Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze mówili, że mam jeszcze 3 tygodnie życia

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Uroczystość odbyła się w piątek (21 kwietnia) w dawnej sali kina Delfin w nowej siedzibie Urzędu Marszałkowskiego.
Uroczystość odbyła się w piątek (21 kwietnia) w dawnej sali kina Delfin w nowej siedzibie Urzędu Marszałkowskiego. Andrzej Szkocki
W ciągu ostatnich 23 lat w szpitalu przy ul. Arkońskiej w Szczecinie wykonano ponad tysiąc przeszczepów wątroby. A to oznacza, że nie pozwolono umrzeć ponad tysiącu pacjentom. Pan Paweł nie umarł, bo wątroba od zmarłej kobiety dotarła na czas. Transplantacji dokonał dr Roman Kostyrka. To była druga tego typu operacja w szpitalu wojewódzkim. Pan Paweł był więc tzw. Numerem Dwa. - Podarowano mi drugie życie. Z organem tej kobiety żyję już 22 lata - przyznał.

Kiedy Pawłowi Pajączkowskiemu życie wywróciło się do góry nogami mieszkał w Gryfinie, pracował w Elektrowni Dolna Odra.
- Byłem zdrowy, to znaczy, czułem się zdrowy - opowiada. - I nagle, na rybach, zacząłem wymiotować krwią. Tak to się zaczęło.
Najpierw były nietrafione diagnozy, podejrzenie wrzodu żołądka i długie leczenie, które siłą rzeczy nie przyniosło spodziewanych rezultatów.
- W końcu poszedłem do drugiego lekarza, który nie miał wątpliwości: marskość wątroby.
Pan Paweł do dzisiaj pamięta emocje, które towarzyszyły mu w oczekiwaniu na organ.
- Przeżyłem straszne chwile - przyznaje. - Lekarze mówili, że mam przed sobą zaledwie 3 tygodnie życia. Na szczęście ich diagnoza się nie sprawdziła.
Dziś pan Paweł zapewnia, że nie ma dnia, by nie myślał o młodej kobiecie (nic więcej o niej nie wie - przp.lw), której wątrobę mu wszczepiono. Przeszczep wykonano 5 lutego 2001 r.
- Od tego czasu minęły już 22 lata. I od tego czasu całkowicie się zmieniłem.
Pan Paweł zapewnia, że od operacji stał się innym człowiekiem.
- Mam świadomość, że jest we mnie cząstka innej osoby - podkreśla. - I, że nie jestem już tym samym człowiekiem, co byłem. Często chodzę na potańcówki - uwielbiam tańczyć, choć wcześniej nie sprawiało mi to przyjemności.
Pan Paweł ma dziś 58 lat.
- Czuję się bardzo dobrze. Lekarze i ta młoda kobieta, której wątrobę mam w sobie, podarowali mi drugie życie.
O roli dawców i ich rodzinach pamięta również dyrektor szpitala wojewódzkiego, Małgorzata Usielska.
- Nie wolno zapominać o tragediach tych ludzi. Pogrążonych w bólu po stracie najbliższych osób, których organy wszczepiamy podczas transplantacji - twierdzi. - Na wykorzystanie narządów ich bliskich zgodzili się z miłości do drugiego człowieka. Należy przed nimi pochylić czoła. Bez nich nie byłoby tego tysiąca przeszczepów. Tysiącu osobom nie udałoby się uratować życia.
Bo przeszczep to ostateczność.
- Ostatnia szansa - podkreśla dr Samir Zeair. - Próba uratowania już umierającego. Któremu w żaden inny sposób nie umiemy pomóc. Ta świadomość sprawia, że każdy zabieg przeżywamy tak samo mocno. Każdy wiąże się z wielkimi emocjami.
W podobnym tonie mówi o swojej pracy prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska.
- To nie jest łatwy kawałek chleba - przyznaje. - Określiłabym go jako słodko-kwaśny. Piękna praca, dająca satysfakcję i przynosząca sukcesy, ale... zawsze w cieniu śmierci.
Historia pana Sławka jest właśnie takim horrorem.
- Nadaje się jako scenariusz dobrego dreszczowca - zauważa prof. Syczewska. - I choć wciąż nękają go coraz to inne choroby, on nadal walczy. Został szczęśliwym ojcem i zrealizował swoje marzenie: jest strażakiem. Tak jak chciał.
- Mówią o mnie Hiob - mówi na początku spotkania. - Że wszystko we mnie trafia. Mimo to się nie poddaję.
Pan Sławomir ma 31 lat, choć wygląda na 15. Podczas rozmowy jest ubrany w mundur strażaka. Ale nawet on nie dodaje mu powagi. Jego chłopięca twarz wszystkich wprowadza w błąd.
- Już się przyzwyczaiłem, że policjanci z drogówki zawsze zatrzymują mnie do kontroli - śmieje się nasz rozmówca.
Kłopoty ze zdrowiem zaczęły się u niego dość wcześnie. Przeszczep wykonano w 2015 r.
- Operacja się udała. Wątroba zaczęła działać. I działała dokładnie dwanaście godzin. Potem coś złego zaczęło się dziać.
Zespół opiekujący się panem Sławkiem podejrzewał, że wątroba jednak nie podjęła pracy. Lekarze postanowili więc usunąć świeżo wszczepiony organ, na który chory czekał osiem lat. Teraz, na zdobycie nowego, miał 48 godzin.
