę propozycję. Później klub z Bełchatowa zgłosił się do prezesów Pogoni w sierpniu, ale sytuacja się powtórzyła. Teraz, zimą, GKS zgłosił się po mnie po raz trzeci. A jako, że kontrakt z Pogonią wygasa mi za pół roku, mogłem już podjąć luźne rozmowy w sprawie transferu. Całkiem możliwe, że do GKS dołączę już przed wiosną. Wszystko zależy od rozmów włodarzy obu klubów. Cała sprawa rozstrzygnąć się powinna w najbliższych dniach.
- Trudno było odmówić włodarzom klubu z Bełchatowa?
- Mam już 27 lat i to może być dla mnie ostatni dzwonek, by kolejny raz spróbować sił w ekstraklasie. GKS to stabilny klub, z którym od kilku lat trzeba się liczyć w Polsce. Cieszy mnie zainteresowanie z ich strony i duża chęć sprowadzenia mnie.
- Czyli jednak w Szczecinie, grając w Pogoni, można się wypromować?
- Dokładnie tak. Choć jeżeli spojrzeć przez pryzmat ostatniego roku w Pogoni, nie było to wcale takie proste. Myślę, że zarówno wiosną poprzedniego roku, jak i jesienią, grałem naprawdę przyzwoicie i moja postawa została zauważona i doceniona.
- Gdyby Pogoń grała wiosną o awans, przemyślałby pan swoją decyzję?
- Pewnie zastanowiłbym się nad tym dłużej, choć i teraz nie było mi łatwo. W końcu pochodzę z regionu, a Pogoń jest tu największym zespołem. Portowy klub pozostanie jednak w moim sercu. Przychodząc tu, chciałem z Pogonią awansować do ekstraklasy. A teraz będziemy musieli bronić się przed spadkiem. Nie tak to miało wyglądać, ale w piłce nie ma pewnych rzeczy. Teraz czekają mnie nowe wyzwania, których nie mogę się już doczekać.
- Czy fakt, że władze Pogoni nie kwapiły się z przedłużeniem umowy miał wpływ na pana transfer?
- Luźne rozmowy w sprawie przedłużenia umowy były bodajże na przełomie września i października. Żadne konkrety jednak nie padły. Miałem też jesienią małe kłopoty ze zdrowiem. GKS to nie przeszkadzało. Był uparty, by mnie pozyskać.
- Nie boi się pan, że po decyzji o przenosinach latem do Bełchatowa, wiosną nie będzie pan grał. Niektórzy nie chcą budować zespołu w oparciu na zawodnikach, którzy i tak nie będą u nich w zespole za kilka miesięcy.
- Moje rozmowy z GKS nie toczyły się za plecami prezesów i trenera Płatka. Od razu im o tym powiedziałem. Dostałem również zapewnienie, że nawet w przypadku podpisania przeze mnie kontraktu z GKS, będę wiosną potrzebny drużynie. Musimy się przecież utrzymać w I lidze. Choć oczywiście znam przypadki zsyłania piłkarzy, którzy są w takiej samej sytuacji jak ja, do rezerw. Mam nadzieję, że jednak mnie to nie spotka.
- Chciałbym jeszcze wrócić do jesieni. Jak wy w szatni postrzegaliście to, co działo się z zespołem w czasie spotkań pierwszej rundy?
- Nie ma co ukrywać, że zarówno jesień, jak i wiosna były fatalne. W pierwszej połowie roku ratowała nas jeszcze dobra gra w Pucharze Polski, ale teraz nie ma dla nas wymówki. Po kolejnych porażkach powietrze z nas uchodziło. Wiedzieliśmy, że mamy potencjał, by grać dużo lepiej, lecz nam zwyczajnie nie szło. Zarząd reagował na to zmianami trenerów. Ja to rozumiem, bo w przypadku tak fatalnych wyników, zmiany są konieczne. Miejmy nadzieję, że wiosną w końcu pokażemy, na co nas stać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?