- Czego tu się bać? - pyta uśmiechnięty młody chłopak z kijem do hokeja w ręce. - Przecież jest taki mróz, że nie ma mocnych, by lód puścił. To niemożliwe. Po co mam płacić gdzieś za wynajem tafli, kiedy można poszaleć tutaj.
Pole do gry w hokeja na lodzie, które wytyczyło sobie kilku miłośników tego sportu, mija para z dzieckiem w wózku. Oni mają obawy.
- Trochę się boję, wiem, że z lodem to różnie może być - mówi Damian Woliński, tata rocznej Natalii. - Długo już chodzimy wokół Głębokiego i chcielibyśmy już wracać. Wybraliśmy więc drogę na skróty - przez jezioro. Pełno ludzi tutaj chodzi, jeżdżą na łyżwach, spacerują. Chyba jest bezpiecznie.
Na drodze wokół jeziora widać patrol policji. Pilnują porządku, są w gotowości do pomocy, ale mandatu za bezmyślność i narażanie swojego życia wystawić nie mogą.
- Teoretycznie na zalodzony akwen nikt nam nie zakaże wejść - bo żadne przepisy tego nie zabraniają - mówi Mirosława Rudzińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Policjanci przestrzegają jednak, by kierować się rozsądkiem. Nikt nie da nam gwarancji, że pokrywa lodu na całej powierzchni jeziora ma bezpieczną grubość. Rodzice powinny przestrzegać dzieci przed wchodzeniem na zamarznięty akwen i uczyć je jak należy dbać o własne bezpieczeństwo. Jeśli nie nauczą i kilkuletnie dziecko bez ich opieki znajdzie się na zamarzniętym jeziorze czy rzece - muszą już liczyć się z konsekwencjami.
- Rodzice mają obowiązek sprawować stałą opiekę nad dziećmi do lat siedmiu - zauważa Joanna Wojtach ze straży miejskiej. - Jeśli pozostawiają je same i tym samym dopuszczają do sytuacji zagrażającej ich zdrowiu, bezpieczeństwu, mogą otrzymać karę grzywny lub naganę.
Ratownicy WOPR udowodnili, że lód jest bardzo zdradliwy. Na Odrze przy brzegu według ich pomiarów ma 20 cm grubości, ale już pięć metrów dalej są to tylko 2 centymetry! Mimo to, nie brakuje odważnych wędkarzy.
- Możemy tylko patrolować brzegi i apelować - mówi Mirosław Gosieniecki ze Szczecińskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - W styczniu na jeziorze Dąbskim zginął wędkarz, pod którym załamał się lód. Ludzie chyba nie rozumieją zagrożenia. Patrząc z zewnątrz możemy być pewni, że pod nogami mamy pokrywę lodową, pod nią jednak przemieszczają się wodne prądy, które wypłukują lód i my ich nie widzimy.
Jezioro Dąbskie jest jeziorem przepływowym i takie prądy w nim występują. Głębokie jest teoretycznie mniejszym zagrożeniem, bo tam nie ma przepływu, ale nigdy nie możemy przewidzieć, czy gdzieś nie pojawił się np. wyciek ciepłej wody.
Do akcji ratunkowej na zamarzniętym akwenie szczecińscy woprowcy nie mają do dyspozycji specjalnych łodzi łamiących lód. Używają sani z łódką. Muszą się asekurować, więc trzy osoby ryzykują swoim życiem, kiedy ruszają na pomoc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?