- Ponownie wzięli mnie na stół - opowiada. - Otworzyli i, całkiem przypadkiem, dr Zeair przesunął rękę wyżej. Wtedy się zorientował, że pękła żyła łącząca wątrobę z sercem. Natychmiast założyli mi protezę i w ten sposób ponownie połączyli serce z wątrobą, która natychmiast zaczęła działać.
Choć pan Sławek walczy dziś z nowotworem a potem, jak z nim wygra, czeka go następny przeszczep, jest dobrej myśli.
- Bo trafiłem na wspaniałych lekarzy. To aniołowie.
Dzięki nim czeka na drugiego synka. Dzięki nim został druhem Ochotniczej Straży Pożarnej w Trzebiatowie.
- Zawsze chciałem być strażakiem. Ze względu na zdrowie do straży państwowej nie miałem wejścia. Ale do OSP mnie przyjęli. Jestem szczęśliwy.
Szczecin nie jest jedynym ośrodkiem w Polsce, w którym wykonuje się przeszczepów wątroby - transplantacje są jeszcze przeprowadzane w Bydgoszczy, Gdańsku, Katowicach, Wrocławiu i Warszawie. Jednak jedynie w Szczecinie i Warszawie wykonuje się ich tak dużo - tylko w tych ośrodkach wykonano ich przeszło tysiąc.
Do pierwszego przeszczepienia wątroby w Szczecinie (w szpitalu na Pomorzanach) doszło w 1986 r. Wykonał go prof. Stanisław Zieliński. Jego uczniem był dr Roman Kostyrka, który w 2000 r. jako pierwszy wykonał transplantację w szpitalu wojewódzkim - wszczepił wątrobę panu Krzysztofowi.
- Operacja się udała - mówi dr Kostyrka. - Pacjent przeżył kolejne dwadzieścia lat. Po operacji założył rodzinę, pracował zawodowo... Dziś już niestety nie żyje, ale zmarł z zupełnie innych powodów.
To, zdaniem pioniera szczecińskiej transplantologii, niezwykle ważne.
- Gdyby wtedy ta operacja się nie powiodła, wszczepienia wątroby przez wiele lat nie byłyby wykonywane. Na pewno zatrzymałby się rozwój tej dyscypliny.
Dr Kostyrka przyznaje, że tamte czasy naprawdę można nazwać pionierskimi.
- Na początku sam jechałem po organ na drugi koniec Polski, wracałem kolejne kilkanaście godzin do Szczecina a potem natychmiast stawałem do stołu operacyjnego. To było naprawdę duże obciążenie fizyczne i psychiczne. Operacje wtedy trwały nawet 14 godzin. Na dodatek, choć dziś trudno to sobie wyobrazić, nie było internetu. Przez to dostęp do literatury fachowej był bardzo ograniczony. Przed wykonaniem pierwszego przeszczepu nie widziałem na żywo żadnego podobnego zabiegu. Takie czasy.
Roman Kostyrka ze swoim zespołem wykonał około stu przeszczepień. Dziś w szpitalu wojewódzkim w Szczecinie doszło już dokładnie do 1023 przeszczepów wątroby. Tysięczna transplantacja odbyła się w styczniu 2023 r.
- Oddawałem honorowo krew w wojsku - opowiada Marcin Walukiewicz z Wałcza. - Chodziło o to, by otrzymać dodatkowy urlop. W czasie rutynowego badania wykryli, że mam żółtaczkę typu "C", która po kilku latach doprowadziła do marskości wątroby. Zostałem zakwalifikowany do przeszczepu.
Czekał 4 miesiące.
- Cztery długie miesiące! Każdy dzień był oczekiwaniem na jeden, konkretny telefon - wyznaje. - Ten najważniejszy w życiu, w którym miano mi powiedzieć, że jest dawca, i że jego organ idealnie do mnie pasuje. Ale kiedy w końcu ze szpitala do mnie zadzwonili, byłem przeziębiony. Nie mogłem się poddać operacji. Dopiero za trzecim razem wszystko się zgrało.
Podobne historie w szczecińskim szpitalu przeżywało już ponad tysiąc pacjentów. To dlatego w piątek (21 kwietnia) zorganizowano w Urzędzie Marszałkowskim uroczystą galę. Odbyła się pod hasłem "1000 przeszczepień wątroby w SPWSZ" - choć do dzisiaj w szpitalu przeprowadzono już 1023 transplantacje.
- Nie spoczywają na laurach - zauważył Artur Kamiński, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji "Pol-Trans-Plant". - To oznacza, że kolejnym 23 osobom darowano życie.
Podczas uroczystości, wojewoda zachodniopomorski, Zbigniew Bogucki, w imieniu prezydenta RP Andrzeja Dudy uhonorował Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski Zenona Czajkowskiego - za wybitne zasługi w działalności na rzecz rozwoju medycyny i ochrony zdrowia. Marcie Wawrzynowicz-Syczewskiej wręczył Złoty Krzyż Zasługi za zasługi za działalność na rzecz zwalczania zagrożeń biologicznych a Jerzemu Myśliwcowi i Samirowi Zeairowi Złoty Krzyż Zasługi za zasługi w działalności na rzecz transplantologii.
Podziękowania personelowi złożyła także Anna Bańkowska, członkini Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego, który współorganizował wczorajszą uroczystość. 21 osobom wręczyła Złote i Srebrne Honorowe Odznaki Gryfa Zachodniopomorskiego, które nadawane są osobom zasłużonym dla rozwoju regionu.

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński